Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Magazyn. Los je mocno doświadczył, a sąd skrzywdził. Będą walczyć dalej

Helena Wysocka
- Amelka (z lewej) bardzo dobrze się uczy - mówi Zofia Babkowska. - Gdyby otrzymała rentę, miałaby szansę na porządne wykształcenie. A tak nie wiadomo, jak będzie.
- Amelka (z lewej) bardzo dobrze się uczy - mówi Zofia Babkowska. - Gdyby otrzymała rentę, miałaby szansę na porządne wykształcenie. A tak nie wiadomo, jak będzie. H. Wysocka
Straciły tatę i pozostały bez środków do życia. Suwalski sąd właśnie odrzucił ich wniosek o przyznanie renty, bo ojciec pracował parę miesięcy krócej, niż powinien. - Nie mógł, bo był chory psychicznie - tłumaczy babcia dziewczynek Zofia Babkowska. Ale sąd miał odmienne zdanie.

Matka dziewczynek czeka na uzasadnienie orzeczenia i będzie je skarżyć do sądu w Białymstoku. - Nie dam skrzywdzić dzieci - zapewnia. - Nie mogą być karane za to, że ich ojciec w ostatnich latach chorował, co potwierdzają lekarze i nie szukał posady. On nie spędzał życia pod budką z piwem, przepracował w sumie ponad 20 lat. Czy to się nie liczy?

Kobieta chce też prosić o pomoc Rzecznika Praw Dziecka.

Choroba goniła chorobę

Suwałki, niewielkie osiedle domów komunalnych. W jednym z nich, takim z odrapaną elewacją i starymi schodami mieszkają Babkowscy. Pani Zofia od lat poszukuje stałego zatrudnienia. Nie ma, więc chwyta się robót dorywczych, by mieć co włożyć do garnka. Jej mąż, też od lat, walczy z nawracającą chorobą nowotworową. Większość renty, którą otrzymuje idzie na leki. Reszta na rachunki i jedzenie.

- Nieraz trzeba nieźle kombinować, by mieć co włożyć do garnka - nie kryje pani Zofia. - Tym bardziej, że nie jesteśmy sami.

W zadbanym, czystym, ale ciasnym mieszkaniu Babkowskich żyje też ich córka z dwójką małych dzieci. Amelia ma siedem lat, Ola - zaledwie dwa. Na początku minionego roku straciły ojca. Lekarze stwierdzili, że cierpiał on na depresję.

Tadeusz K., bo o nim mowa miał 54 lata. Pracował na wielu suwalskich budowach jako inspektor nadzoru, albo kierownik. Od lat skarżył się na różnego rodzaju dolegliwości. Narzekał na bóle kręgosłupa i problemy z żołądkiem. Leczył się w wielu poradniach specjalistycznych. Jego medyczne karty pękają w szwach. - Choroba goniła chorobę. A dwa lata temu sytuacja znacznie się pogorszyła - opowiada pani Zofia. - Ciągle coś mu dolegało. Był taki czas, że w ciągu dwóch miesięcy aż pięciokrotnie był w szpitalu.

Schudł, zaczął dziwnie się zachowywać. Rodzina sądziła, że nasiliły się dolegliwości gastryczne, ale lekarze skierowali go do psychiatry i okazało się, że mieli nosa. Specjaliści stwierdzili bowiem, że ma „myślenie paranoidale typu wrogości, podejrzliwości, zachowuje się psychotycznie”.

W styczniu minionego roku lekarze zalecili Tadeuszowi K. silne leki psychotropowe. Przyjmował je przez kilka dni, ale bardzo źle się czuł. Pocił się, tracił przytomność.

- Przed weekendem skonsultował się z psychiatrą - opowiada pani Zofia. - Ten poradził, by Tadeusz odstawił lekarstwa i w poniedziałek zgłosił się na badanie.

Nie poszedł. Dwa dni później wstał skoro świt. Ogolił się, ubrał, wziął saszetkę z dokumentami i wyszedł z domu. Zachowywał się tak, jakby miał coś pilnego do załatwienia. Parę dni później ciało mężczyzny znalazł przypadkowy mężczyzna. Znajdowało się kilkaset metrów od domu, w niewielkim lasku, obok jednego z marketów.

- Nie poradził sobie z emocjami, a nie umiał prosić o pomoc - dodaje Babkowska.

Dwa złote na jedzenie

Od ponad roku matka Amelki i Oli próbuje zapewnić im godziwe życie.

