Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Drażliwy Marszałek

(tom)
- Jest mi wstyd za władze Filipowa, że w taki sposób podeszły do sprawy obelisku, poświęconego marszałkowi Piłsudskiemu - mówi Łukasz Sowulewski.

- Nie przypuszczam, abyśmy mieli się czego wstydzić - odpiera zarzuty Helena Jaśko, sekretarz gminnego urzędu.
W niedzielę do Filipowa przyjechało mnóstwo gości. Wśród nich był nawet jeden generał - Włodzimierz Gryc, dowódca Podlaskiego Oddziału Straży Granicznej. Powodem było to, że znajdujący się w centrum wsi pomnik wrócił na swoje miejsce po ponad sześćdziesięciu latach. Pierwsze uroczyste odsłonięcie odbyło się w 1930 roku - w dziesiątą rocznicę zwycięstwa nad bolszewikami. W czasie II wojny obelisk został zniszczony przez Niemców. Gruz trafił na podwórze rodziny Sowulewskich.
- Mój ojciec - Bolesław wygrzebał tablicę, która znajdowała się na pomniku - opowiada Łukasz Sowulewski. - Przez lata przechowywał ją głęboko schowaną pod węglem. W czasach PRL za takie rzeczy można było trafić do więzienia.
Już za demokracji Sowulewski doszedł do wniosku, że czas najwyższy tablicę wygrzebać i umieścić na zrekonstruowanym pomniku. Gminne władze nie chciały jednak o tym słyszeć.
- Od wójta dowiedziałem się, że to skomplikowany problem, że lokalna społeczność ma różne nastawienie do odbudowy pomnika i że w gminie są istotniejsze wydatki - opowiada.
Andrzej Matusiewicz, pochodzący z Filipowa suwalski historyk, potwierdza małe zainteresowanie tą kwestią miejscowych władz.
- Kiedy z tym występowałem, cały czas powoływano się na ograniczenia finansowe - dodaje.
Sprawa prawdopodobnie nie ruszyłaby z miejsca, gdyby nie Stowarzyszenie na rzecz Rozwoju i Promocji Gminy Filipów. Jego przewodniczący - Ryszard Dykiert wziął się ostro do pracy. Zebrał pieniądze od prywatnych sponsorów, otrzymał też dofinansowanie z Rady Ochrony Pamięci Walk i Męczeństwa. W przygotowaniu uroczystości pomogła Straż Graniczna. Wszak pomnik z 1930 r. został ufundowany przez lokalną społeczność oraz Korpus Ochrony Pogranicza - poprzednika Straży Granicznej.
- Ale gmina nic tu nie pomogła - wypomina Dykiert.
Wójt był wczoraj na urlopie. Sekretarz gminy Helena Jaśko dziwi się natomiast zarzutom kierowanym pod adresem urzędu.
- Jesteśmy biedną gminą, tu każda złotówka się liczy - tłumaczy Helena Jaśko. - To bardzo dobrze, że ludzie potrafili się skrzyknąć i doprowadzić do takiego finału. My przecież wydaliśmy zgodę na budowę i uczestniczyliśmy w przygotowaniach do uroczystości.
Pani sekretarz przyznaje, że raz radni odrzucili pomysł rekonstrukcji obelisku. Zgodzili się dopiero za drugiem podejściem. W tej kwestii odsyła jednak do przewodniczącego rady Józefa Truszkowskiego. Ten natomiast w specyficzny sposób rozmawia z dziennikarzami.
- Ostatecznie rada się zgodziła i tu nie ma o czym pisać - mówi i odkłada słuchawkę.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na wspolczesna.pl Gazeta Współczesna