Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Długie ręce nagonki

Anna Mierzyńska
Marek Karp, nieżyjący od roku dyrektor Ośrodka Studiów Wschodnich w Warszawie, właśnie w Białymstoku został oskarżony o przywłaszczenie sobie pieniędzy ze spółki Farm Agro Planta w Bielsku Podlaskim. Jak się dziś okazuje, oskarżenie było kulminacją problemów Karpa - a większość z nich miała podtekst polityczny. Czy białostockie śledztwo było elementem politycznej nagonki, czy też wpisało się w nią przez przypadek?

Andrzej Bura, zastępca prokuratora okręgowego w Białymstoku, który w 2002 r. prowadził sprawę FAP, podkreśla, że kiedy stawiał Karpowi zarzuty, nie wiedział nawet, kim on jest. Oskarżenie to okazało się jednak wyjątkowo przydatne politycznym przeciwnikom Karpa. Właśnie dzięki białostockim zarzutom Karp miał zniknąć ze sceny politycznej. Zależało na tym części lewicy, ponieważ Karp jako dyrektor Ośrodka Studiów Wschodnich przeszkadzał jej (głównie osobom związanym z rządem) w robieniu interesów ze Wschodem.
Szybki jak UOP
Postępowanie Prokuratury Rejonowej w Białymstoku w sprawie FAP przebiegało bardzo szybko. Po dwóch dniach od złożenia zawiadomienia o przestępstwie, w lipcu 2002 r., przez Urząd Ochrony Państwa, akta sprawy liczyły już 360 stron!
- Do zawiadomienia UOP-u były od razu dołączone dokumenty, które pozwoliły nam na opracowanie zarzutów - wyjaśnia prokurator Andrzej Bura. - A że szybko? To była standardowa procedura.
Nazwisko M. Karpa pojawiło się w aktach sprawy dopiero pod koniec lipca 2002 r. Postawiono mu zarzut osiągnięcia korzyści majątkowej. Groziło mu więzienie - od roku do 10 lat. Prokuratura zarzucała mu, że dostał 166 tys. zł za doradzanie FAP, chociaż nie wykonał żadnej pracy. Mimo zeznań Karpa i szefa FAP Mirosława C., z których wynikało, że praca została wykonana i przyniosła spółce korzyści, nie uwierzono żadnemu z nich.
- Prokuratura formułując akt oskarżenia posłużyła się poszlakami, a nie dowodami. Pomoc Karpa jako doradcy dla Farm Agro Planty była bezcenna - były obrońca Karpa jest przekonany, że jego klient wygrałby sprawę.
- Uważałem, że sprawa musi zostać osądzona. Trudno mi komentować te zarzuty, bo przecież sprawa jest w sądzie - mówi A. Bura.
Nagonka czy przypadek?
Jedno jest pewne: Karp miał wielu świadków gotowych poświadczyć jego pracę na rzecz FAP, i to takich, których trudno zlekceważyć. W aktach sądowych widnieją oświadczenia m.in. Jerzego Buzka, Stanisława Cioska, Janusza Steinhoffa. Oskarżony chciał je jak najszybciej przedstawić w sądzie, ale rozpoczęcie sprawy się przeciągało. Dyrektor OSW nie mógł więc oczyścić się z zarzutów. Dzięki temu lewicy udało się odsunąć Karpa ze stanowiska szefa ośrodka. Środowiska związane z ówczesnym rządem osiągnęły swój cel. Czy postępowanie prowadzone przez białostocką prokuraturę tylko przez przypadek wpisało się w polityczną nagonkę na Karpa, czy też było jej częścią?
- Nie było żadnych nacisków na mnie jako na prowadzącego śledztwo - podkreśla Andrzej Bura. - Była to po prostu jedna z wielu spraw.
Dla Marka Karpa raczej nie. Ta sprawa zaważyła na jego życiu.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na wspolczesna.pl Gazeta Współczesna