Najpierw wystąpiła do suwalskich władz z prośbą o przydział komunalnego mieszkania. Wniosek trafił jednak do kosza. Nie dlatego, że w mieście nie było wolnych lokali. Okazało się bowiem, że mieszkanie, które sieroty dzielą z dziadkami jest za duże. Powierzchnia przekracza dozwoloną o... 2 centymetry kwadratowe na osobę.

Po naszej interwencji radni miejscy doprecyzowali uchwałę, która reguluje kwestie przydziału mieszkań. Dopisali, że limity powierzchni nie dotyczą półsierot. Jest więc szansa, że w przyszłym roku Amelka i Ola będą miały swoje pokoje. Ale nie wiadomo, czy matka dziewczynek będzie miała z czego za nie zapłacić. Kobieta pracuje w jednym z marketów, otrzymuje najniższą z możliwych pensji. Prosiła Miejski Ośrodek Pomocy Społecznej w Suwałkach o wsparcie i je otrzymała. Tyle tylko, że nie wiadomo, czy z tej pomocy śmiać się, czy płakać. Amelka ma bezpłatne obiady w szkole. Niby dobre i to, ale jeden posiłek to trochę mało. Natomiast Ola otrzymała 60 zł zasiłku na dożywianie.

- Dwa złote na dzień - przelicza pani Zofia. - Za taką kwotę to nawet kilograma kości nie da się kupić, a co dopiero wykarmić dziecko.

Póki co, wspiera i będzie wspierać swoje wnuczki. Ale jak długo wystarczy jej sił, nie wiadomo.

- Gdyby miały rentę, byłoby zupełnie inaczej - nie ukrywa suwalczanka. - Przynajmniej miałyby z czego się wykształcić.

O przyznanie świadczenia matka dziewczynek wystąpiła już w minionym roku. Ale ZUS odmówił. W decyzji podał, że Tadeusz K. pracował za krótko. W ostatnich dziesięciu latach powinien być zatrudniony przez pięć lat, a był przez cztery lata, cztery miesiące i dwa dni.

- Zabrakło niecałe osiem miesięcy - wylicza pani Zofia. - Ale Tadeusz nie posiadał wszystkich świadectw pracy.

Fakt zatrudnienia w jednej z firm potwierdza świadek. Jego oświadczenie uznawał urząd pracy, gdzie K. pobierał zasiłek. Ale ZUS - nie wziął dokumentu pod uwagę.

Jedno badanie to za mało?

Sprawa trafiła do suwalskiego sądu. W odwołaniu od decyzji zakładu ubezpieczeniowego Babkowscy podnieśli, że ojciec dzieci nie mógł pracować, ponieważ był chory.

„Targnięcia się na swoje życie nie dokonuje przecież osoba zdrowa, szczęśliwa i w pełni akceptująca swoją egzystencję (...). Zaburzenia depresyjne nie pojawiają się jednego dnia. Choroba musiała rozwijać się kilka lat (...) - czytamy w piśmie skierowanym do sądu.

- To nie były nasze przemyślenia, tylko opinia lekarzy - dodaje pani Zofia.

Faktycznie, specjaliści stwierdzili w opinii uzupełniającej, że zaburzenia depresyjne zaczęły najpewniej pojawiać się 3-4 lata przed śmiercią. Tyle tylko, że wówczas choroba nie była zdiagnozowana. Nikt nie skierował bowiem Tadeusza K. na badania psychiatryczne. A on albo nie dostrzegał zaburzeń, albo wstydził się prosić o fachową pomoc.

Ale sąd nie podzielił tej opinii. Za wiarygodną przyjął stanowisko innego biegłego, który uznał, że na podstawie jednego badania nie można stwierdzić, czy ktoś jest chory psychicznie, czy nie. A taka sytuacja miała miejsce w przypadku Tadeusza K.

- Prosiliśmy, by sąd przesłuchał lekarzy, którzy leczyli Tadeusza, ale wniosek został odrzucony - dodaje pani Zofia. - Podobnie, jak inny.

Rodzina zmarłego sugerowała też, by do celów rentowych przyjąć inny okres. Ten, sprzed choroby. Wtedy spełniłby wymogi ustawowe i dzieci miałyby rentę.

- Będziemy o nie walczyć - zapowiada Zofia Babkowska. - Los i tak je skrzywdził, bo straciły ojca. Niech więc przynajmniej nie cierpią niedostatku.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na wspolczesna.pl Gazeta Współczesna