Janina Jarosz założyła firmę handlową ponad 20 lat temu. Na przełomie lat 80. i 90. zatrudniała 30 osób. Teraz - tylko siebie.
- Wszystko szło dobrze, dopóki w 1993 r. nie zaczęły się w mojej firmie wizyty kontrolerów z Urzędu Kontroli Skarbowej w Łomży - wspomina kobieta. - Od tego czasu mam je ciągle.
Najgorszy był rok 1998, kiedy - jak twierdzi Janina Jarosz - przez 365 dni byli u niej jacyś kontrolerzy na przemian: z Państwowej Inspekcji Handlowe, Inspekcji Pracy, Urzędu Kontroli Skarbowej i Zakładu Ubezpieczeń Społecznych.
- To sparaliżowało pracę całej firmy, każdy kto prowadzi własny interes, wie, jak absorbują wszelkie inspekcje - kiwa głową Janina Jarosz. - Potem były kary, dodatkowe podatki. Żeby spłacić kredyty, sprzedałam swoje nieruchomości. Straciłam kontrahentów.
Wojewódzki Sąd Administracyjny w Białymstoku już dwukrotnie uznał, że kontrolerzy z UKS niewłaściwie naliczyli firmie Janiny Jarosz podatki i kary. Wyrok w sprawie z 1993 roku zapadł dopiero sześć lat później, a w sprawie z 1999 roku sąd wypowiedział się w 2004 r. W tym czasie właścicielka firmy musiała uregulować wszystkie należności. Teraz domaga się odszkodowania, uwzględniającego straty i zyski, które firma przynosiłaby przez długie lata, kiedy trwały procesy.
Skargę pani Janiny na działalność urzędników kontroli skarbowej miał wczoraj rozpatrzyć Sąd Okręgowy w Łomży. Na wniosek prawnika UKS sprawa zostanie przeniesiona do Białegostoku.
- Nie będę komentował sprawy aż do wyroku - powiedział radca Mieczysław Jagielak, pełnomocnik UKS.
Do tematu wrócimy.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?