Zdarzenie miało miejsce nad ranem 1 stycznia. Grupa młodych ludzi witała nowy rok na prywatce w domu jednego z nich. Nad ranem jedna z dziewcząt chciała pójść do domu. Otworzyła drzwi i zobaczyła siedzącego mężczyznę, który zapowiedział, że jej nie przepuści. Był to pijany sąsiad. Dziewczyna cofnęła się do mieszkania i zadzwoniła na policję. Po 20 minutach, gdy nie pojawił się radiowóz, zadzwoniła ponownie. Kiedy pojawili się funkcjonariusze policji, porozmawiali z żoną sąsiada i weszli do mieszkania, w którym odbywała się prywatka.
- Koledzy mówili, że policjanci nie pytali nikogo o zgodę na wejście do mieszkania - mówi Tomasz Szamaszko. - Przecież to skandal. Nawet się nie wylegitymowali.
Tomasz drzemał wówczas w fotelu. Policjanci zapytali kolegów o nazwisko chłopca, a gdy je poznali, wówczas "złapali go oburącz, za kark i pod ramiona, zakuli w kajdanki i wywlekli do radiowozu bez butów ani wierzchniego okrycia" - opowiada ojciec pobitego chłopca.
Z notatki policyjnej wynika inna wersja zdarzeń. 20-latek nie chciał podać swoich danych personalnych, więc policjanci uznali za swój obowiązek wydobycie ich. Został doprowadzony do radiowozu.
- Jeśli jest zgłoszona interwencja i policjanci udają się na miejsce zdarzenia, wówczas ich obowiązkiem jest wylegitymowanie osób biorących udział w zdarzeniu - wyjaśnia podinsp. Ireneusz Gliniecki, komendant powiatowy policji w Grajewie. - Mężczyzna nie podał swoich danych osobowych, pomimo takiego obowiązku. Zachowywał się arogancko, odmówił wykonania jakichkolwiek poleceń, ponadto podjął próbę ucieczki - dodaje komendant.
Zdaniem Józefa Szamaszko, ojca pobitego chłopca i byłego policjanta, notatka nie została sporządzona wiarygodnie.
- Mam obawy co do treści notatki sporządzonej z interwencji. Według mnie, była ona sporządzona w obronie funkcjonariuszy, którzy dopuścili się przekroczenia uprawnień - mówi Szamaszko.
Komendant Gliniecki twierdzi, że nie ma możliwości, aby notatka przedstawiała inny przebieg interwencji niż w rzeczywistości.
- Policjant ma obowiązek precyzyjnie przedstawić stan faktyczny zaistniałej sytuacji - zapewnia Gliniecki.
Wg chłopaka, w komendzie policji rozegrał się ciąg dalszy wydarzeń. Prawdziwy horror. Pobiło go trzech funkcjonariuszy. Poszkodowany został zbadany alkomatem i okazało się, że tego ranka miał prawie 3 promile alkoholu w wydychanym powietrzu. Koledzy, którzy przyszli pod komendę policji, przynieśli buty i kurtkę poszkodowanego, zapewniają, że z mieszkania Tomasz został wyciągnięty bez jakichkolwiek oznak zadrapania. Wyszedł z podbitym okiem.
Sprawą zajął się prokurator rejonowy w Grajewie.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?