Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Wózek ochronił dziecko

Aleksandra Szyc-Kaczyńska Katarzyna Kaleta
Na wózek z sześciomiesięczną Amelią spadła z dachu ogromna bryła lodu. - Całe szczęście, że była osłonięta budką, bo chyba by zginęła - opowiadają przerażeni świadkowie zdarzenia.

Tuż przed godziną 11.00 matka prowadziła wózek aleją Legionów. Ruch był duży, jak zwykle o tej porze, tuż po otwarciu sklepów. Kiedy kobieta przechodziła obok apteki przy centrum handlowym 4 plus, na wózek z wysokości trzeciego piętra spadła ogromna bryła lodu.
- Szedłem tuż obok, akurat chciałem wyprzedzić kobietę, bo z wózkiem szła wolniej - opowiada Marcin, uczeń Zespołu Szkół Drzewnych w Łomży. - Lód spadł z ogromną siłą, nawet nie wiem skąd.
- Zdążyłam tylko się odsunąć, bo kątem oka zauważyłam, że coś spada z dachu - mówi Henryka Milewska z Łomży. - Usłyszałam jedynie łomot śniegu i płacz. Byłam przerażona.
Bryła zamarzniętego śniegu zwaliła się na budkę wózka. Siła była tak ogromna, że daszek się wygiął, odpadło koło, zniszczył się koszyk pod wózkiem.
- Centralnie na ten wózek spadło - potwierdza kolejny świadek. - Dziecko w płacz, matka była tak przerażona, że numeru w komórce nie mogła wybrać. Coś okropnego.
Na pomoc kobiecie pospieszyli przechodnie i pracownicy pobliskich sklepów.
- Maleństwo miało śnieg nawet w kocyku - opowiada Michał, uczeń ZDZ. - Pomogliśmy wyjąć dziewczynkę, a połamany wózek wnieśliśmy na schodki, żeby nie zawadzał.
Wezwano policję i pogotowie. Matkę uspokajały pracownice pobliskiego sklepu z telefonami komórkowymi. Dziecko utuliła jedna z kobiet. Chwilę później na miejsce zdarzenia przyjechał ojciec Amelki, Janusz Wasilewski.
- Szła sobie po chodniku - próbuje zrozumieć zdenerwowany. - Ktoś za to odpowiada, to nie powinno się zdarzyć.
Matka z córką trafiły do łomżyńskiego szpitala. Lekarze zbadali dziecko. Po południu obie były już w domu.
- Amelka została wypuszczona do domu pod warunkiem, że będziemy bacznie obserwować jej zachowanie - mówi ojciec. - Gdyby działo się coś niepokojącego, mamy natychmiast jechać do szpitala.
Rodzice wciąż nie mogą dojść do siebie, są przerażeni, że mało brakowało, a doszłoby do tragedii.
- Żonę z tych nerwów rozbolała głowa - opowiada ojciec Amelki. - Chodzi po domu roztrzęsiona, nie może dojść do siebie.
Okoliczności zdarzenia bada łomżyńska policja. Niewykluczone, że administrator budynku odpowie za stworzenie zagrożenia dla życia i zdrowia. Nie udało nam się z nim skontaktować.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na wspolczesna.pl Gazeta Współczesna