Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Magistrowie są ambitni

Ewa Wyrwas [email protected]
Magdalena Romaniuk (z lewej) i Marta Sadowska nie chcą pracować fizycznie, bo wkrótce kończą studia i mają większe ambicje
Magdalena Romaniuk (z lewej) i Marta Sadowska nie chcą pracować fizycznie, bo wkrótce kończą studia i mają większe ambicje M. Kość
Bezrobocie w województwie podlaskim spada coraz szybciej, przedsiębiorcy szukają pracowników, ale osoby po studiach do zawodu sprzedawczyni, czy spawacza się nie garną.

Ponad 3,5 tys. mniej niż w poprzednim miesiącu bezrobotnych zarejestrowanych było w urzędach pracy na Podlasiu. Takie dane za kwiecień podaje Wojewódzki Urząd Pracy w Białymstoku. I pomimo tego, że na wiosnę zazwyczaj rynek pracy się ożywia, to liczba ta spada szybciej niż w zeszłym roku. W najbliższych miesiącach okaże się, czy rekord z zeszłego lata (poniżej 70 tys. osób) zostanie pobity.
Proste zawody poszukiwane
- Na taką sytuację wpłynęło kilka czynników - uważa Wojciech Małanowski, wicedyrektor białostockiego WUP. - Nie da się ukryć, że nastąpiło ożywienie gospodarcze, a w związku z tym firmy zatrudniają pracowników. Do tego doszła emigracja zarobkowa, bo Polacy bardzo chętnie korzystają z otwarcia unijnych rynków pracy. Zadziałały też projekty unijne skierowane do bezrobotnych i podnoszące kwalifikacje pracowników. Nie oceniałbym jednak tego, który czynnik przysłużył się spadkowi bezrobocia najbardziej.
Przedsiębiorcy podlascy wskazują jednak na emigrację, bo spowodowała ona, że coraz trudniej im znaleźć specjalistów w pewnych zawodach.
- Brakuje nam pracowników do tak zwanych prostych, fizycznych prac - mówi Michał Ziniewski, prezes Podlaskiego Związku Pracodawców. - Chodzi o np. tokarzy, spawaczy, sprzedawców, czy budowlańców.
Dobry hydraulik czy budowlaniec musi mieć bowiem umiejętności i kwalifikacje do właściwego wykonywania swoich obowiązków. I to przygotowanie w Europie Zachodniej cenione jest znacznie bardziej, niż w Polsce. Dlatego tacy pracownicy wolą wyjechać do Irlandii czy Wielkiej Brytanii, gdzie zarobią trzy razy więcej niż w kraju.
Do fizycznej nie pójdę
- Luka na rynku pracy wynika też z niedopasowania szkolnictwa do tego, czego potrzebują pracodawcy - dodaje Ziniewski. - Coraz mniej jest szkół kształcących w pewnych zawodach i coraz więcej młodych ludzi idzie do szkół ogólnokształcących, a potem na studia. A osoba z wyższym wykształceniem nie podejmie fizycznej pracy.
Potwierdzają to choćby wypowiedzi studentów, którzy już wkrótce rozpoczną karierę zawodową.
- Prędzej pomyślałabym o wyjeździe za granicę, niż fizycznej pracy w kraju - uważa Magdalena Romaniuk, 23-letnia studentka Uniwersytetu w Białymstoku. - Nie po to człowiek pracuje kilka lat, zdobywa dyplom, żeby zostać sprzedawcą, czy budowlańcem. Lepiej zacząć od dorywczego zajęcia lub stażu, byle był zgodny z wykształceniem.
- W ostateczności mogłabym zostać sprzedawczynią, ale wolałabym nie musieć - wtóruje jej Marta Sadowska, także studiująca na UwB.
- Nie każdego absolwenta szkoły ogólnokształcącej da się "przerobić" na hydraulika za pomocą kursu - dodaje Małanowski. - Do tego potrzeba jeszcze predyspozycji. Poza tym, uważam, że szkoły zawodowe przeżyją już wkrótce renesans, bo dają coraz większe szanse na pracę i zarobki. Niedługo może też dojść do sytuacji, że to pracownik będzie mógł dyktować warunki pracodawcy, a pensje pójdą w górę. Na to mogą jednak liczyć tylko przedstawiciele niektórych zawodów. Na pociechę dodam jednak, że jako kraj nie mamy odwrotu - bezrobocie będzie u nas dalej spadać.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na wspolczesna.pl Gazeta Współczesna