Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Nagranie prawdy

(tom)
Większość dokumentów prokuratorskich i sądowych Dziarnowski wozi cały czas, na wszelki wypadek, ze sobą. W teczce ma też magnetofon. Nigdy nie wiadomo, kiedy może się przydać.
Większość dokumentów prokuratorskich i sądowych Dziarnowski wozi cały czas, na wszelki wypadek, ze sobą. W teczce ma też magnetofon. Nigdy nie wiadomo, kiedy może się przydać. T. Kubaszewski
Powiedz, kto mnie załatwił? - dobiegający z taśmy głos Janusza Dziarnowskiego, byłego policjanta, słychać wyraźnie. - Komendant Pieńczykowski, razem z prokuratorem - odpowiada Karol Ch., do niedawna naczelnik sekcji kryminalnej w augustowskiej komendzie. Nazwisko prokuratora nagrało się jednak nie najlepiej. Na taki moment Dziarnowski czekał prawie cztery lata.

- Wyrzucili mnie z policji dlatego, że byłem krnąbrny, nie dałem sobie dmuchać w kaszę - opowiada. - Głośno też mówiłem, co myślę.
Usłyszał, co chciał
4 stycznia przemierzał jedną z ulic w Augustowie. Nagle jakiś samochód zajechał mu drogę. Udało mu się dopaść odjeżdżający pojazd. Za kierownicą siedział Karol Ch. - dawny przełożony z policji.
- Wyraźnie czuć było od niego alkohol - opowiada Dziarnowski.
Miał przy sobie niewielki magnetofon. Schował urządzenie do kieszeni i włączył. Ch. zależało na tym, żeby nie powiadamiać policji. Za kilkanaście dni odchodził na emeryturę. Wszystkie formalności zostały już załatwione. Gdyby jednak okazało się, że prowadził w stanie nietrzeźwym, wiele się jeszcze mogło zmienić. Odpowiedział więc na pytanie swego dawnego podwładnego.
Sędziowie nie mieli wątpliwości
W 2001 roku w Augustowie doszło do kolizji drogowej. Jedno prywatne auto potrąciło drugie. Nikomu nic się nie stało. Okazało się, że sprawcą kolizji jest miejscowy policjant, który prowadził pojazd po pijanemu. Dziarnowski spał w tym czasie na tylnym siedzeniu, bo, jak przyznaje, był kompletnie pijany. Zeznał, że za kierownicą siedział brat policjanta. Tak było, kiedy wszyscy wsiadali do auta. Później bracia się pokłócili i zamienili miejscami.
Sprawa składania przez policjanta fałszywych zeznań została w błyskawicznym trybie wyłączona do osobnego postępowania. To wówczas mieli zadziałać komendant i prokurator. Nie pomogło nawet to, że z czasem Dziarnowski sprostował zeznania. Jak twierdzi, wtedy, gdy kolega przyznał, że to on prowadził samochód.
Sądy dwóch instancji nie miały jednak wątpliwości. Został skazany na karę więzienia w zawieszeniu. Prokuratura udowadniała, że wcale nie był taki pijany i wszystko powinien pamiętać. W 2003 roku rozstał się z pracą w policji. Po siedmiu latach nienagannej służby, m.in. dwukrotnie wyróżnionej nagrodą pieniężną przez komendanta wojewódzkiego.
Nadal szuka sprawiedliwości
Karol Ch., były naczelnik sekcji kryminalnej, jest już na emeryturze. W trakcie zdarzenia z 4 stycznia trzeźwy, jak się okazało, nie był. Jak wykazało badanie krwi - miał 0,44 prom. alkoholu.
- To głupoty - mówi o nagraniu dokonanym przez Dziarnowskiego. - Owszem, komendant zastanawiał się w 2001 roku nad natychmiastowym zwolnieniem tego policjanta, ale nie dlatego, iż go nie lubił, lecz, że ten próbował kryć kolegę. I chyba rzeczywiście konsultował to z jakimś prokuratorem, ale na pewno nie z Jarosławem Tkaczukiem.
Szef augustowskiej prokuratury w ogóle sprawy sobie nie przypomina. Niewiele pamięta również komendant Jerzy Pieńczykowski.
Dziarnowski jednak nie ustępuje. Złożył doniesienie do prokuratury. Napisał w nim, że komendant, wykorzystując stanowisko służbowe, doprowadził do jego niesłusznego skazania, a potem zwolnienia z policji. Śledztwo trwa.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na wspolczesna.pl Gazeta Współczesna