Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Tyramy nadliczbowo

(bisu)
R. Mogilewski
Oficjalnie mieszkańcy województwa podlaskiego pracują przepisowych 48 godzin tygodniowo wraz z nadgodzinami. Rzeczywistość jest jednak inna. Aby zarobić "normalne pieniądze" musimy tyrać po godzinach.

Parlament Europejski chce wprowadzić maksymalnie 48-godzinny tydzień pracy oraz wliczanie dyżurów do czasu pracy. Oznaczałoby to, że podlascy pracownicy nie mieliby możliwości dorobienia w ramach nadgodzin. Obecnie czas pracy w Polsce również wynosi 48 godzin, ale przeciętnie, wraz z nadgodzinami. Normalny czas pracy to 40 godz. w tygodniu, nadliczbowo zaś możemy pracować 8 godz. tygodniowo. Jednak polskie przepisy mają wiele kruczków prawnych, które są wykorzystywane przez pracodawców. Pozwalają one w praktyce na kilkunastogodzinny czas pracy. Tylko więc teoretycznie mieszkańcy województwa podlaskiego pracują jak w Unii Europejskiej.
Naszym zarobkom daleko jeszcze do tych, jakie otrzymują mieszkańcy zachodniej Europy. Przeciętne wynagrodzenie w branży przedsiębiorstw wynosi ponad 2 tys. zł, jednak jest to średnia wzięta z zarobków zarówno pracownika fizycznego, jak też prezesa. Paradoksem jest fakt, że tysiąc złotych zarabia w województwie podlaskim zarówno mechanik samochodowy, jak też pracownik banku, który ma dwa fakultety wyższej uczelni. W tym drugim przypadku jednak nie ma możliwości dodatkowego zarobku w ramach nadgodzin. Ale tam, gdzie można, Podlasianie łapią tak dużo dodatkowych godzin pracy, jak to możliwe. Tyrają nadliczbowo, żeby dorobić do pensji.
- Niby pracuję te przepisowe 40 godzin, jednak jest to za mało, żeby zapewnić sobie i rodzinie godziwe warunki życia - stwierdził Krzysztof, który jest zatrudniony w jednym z białostockich zakładów mechanicznych. - Staram się dorobić po godzinach, w związku z czym mój czas pracy wydłuża się nawet do 12 godzin dziennie.
Taka sytuacja jeszcze jest zgodna z polskimi przepisami pracy. Jeśli jednak wejdą w życie dyrektywy unijne, pracodawcy będą musieli zatrudnić dodatkowych pracowników, a w ramach oszczędności zapewne wszystkim zmniejszą wypłaty. Uderzy to w wiele podlaskich rodzin, zwłaszcza tych, gdzie zarobki są bardzo niskie.
- Pracuję jako stróż nocy w stolarni, gdzie zmianę mam co drugi dzień, moja dniówka ma 24 godz. - powiedział Jan B. z Mielnika k. Siemiatycz. - Za to miesięcznie zarabiam niewiele ponad 400 zł. Mam jeszcze dzieci na studiach, więc nie mogę sobie pozwolić na tak niskie zarobki i często biorę nadgodziny. Gdybym nie mógł tego robić, za co kupiłbym jedzenie i zapewnił edukację dzieciom?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na wspolczesna.pl Gazeta Współczesna