Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Zauważył nieprawidłowości i... go skazali

Tomasz Kubaszewski
– Ot, i groźnego bandytę ze mnie zrobili – mówi Izydor Wysocki.
– Ot, i groźnego bandytę ze mnie zrobili – mówi Izydor Wysocki.
Wyszło tak, jakby ukarali mnie za to, że złapałem złodzieja - Izydor Wysocki, mieszkaniec podaugustowskiej Turówki nadziwić się nie może wyrokowi sądu.

Właśnie został uznany za winnego. Tyle, że sąd odstąpił od wymierzenia kary. - Nigdy się z tym nie pogodzę - mówi. - Będę się odwoływał choćby do samej Warszawy.

Była niedziela, 21 listopada ubiegłego roku. Wybory samorządowe. Izydor Wysocki to świadomy obywatel. Wie, że głosować trzeba. Przez osiem lat był zresztą radnym gminy Augustów, ale potem zrezygnował.

- Dość miałem tego wszystkiego - tłumaczy. - Pojedynczy człowiek nic nie jest w stanie zrobić. A jak się kopiesz z koniem, czyli z władzą, to zazwyczaj obrywasz.

Choć sam już nie kandydował, chciał oddać swój głos na najlepszych. Z nadzieją, że może im jednak coś się uda... .

Lokal wyborczy znajdował się w Domu Kultury w Żarnowie. Pojechali tam razem z żoną.

Gdzie to towarzystwo?
- Wszedłem i zbaraniałem - opowiada Wysocki. - W lokalu wyborczym był tylko jeden człowiek. W dodatku... grzebał w urnie! Wyglądało to tak, jakby dokładał karty z głosami.

Wysocki nie mógł nie zareagować.

- Fałszuje się tu wybory - powiedział podniesionym głosem. - Gdzie jest to całe towarzystwo?
"Towarzystwo", czyli komisja wyborcza, zaczęło się zbiegać.

- Pan, do cholery, zawsze czegoś się czepia - jedna z członkiń komisji nie dawała za wygraną. - Wiecznie panu coś się nie podoba.

Wysockiemu, jak sam przyznaje człowiekowi nerwowemu, najbardziej nie spodobało się to "do cholery". Dodał więc coś o oszustach i o tym, że wybory są niedemokratyczne.

- Jak pan się nie uspokoi, to wezwę policję - powiedziała członkini komisji.

- Bardzo dobrze, niech pani wzywa - odparł Wysocki.

Niebawem na miejscu był już dzielnicowy.

- Pan Wysocki mówił podniesionym głosem - zeznawał potem przed sądem. - Znam go dobrych kilka lat i wiem, że zazwyczaj głośno wyraża swoje poglądy.

Policjant wysłuchał tego, co mieli do powiedzenia zarówno Wysocki, jak i członkowie komisji wyborczej i odjechał. Chwilę potem Wysoccy oddali swoje głosy i też pojechali.

Trzech członków obowiązkowo
Policja przystąpiła do dzieła. Na wszystko paragraf można znaleźć. Okazało się, że Wysocki "głośnym krzykiem zakłócił porządek publiczny". Wniosek o ukaranie poszedł więc do sądu.

Było też wprawdzie drugie postępowanie, dotyczące ewentualnego złamania przepisów wyborczych, ale zostało umorzone. Zajmował się tym także sąd, bo wniosek złożył jeden z komitetów wyborczych. Bo to, że ktoś grzebie w urnie, a w lokalu nie ma przynajmniej trzech członków komisji normalne bynajmniej nie jest.

"Grzebiącym" okazał się wiceprzewodniczący komisji. Sąd uznał, że po prostu upychał linijką karty. Miały wystawać ze zbyt małej urny. Ale to, że w lokalu przebywał sam, było już naruszeniem prawa. Ordynacja wyborcza nie pozostawia żadnej dowolności - w pomieszczeniu, w którym odbywa się głosowanie, musi być cały czas przynajmniej trzech członków komisji. W tym przypadku Wysocki miał więc rację. Konsekwencji nikt jednak żadnych nie poniósł. Sąd stwierdził, że choć przepisy złamano, dla wyniku wyborów nie miało to znaczenia.

