Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Żywy pacjent musi być cierpliwy

Anna Mierzyńska [email protected]
Przyszedł do lekarza z udarem mózgu, a odesłano go do... psychiatry! Tak potraktowano 28-letniego mieszkańca Łomży Jarosława K. Lekarz, który zlekceważył stan zdrowia mężczyzny, do dziś nie poniósł żadnych konsekwencji. A Okręgowa Izba Lekarska w Białymstoku nie spieszy się z wyjaśnieniem sprawy.

17 października ub.r. Jarosław K. poczuł się źle. Nagle, z niewiadomego powodu, zaczął tracić równowagę, nie mógł też wypowiedzieć żadnego słowa. Zgłosił się na pogotowie. Tam podano mu środek uspokajający i wysłano do psychiatry, który nie pomógł choremu. Trzy dni później Jarosław K. znów poszedł do lekarza, bo czuł się coraz gorzej. Badający go lekarz rodzinny kazał natychmiast zgłosić się do szpitala, na oddział neurologiczny, by tam lekarz specjalista wykonał badania, na podstawie których będzie można ustalić, co się dzieje.
W Warszawie udar rozpoznali
- WSzpitalu Wojewódzkim w Łomży przyjęła mnie neurolog, która po badaniach neurologicznych kazała mi czytać tekst i zirytowana powiedziała, że nie ma czasu słuchać takiego "dukania". Ponownie skierowała mnie na oddział psychiatryczny - relacjonuje mężczyzna.
Tam zaproponowano mu pozostanie w szpitalu, ale odmówił:
- Czułem się psychicznie zdrowy - tłumaczy. Następnego dnia pojechał do Wojskowego Instytutu Medycznego w Warszawie, gdzie lekarze natychmiast rozpoznali u niego udar mózgu i rozpoczęli leczenie.
- Przez te pięć dni moje życie było zagrożone, mogłem nie żyć przez błędne diagnozy łomżyńskich lekarzy - denerwuje się Jarosław K. - Lekarze w Warszawie powiedzieli mi, że gdyby diagnoza była postawiona szybciej, skutki udaru byłyby dużo mniejsze.
Mężczyzna skarży się teraz na problemy z koncentracją, luki w pamięci, jąkanie, bezsenność. To efekty udaru mózgu.
Neurolog, która skierowała chorego na oddział psychiatryczny, odmawia komentarza w tej sprawie:
- Nie będę nic mówić, dopóki nie zakończy się postępowanie w tej sprawie.
Izba się nie spieszy
Jarosława K. badało w Łomży pięciu lekarzy. Żaden nie przeprowadził podstawowego w takiej sytuacji badania, czyli tomografii komputerowej, żeby stwierdzić, co się dzieje w mózgu! To właśnie najbardziej zaskoczyło Krystynę Kozłowską, dyrektor Biura Praw Pacjenta w Warszawie, do którego Jarosław K. napisał skargę. Kozłowska podpowiedziała pacjentowi, żeby zawiadomił o sprawie rzecznika odpowiedzialności zawodowej w Okręgowej Izbie Lekarskiej w Białymstoku.
- Zrobiłem to. Właśnie mijają cztery miesiące od tego momentu i nic, a przecież skarga powinna być rozpatrzona w ciągu trzech miesięcy - opowiada Jarosław K. - Lekarka nie poniosła żadnych konsekwencji, a ja nawet nie wiem, na jakim etapie jest moja sprawa.
Anatol Asiucik, rzecznik odpowiedzialności zawodowej w OIL w Białymstoku, przyznaje, że termin rozpatrzenia skargi już minął.
- Ale my pracujemy jako rzecznicy społecznie, po godzinach normalnej pracy zawodowej. Dlatego, szczerze mówiąc, rzadko udaje się nam dotrzymać tego terminu - wyjaśnia. - Ile to wszystko może jeszcze potrwać, naprawdę nie potrafię powiedzieć. Mogę tylko poradzić skarżącemu, żeby cierpliwie czekał. Bo czemu tak mu się spieszy? Przecież teraz nie ma już żadnego zagrożenia życia.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na wspolczesna.pl Gazeta Współczesna