Anna W. pojawiła się w Biurze Podlaskiego Związku Piłki Nożnej w 2002 roku. Prowadziła księgowość i zajmowała się obsługą kasy związku. Aż do jesieni 2005 roku jej praca nie wzbudzała żadnych podejrzeń. Dopiero gdy podlaskie kluby zaczęły zgłaszać nieprawidłowości, a niektóre faktury przestały przychodzić na czas, w biurze zatrudniono od 1 września księgową, która baczniej zaczęła przyglądać się dokumentom.
"Podejrzany" wyciąg
- W wyniku tej wewnętrznej kontroli wyłapano "podejrzany" wyciąg bankowy, z którym udaliśmy się do wyżej wymienionego banku - mówi szef Biura Podl. ZPN Henryk Pasierski. - Tam okazało się, że nie jest on prawdziwy. Z miejsca zawiadomiliśmy prokuraturę o podejrzeniu popełnienia przestępstwa - dodaje Pasierski. Wymieniona faktura opiewała na kwotę 20 tysięcy złotych.
Prokuratura Rejonowa Białystok-Północ przekazała już zawiadomienie do policji, która prowadzi postępowanie sprawdzające. W grę może wchodzić oszustwo związane z fałszowaniem dokumentów bankowych albo przywłaszczenie pieniędzy.
- Anna W. od 1 października u nas już nie pracuje - powiedział "Gazecie Współczesnej" prezes Podl.ZPN Witold Dawidowski. - W rozmowie telefonicznej przyznała się ona do popełnienia tego czynu. Przeprosiła. Mówiła, że jej wstyd. Trudno teraz określić jak dużo pieniędzy "wypłynęło" ze związku. Mam nadzieję, że odzyskamy pieniądze. W tej chwili zabezpieczone zostały wszystkie dokumenty - dodaje prezes.
Kontrole nic nie wykazały
Na nasze pytanie jak to było możliwe, że przez okres co najmniej dwóch lat nikt nie spostrzegł nieprawidłowości w prowadzeniu księgowości, prezes odpowiedział: - Żadna z kontroli niczego nie stwierdziła. W dokumentach, które były nie do odróżnienia od prawdziwych, wszystko się zgadzało.
Także przewodniczący Komisji Rewizyjnej piłkarskiej centrali Józef Maliszewski powiedział nam, że nie było podstaw do podejrzeń. - Teraz wyciągi mają elektroniczny zapis, nie mają żadnych stempli. Co do pracy pani Ani żadna kontrola związkowa nie wykazała zastrzeżeń. Wcześniej jedynie sygnalizowaliśmy formalne uwagi związane z bałaganiarstwem w dokumentach. Dotyczyły one między innymi nieprawidłowego opisywania dowodów finansowych. Mówiłem o tym nawet na walnym zebraniu związku w 2004 roku - twierdzi Maliszewski.
Czyn swojej pracownicy zszokował cały zarząd.
- Sprawa to przykra. Człowiek ufał osobie, był na dobrej stopie koleżeńskiej, a ona bezczelnie nas okradła - mówi z wielkim żalem bezpośredni przełożony Anny W. Henryk Pasierski.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?