Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Nie byłem bohaterem

Anna Mierzyńska
Zbigniew Pannert w stanie wojennym oskarżał w dwóch sprawach politycznych:- przeciwko Lechowi Kraszewskiemu, który w stanie nietrzeźwym próbował na płocie w Knyszynie wywiesić ulotkę - kartkę papieru wyrwaną z zeszytu, z hasłem napisanym ołówkiem - przeciwko Ryszardowi Szczęsnemu, który na ul. Lipowej w Białymstoku wywiesił flagę "Solidarności”Oba zdarzenia uznał za czyny o znacznym stopniu społecznego niebezpieczeństwa.
Zbigniew Pannert w stanie wojennym oskarżał w dwóch sprawach politycznych:- przeciwko Lechowi Kraszewskiemu, który w stanie nietrzeźwym próbował na płocie w Knyszynie wywiesić ulotkę - kartkę papieru wyrwaną z zeszytu, z hasłem napisanym ołówkiem - przeciwko Ryszardowi Szczęsnemu, który na ul. Lipowej w Białymstoku wywiesił flagę "Solidarności”Oba zdarzenia uznał za czyny o znacznym stopniu społecznego niebezpieczeństwa. G. Mikłaszewicz
Zbigniew Pannert, prezes Sądu Apelacyjnego w Białymstoku, w stanie wojennym był prokuratorem "dyspozycyjnym" wobec PRL-owskich władz. To po jego aktach oskarżenia skazano Lecha Kraszewskiego i Ryszarda Szczęsnego, działaczy "Solidarności".

Tak wynika z lektury akt dostępnych w Instytucie Pamięci Narodowej. Zbigniew Pannert działał bowiem zgodnie z obowiązującym wówczas, choć krzywdzącym dla zwykłych obywateli, prawem.
- Żadna władza mi dyrektyw nie wydawała. Jeżeli byłem dyspozycyjny to dlatego, że znajdowałem się w określonym świecie prawa, które wówczas obowiązywało. Wtedy moim obowiązkiem było realizowanie tego prawa -mówi sędzia Pannert. - Nie byłem bohaterem i nie twierdzę, że nim byłem. Ale starałem się zachowywać przyzwoicie.
Za aprobatą szefa
Najwięcej mogliby na ten temat powiedzieć dwaj skazani po prowadzonych przez Zbigniewa Pannerta śledztwach. Niestety, jeden z nich nie żyje, drugi od wielu lat przebywa za granicą. Zostały tylko akta. Wynika z nich, że młody, 31-letni wówczas prokurator gorliwie wypełniał dyrektywy władz PRL. Próbę wywieszenia przez Lecha Kraszewskiego ulotki uznał on za kontynuację działalności Kraszewskiego w "Solidarności", a za to groziły bardzo wysokie kary. Nie przekonał go nawet fakt, że oskarżony był wtedy nietrzeźwy. Domagał się kary trzech lat pozbawienia wolności i pozbawienia praw publicznych. Na tyle też skazał go sąd. Półtora roku później Kraszewskiego warunkowo zwolniono z więzienia, a w 1990 r. podczas rewizji nadzwyczajnej został on uniewinniony. "To nie była kontynuacja działalności związkowej" - orzekł wówczas niezależny sąd.
Zbigniew Pannert pamięta sprawę Kraszewskiego. Podkreśla, że nie wygłosił mowy oskarżycielskiej, a podczas rozprawy prawie się nie odzywał.
- Poza tym byłem objęty tzw. aprobatą, tak jak wszyscy młodzi prokuratorzy. To szef decydował, czy miałem prawidłową koncepcję załatwienia sprawy - tłumaczy.
Nie pamięta natomiast, żeby prowadził sprawę przeciwko Ryszardowi Szczęsnemu. Przypomina sobie tylko, że odczytywał mu zarzuty. Z akt wynika jednak, że to właśnie obecny sędzia napisał akt oskarżenia. Wywieszenie przez Szczęsnego flagi "Solidarności" także, według niego, oznaczało "znaczny stopień społecznego niebezpieczeństwa" oraz prowadzenie działalności związkowej. Już wtedy rozpatrujący sprawę sąd uznał to za przesadę i zmniejszył karę.
Czy Zbigniew Pannert mógł się zachować inaczej?
- Mogłem być bohaterem i powiedzieć: jestem sympatykiem opozycji, ja was nie kocham, ja was lekceważę, ja was mam w wielkim poważaniu. Do więzienia by mnie nie wsadzili, raczej wywalili ze służby. Pewnie moją żonę, sędzię, też by zwolnili. Taka ostentacja z mojej strony mogła być też przeszkodą w dalszej karierze zawodowej - tłumaczy obecny prezes Sądu Apelacyjnego. Podkreśla, że był młody i zestresowany sytuacją, w jakiej się znalazł. - Ale starałem się zachować przyzwoitość.
Wystarczała przyzwoitość
Józef Lubieniecki, adwokat z Olsztyna, który w stanie wojennym był sędzią i za wspieranie "Solidarności" został aresztowany, jest przekonany, że godnie zachowywali się wówczas nie tylko bohaterowie:
- Znałem prokuratora, który podczas rozprawy wygłosił mowę oskarżycielską. Była to najlepsza mowa obrończa, jaką w życiu słyszałem! Naprawdę, nie potrzebne było wówczas bohaterstwo, wystarczała zwykła przyzwoitość.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na wspolczesna.pl Gazeta Współczesna