Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

<B>To komisja nie zdała matury</B>

Małgorzata Bazyluk
Joanna tegoroczna maturzystka z Bielska Podlaskiego posiada dwa dokumenty. Z pierwszego wynika, że nie zdała matury, z drugiego &#8211; wręcz przeciwnie &#8211; zdała. Oba są ważne. Egzaminator pomylił się aż o 17 punktów. Sęk w tym, że za późno na składanie papierów na studia.
Joanna tegoroczna maturzystka z Bielska Podlaskiego posiada dwa dokumenty. Z pierwszego wynika, że nie zdała matury, z drugiego – wręcz przeciwnie – zdała. Oba są ważne. Egzaminator pomylił się aż o 17 punktów. Sęk w tym, że za późno na składanie papierów na studia. M. Bazyluk
Joanna, tegoroczna maturzystka, złożyła podanie o wgląd do swojej pracy maturalnej, aby zobaczyć, jakie popełniła błędy. A okazało się się, że jest mądrzejsza od egzaminatora, gdyż... maturę zdała! Egzaminator pomylił się aż o 17 punktów, nie wziął pod uwagę pierwszych siedemnastu pytań. Ta dobra nowina wcale nie była taka dobra. Rekrutacja na studia dzienne się zakończyła. Okręgowa Komisja Egzaminacyjna nie poczuwa się do winy i nie widzi możliwości jak miałaby pomóc maturzystce.

