Od kilku lat nasz szpital jest w dobrej kondycji finansowej, możemy więc sobie pozwolić na utrzymywanie nierentownego oddziału ginekologiczno-położniczego – mówi Marta Romanowska, dyrektor szpitala powiatowego w Grajewie.
Tu w ubiegłym roku na świat przyszło 253 dzieci, w pierwszych 60 dniach br. - 13.
Ale są szpitale, w których te dane wyglądają jeszcze bardziej kiepsko. Jak podaje podlaski oddział NFZ, szpital w Augustowie w ubiegłym roku przyjął zaledwie 203 porody (12 w 2024 r.), szpital w Bielsku Podlaskim – 272 (16), w Hajnówce – 208 (16), w Sejnach – 136 (10), w Siemiatyczach – 258 (15), w Sokółce – 135 (9), Kolnie – 156 (11), Wysokiem Mazowieckiem – 281 (27), Zambrowie – 12. Powodów takiego stanu rzeczy jest kilka. Po pierwsze – dzieci w całej Polsce rodzi się coraz mniej. Po drugie – niektóre mamy wybierają większe ośrodki, takie jak Białystok (w USK w ubiegłym roku urodziło się 2 tys. dzieci, w białostockim szpitalu wojewódzkim – 1241), Łomża (751) czy Suwałki – 615. Po trzecie – są pacjentki, które decydują się na porody w prywatnych klinikach. W ubiegłym roku, według danych NFZ, w Podlaskiem było to ponad 1,5 tys. rodzących.
Jak jednak podkreślają od lat specjaliści od zarządzania w ochronie zdrowia – 400 porodów rocznie to granica opłacalności dla utrzymywania oddziału położniczego w każdym szpitalu. Inaczej wpływy z NFZ nie pokryją wszystkich wydatków związanych z jego prowadzeniem, takich jak chociażby pensje lekarzy, pielęgniarek i położnych. Jednak w Podlaskiem takich oddziałów nikt nie likwiduje. Jak przekonują dyrektorzy - chodzi o bezpieczeństwo pacjentek.
– Gdyby zlikwidować nasz oddział, pacjentki z południa województwa musiałyby na poród jechać do Białegostoku ponad 100 km – zauważa Andrzej Szewczuk, dyrektor szpitala w Siemiatyczach. I podkreśla: – Ustawa o działalności leczniczej nie mówi o tym, że coś ma się nam opłacać lub przynosić zyski. My nie jesteśmy przedsiębiorstwem, ale instytucją społeczną.
Jednak to, że porodówek będzie w przyszłości mniej, wydaje się nieuniknione.
– To decyzje zarządcze, na poziomie danego powiatu. Jako płatnik nie możemy niczego narzucać – zastrzega Maciej Olesiński, dyrektor podlaskiego oddziału NFZ (w ub. tygodniu złożył rezygnację ze stanowiska). Ale przyznaje: – Od wielu lat mówi się o konieczności pewnych procesów optymalizacyjnych. Te procesy będą więc pewnie musiały w końcu nastąpić. Mówi o tym już zresztą minister zdrowia Izabela Leszczyna.
Niektóre placówki – mimo że nie likwidują oddziałów, wprowadzają zmiany. Tak było np. pod koniec ubiegłego roku w Sokółce. Radni zadecydowali, że zamiast oddziałów noworodkowego i ginekologiczno-położniczego powstanie jeden oddział ginekologiczny i położniczo-noworodkowy.
–Jeśli chodzi o stronę finansową, nie ma najmniejszego sensu utrzymywanie takich oddziałów, bo w żaden sposób to się nie spina. Jednak jest sens społeczny – mówi dyrektor Romanowska. Ale przyznaje, że w ostatnim czasie zmniejszyła tu liczbę łóżek z 24 do 15.
O potrzebie likwidacji nierentownych oddziałów położniczych w regionie kategorycznie nie chce mówić również prof. Maciej Kinalski, wojewódzki konsultant ds. położnictwa i ginekologii. – Żyjemy w takich czasach, że każdy myśli o pieniądzach. Kiedyś stawiało się na pewną organizację, pewne zasady, współpracę, przekazywanie pacjentek, dostępność. A dziś liczą się pieniądze – mówi. I dodaje: – Utrzymywanie oddziału dla mniej niż 400 porodów rocznie w ogóle nie ma ekonomicznego uzasadnienia.
Zarobki dyrektorów podlaskich szpitali. Sprawdziliśmy ich oświadczenia majątkowe
Jak zaznacza prof. Kinalski, według wyliczeń ekspertów, jeden oddział położniczy powinien przypadać na 100 tys. mieszkańców. A skoro w Podlaskiem mieszka około miliona osób, wystarczyłoby nam 10 takich oddziałów. Jednak – zastrzega profesor, powinny być to placówki naprawdę gotowe do pomocy: świetnie wyposażone i z dobrym personelem medycznym.
Do tych lekarzy nie potrzebujesz skierowania. Zobacz całą listę
Co wtedy jednak z bezpieczeństwem, o którym mówią dyrektorzy?
– Dobrze rozwinięte jest pogotowie , również pogotowie lotnicze. Ale jakiekolwiek zmiany wymagają pełnej dyskusji: i szpitali powiatowych, i administracji rządowej – zastrzega prof. Kinalski. – Organy założycielskie szpitali muszą się zastanowić: czy chcą otrzymywać te oddziały i do nich dopłacać, czy przestać udawać i dojść do jakiegoś porozumienia, kupić jedną czy dwie karetki i w ten sposób się zabezpieczać.
Do niektórych psychiatrów trzeba czekać ponad rok. U innych kolejek nie ma w ogóle
– Rocznie przyjmujemy około 2 tys. porodów. Przy zachowaniu jakości i właściwej opieki nad pacjentami, bez zmian organizacyjnych w szpitalu, bylibyśmy w stanie zwiększyć tę liczbę o 10 proc. – mówi Katarzyna Malinowska-Olczyk, rzeczniczka USK w Białymstoku. – Dobrze rozwinięte jest pogotowie , również pogotowie lotnicze. Ale jakiekolwiek zmiany wymagają pełnej dyskusji: i szpitali powiatowych, i administracji rządowej – zastrzega prof. Kinalski. – Organy założycielskie szpitali muszą się zastanowić: czy chcą otrzymywać te oddziały i do nich dopłacać, czy przestać udawać i dojść do jakiegoś porozumienia, kupić jedną czy dwie karetki i w ten sposób się zabezpieczać.
Polski smog najbardziej szkodzi kobietom!
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?