Dość tej nędzy!

Hanna Mysiak pracuje na oddziale ginekologiczno-położniczym zambrowskiego szpitala. Ma 18-letni staż pracy. Jej miesięczna pensja to 650 zł na rękę. Tyle zarabia większość tzw. średniego personelu zambrowskiego szpitala. Więcej dostają tylko pielęgniarki na bloku operacyjnym. Kobiety są rozgoryczone i zdesperowane. Nie chcą dłużej pracować za takie pieniądze.
Podwyżka o 40 zł
- Dwa lata temu, kiedy Szpital Ogólny został przekształcony w miejską spółkę, zgodziłyśmy się na obniżkę pensji, bo obiecywano nam, że dostaniemy podwyżki w pierwszej kolejności - mówi jedna z pielęgniarek. - Przez ten czas nie dostałyśmy nawet złotówki więcej, a lekarze zarabiają więcej niż dwa lata temu. My dostajemy tyle, co salowe. To poniżające, głodowe stawki.
Położne już w lipcu br. wystosowały do prezesa szpitala pismo, w którym protestowały przeciw zróżnicowaniu wynagrodzenia średniego personelu i żądały zrównania płac. Nie otrzymały odpowiedzi. Dzień przed Wigilią okazało się, że w najbliższym czasie niewiele się zmieni. Prezes szpitala zaproponował pielęgniarkom podwyżki średnio o 90 zł i umowy na trzy lata. Po spotkaniu personelu z burmistrzem Zambrowa i prezesem okazało się, że ci najmniej zarabiający mogą dodatkowo otrzymać po 40 zł.
Większość z pielęgniarek nie podpisała nowych umów.
- Traktuje się nas jak przedmioty, nikt z nami nie rozmawia, tylko wciąż straszy się nas zwolnieniami - denerwują się kobiety. - Teraz się okaże, że przez nas trzeba zamknąć szpital, a my chcemy pracować i godnie żyć - podkreślają.
Chcą poborów sprzed dwóch lat
Wczoraj pielęgniarki i położne zjawiły się z prośbą o mediację u posła Wojciecha Borzuchowskiego. Potem w Urzędzie Miejskim odbyło się posiedzenie komisji zdrowia.
- Nie chcemy wiele, tylko płac na poziomie sprzed dwóch lat. Nie mamy już za co żyć, a często jesteśmy jedynymi żywicielami rodziny - tłumaczyły kobiety. - Nie zgodzimy się pracować za mniej niż 1 tys. zł pensji zasadniczej.
Dzisiaj o płacach pielęgniarek i położnych będą dyskutowali radni Zambrowa.