Pomimo że problem maturzystki to ewidentna wina komisji, ta nie poczuwa się do naprawienia błędu. Nie zaproponowała Joannie nawet żadnej pomocy. Według Agnieszki Muzyk, rzecznik prasowej OKE w Łomży sprawa była rozwiązana inaczej. Tylko że, zaraz dodaje, była na dłuższym urlopie i nie jest dobrze poinformowana w tej sprawie.
- A ja nadal nie wiem, co mam ze sobą zrobić! - żali się Joanna
Marzenia przedmaturalne
- Gdy składałam dokumenty do liceum byłam przekonana, że skończę szkołę, pójdę na studia, znajdę dobrą pracę - wspomina Joanna. - Marzyłam o tym, o czym marzy każda normalna nastolatka.
Wszystko układało się tak jak powinno. Był czas na imprezy, ale był też czas na naukę.
- Nigdy nie miałam większych trudności w szkole - mówi Joanna. - Dlatego chyba widmo matury nie chodziło za mną cały czas.
Jednak im bliżej było egzaminu dojrzałości, tym większy pojawiał się strach.
- Zaczęłam się zastanawiać jakie przedmioty zdawać, na jakie studia składać podania - mówi Joanna. - Pomagała mi w tym mama i bracia, którzy już studiują.
Wybór padł na zarządzanie i marketing. A tam potrzebna była m.in. geografia. Zaczęły się przygotowania, nauka.
- Nie zapomniałam nawet o starych zabobonach - śmieje się Joanna. - Na studniówce, pod sukienką były obowiązkowe czerwone majteczki i podwiązka. Później czekały w szufladzie aż do matury...
Kilka koleżanek z klasy także chciało zdawać maturę z geografii. Spotykały się więc co najmniej raz w tygodniu, aby wspólnie powtarzać materiał z wcześniejszych lat.
Joanna w pudełku trzyma wszystkie zeszyty, książki i testy, które wspólnie rozwiązywały. Jest tego sporo.
Nie taki diabeł...
Ostatnie dni przed maturą były nerwowe. Przygotowywanie stroju, wszywanie kieszonek na ściągi i przygotowanie ściąg.
- Te "pomoce naukowe" raczej były dla podtrzymania na duchu, a nie do ściągania - śmieje się Joanna.
Jej mama także miała dużo pracy. I to nie tylko polegającej na uspokajaniu córki. Zobowiązała się do pomocy w robieniu kanapek dla maturzystów.
- Jak wychodziłam z domu na maturę miałam tysiące amuletów, które miały mi pomóc: krzyżyk, modlitwa od babci, pożyczony długopis, czerwone majtki ze studniówki... - wylicza Joanna. - I dostałam obowiązkowego kopa w tyłek!
Matura minęła szybko. Ale na pewno te kilka dni zostanie na długo w jej pamięci.
- Nie taki diabeł straszny, jak go malują! - pomyślała po maturze Joanna.
Wszystkie rozwiązania matur Joanna sprawdzała w gazecie. Liczyła punkty, obstawiała wyniki, jakie może uzyskać.
Coś mnie tknęło
Zostało już tylko długie czekanie na wyniki.
- Wszyscy narzekali, że okres sprawdzania jest za długi - mówi Joanna.
W dniu rozdania świadectw maturalnych w napięciu chodziła cała rodzina.
- Ale nikt nawet nie pomyślał, że Asia może nie zdać - mówi mama.
W szkole jednak Joanna dowiedziała się, że nie zdała matury z geografii.
- Gdy to usłyszałam, w mojej głowie pojawiła się pustka - wspomina Joanna.
Wszystkie jej plany związane ze studiami, przyszłością legły w gruzach. Nie pomagało wsparcie najbliższych. Dla nastolatki był to duży cios. Po pewnym czasie postanowiła podzielić się swoimi przeżyciami z innymi nieszczęśliwymi maturzystami na internetowym forum.
- To właśnie tam przeczytałam, że były pomyłki w sprawdzaniu matur - mówi Joanna. - Inni maturzyści pisali, że wyniki nie są prawdziwe. No i wtedy coś mnie tknęło.
Pomyłka radosna
Joanna postanowiła złożyć podanie do Okręgowej Komisji w Łomży o wgląd do swojej pracy. Na odpowiedź nie musiała czekać długo. Kilka dni później była w siedzibie OKE w Łomży. Pojechała sama, bo rodzice musieli zostać w pracy. Teraz tego żałują. W Łomży natomiast czekały na nią kolejne niespodzianki. Joanna dowiedziała się, że... zdała maturę!
- Gdy tylko weszłam pani, która przedstawiła się jako kierownik od sprawdzania prac maturalnych powiedziała, że zaszła pomyłka - wspomina Joanna. - Jak to ona określiła - "dla mnie radosna, a im niestety nie".
Okazało się, że praca Joanny była niedokładnie sprawdzona. Pierwsze punkty Joanna dostała dopiero za 18 zadanie.
- Pierwszych 17 w ogóle nie było wziętych pod uwagę - dziwi się maturzystka.
Do komisji od razu wezwano osobę, która sprawdzała pracę. Przybyła ona bardzo szybko.
- Pani egzaminator rozpłakała się i przepraszała - mówi Asia. - Złe sprawdzenie matury tłumaczyła tym, że był upał, który przeszkadzał jej w pracy.
Egzaminator mówiła też, że jest tylko człowiekiem, że każdy może popełnić błąd w swojej pracy.
- Tylko dlaczego ja mam za niego płacić taką wysoką cenę? - pyta Joanna.
Kierownik wręczyła byłej maturzystce przygotowane jeszcze przed jej przyjazdem... świadectwo zdania matury!
- Byłam tak zszokowana tą całą sytuacją, że nie wiedziałam co robić - mówi Joanna. - Dziś na pewno bym go nie wzięła.
Jak to możliwe?
Teraz Joanna posiada dwa dokumenty, potwierdzające zdanie i nie- zdanie tej samej matury, z taką samą datą i podpisane przez tę samą osobę.
OKE przeprosiła Joannę za pomyłkę i zwróciła pieniądze za dojazd. Chociaż problem bielskiej maturzystki jest ewidentną winą Komisji Okręgowej w Łomży nie zaproponowano jej nawet jakiejkolwiek pomocy.
- Jak to możliwe, żeby zdarzały się takie sytuacje? - dziwi się matka Joanny. - Nie zostawimy tak tej sprawy!
Rodzice Joanny chcieli jechać do Łomży. Uznali jednak, że to nie ma sensu.
- Bo po co? - mówi matka Joanny. - Powiedzą nam to samo, co córce. Czyli sprawa będzie stała w miejscu.
OKE myślała, że zdana matura i kwitek to potwierdzający załatwiają problem. Rekrutacja na studia dzienne już się zakończyła.
Komisja nie zdaje sobie z tego sprawy.
- Przecież jest jeszcze czas na składanie odwołań - powiedziała nam Agnieszka Muzyk, rzecznik prasowy.
Nie wiedziała jednak, że odwołania mogą składać tylko te osoby, które złożyły dokumentację wcześniej i nie dostały się poprzez początkową rekrutację.
- Pozostają mi studia płatne - mówi Joanna. - Na to trzeba mieć pieniądze.
Rodziców jednak na to nie stać. Oprócz niej mają też dwóch synów - studentów.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na wspolczesna.pl Gazeta Współczesna