Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Rzeki pod młotek

Ewa Sznejder
Wędkarzy irytuje fakt, że gospodarstwo rybacko-rolne Mirosława Goduli nie ma żadnego doświadczenia. W Motyce nad Łojewkiem mają powstać stawy, służące hodowli narybku. Na razie jest tam tylko rozpadający się młyn.
Wędkarzy irytuje fakt, że gospodarstwo rybacko-rolne Mirosława Goduli nie ma żadnego doświadczenia. W Motyce nad Łojewkiem mają powstać stawy, służące hodowli narybku. Na razie jest tam tylko rozpadający się młyn. Gabor Lorinczy
- Oddanie Pisy i Narwi w prywatne ręce oznacza jedno: rabunkową eksploatację rzek, nastawienie wyłącznie na zysk - alarmują wędkarze z Łomży i okolic. Wkrótce zostanie rozstrzygnięty konkurs na dzierżawę obu rzek. Bardzo duże szanse na jego wygranie ma prywatne gospodarstwo rybacko-rolne.

Do tej pory od dziesiątek lat Pisę i Narew dzierżawił Polski Związek Wędkarski.
- Ze składek członkowskich i organizacyjnych przez lata dbaliśmy o ochronę rzek - mówią wędkarze zrzeszeni w związku. - Tylko w tym roku wpuściliśmy dziewięć ton ryb: szczupaków, karpi, karasi, linów. W Łojewku można łowić pstrągi i lipienie. Pilnujemy, żeby nie było kłusownictwa. Wyeliminowaliśmy rybaków sieciowych i za wzorową gospodarkę dostaliśmy 350 tys. zł nagrody z Narodowego Funduszu Ochrony Środowiska - wyliczają. - A teraz gospodarstwo, które istnieje tylko na papierze, przejmie najbardziej łowne tereny w regionie.
Dzierżawa pod nadzorem
Wędkarze wysłali protest do wojewody podlaskiego i zaapelowali do Regionalnego Zarządu Gospodarki Wodnej o odrzucenie oferty prywatnego gospodarstwa. Tymczasem to oferta Polskiego Związku Wędkarskiego została odrzucona w pierwszym etapie konkursu, bo nie spełniała wymogów formalnych.
- Postępowanie nie zostało jednak zakończone - tłumaczy Leszek Bagiński, dyrektor Regionalnego Zarządu Gospodarki Wodnej w Warszawie. - Nie wiemy jak się skończy, ale nie jest tak, że ktoś może prowadzić beztroską dewastację. Z każdym dzierżawcą podpisujemy umowę, która musi być przestrzegana pod groźbą rozwiązania. Dzierżawca musi wywiązać się z tego, co napisał w operacie rybackim.
Ten właśnie dokument jest szczegółowo sprawdzany. RZGW zwrócił się do Uniwersytetu Warmińsko-Mazurskiego o jego ekspertyzę.
Bez administracji taniej
Mirosław Godula, właściciel Gospodarstwa Rybacko-Rolnego "Projekt rewitalizacji rzek Pisy i Narwi", ubiegający się o dzierżawę rzek, uważa, że obawy wędkarzy są przedwczesne.
- Przecież nasza gospodarka będzie nastawiona na wędkarzy, bo to ich opłaty stanowią o dochodowości przedsięwzięcia - mówi. - Jeżeli otrzymamy opłaty za wędkowanie na dotychczasowym poziomie, wpuścimy do rzek pięć razy tyle ryb, co PZW. My nie mamy - w przeciwieństwie do nich - administracji, którą trzeba opłacać. To oni zachwiali równowagę w rzekach. Były czasy, że obok siebie łowili wędkarze i rybacy, a ryb było w bród. Teraz tak nie jest, więc chyba coś tu nie gra.
Mimo zapewnień Goduli i urzędników z RZGW, wędkarze nie ufają "prywaciarzowi". Zwłaszcza, że gospodarstwo jest zarejestrowane w warszawskiej kancelarii notarialnej i nie prowadzi na razie żadnej działalności.
- Na jeziorach też mówili, że nic się nie zmieni - powątpiewa wędkujący od 30 lat łomżanin. Najpierw łowiono sieciami o oczkach na 10 cm, potem na 8, 6 i w końcu 4. To będą odłowy, odłowy i jeszcze raz odłowy. Wybiorą ryby i zrzekną się dzierżawy.
Konkurs zostanie rozstrzygnięty prawdopodobnie w ciągu najbliższego miesiąca.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na wspolczesna.pl Gazeta Współczesna