Nie był grzeczny do kobiet
- Komu ja ten porządek zakłóciłem? - dziwił się Wysocki siedząc na ławie oskarżonych augustowskiego sądu. - Tej jednej osobie, która była w lokalu? I co to znaczy "głośnym krzykiem"? Wszyscy, co mnie choć trochę znają, wiedzą, że ja zawsze głośno mówię.

W wyjaśnianie tej historii organy ścigania i wymiaru sprawiedliwości zaangażowały się z należytą troską oraz powagą. Było przesłuchiwanie świadków, roztrząsanie, co i kto powiedział.

- Nie był grzeczny do kobiet - podsumował zachowanie Wysockiego członek komisji wyborczej.

- Wyzywał komisję, że niedemokratyczna, że oszuści, złodzieje - dodała jedna z kobiet. - U tego pana, to zresztą stała melodia. Wpadł w amok, że tutaj niby dzieje się jakaś straszna rzecz.

Wysocki siedział i słuchał.

- Ot i bandytę znaleźli - mówił pod nosem.

Ale żartów nie było tu żadnych. Za zakłócenie porządku można nawet trafić za kratki. W najlepszym razie - zapłacić grzywnę.

- Jak mnie skażą i dadzą coś do płacenia, od razu powiem, żeby zamienili to na więzienie - mówił na sądowym korytarzu.

Sam jednak w skazanie chyba nie wierzył.

- To nie ja na tej ławie powinienem siedzieć - komentował.

Co wolno obywatelowi?
Oskarżający Wysockiego policjant nie miał wątpliwości, że wina została udowodniona.

- To zachowanie odbiegało od powszechnie obowiązujących norm - argumentował.

I zażądał kary grzywny w wysokości 550 złotych.

- Istotą tej sprawy jest to, jak obywatel może zaprotestować przeciwko łamaniu prawa - mówił z kolei broniący Wysockiego Sebastian Piekarski. - Żadna granica nie została w tym przypadku przekroczona. Nie możemy przecież karać obywateli za to, że wskazują na naruszanie przepisów.

Sąd udał się na naradę.

- No chyba za coś takiego nie skażą? - dopytywał na korytarzu coraz mniej pewny Wysocki.

A tu niespodzianka - winny. Bo porządek zakłócił. Mówił głośno, czyli krzyczał. I nawet jeśli dostrzegł jakieś nieprawidłowości, to powinien postąpić inaczej. Na przykład wnieść protest wyborczy do sądu.

Potraktowano go jednak łagodnie. Sąd odstąpił od wymierzenia kary. Ale nie dlatego, że Wysocki zareagował na nieprawidłowości, że występował w słusznej sprawie, lecz z tego powodu, iż po prostu ma taki charakter. Jaki konkretnie? Tego sąd akurat nie rozwinął.

- Więcej na żadne wybory nie pójdę - denerwuje się Wysocki. - Bo ja nie z tych, co odwracają się i udają, że nie widzą. Lepiej losu nie kusić, bo jeszcze zrobią ze mnie recydywistę.

Ale uznania go za winnego odpuścić nie zamierza.

- Będę się odwoływał wszędzie, gdzie tylko się da - zapowiada. - Przecież tak być nie może. W jakim my kraju żyjemy? Ja niczego złego nikomu nie zrobiłem.

Sprawa trafi więc pewnie do sądu okręgowego. Dobrze jeszcze, że w tym przypadku można zastosować tzw. postępowanie uproszczone i wystarczy jeden sędzia, a nie, jak to zwykle bywa - trzech.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na wspolczesna.pl Gazeta Współczesna