Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Harujemy na sąsiada

Ewa Wyrwas
Każdy pracujący mieszkaniec województwa podlaskiego utrzymuje ze swojej pensji przynajmniej jeszcze jednego obywatela, który pracować mógłby, ale z różnych przyczyn tego nie robi.

Opieka lekarska i zasiłki dla bezrobotnych, renty, emerytury - na to wszystko potrzeba pieniędzy m.in. z podatków osób aktywnych zawodowo. W naszym regionie mają one trudne zadanie, ponieważ tzw. wskaźnik zatrudnienia dla mieszkańców w wieku 15-64 lat wynosi 46,3 proc. Oznacza to, że pozostałe 53,7 proc., czyli większość, nie pracuje (przynajmniej oficjalnie). To mniej niż wynosi średnia dla całego kraju (wskaźnik zatrudnienia na poziomie 53 proc.), która i tak jest najniższa w całej Unii Europejskiej.
- Niedobrze jest wtedy, kiedy mniej niż 2 osoby pracują na emeryturę jednego obywatela - wyjaśnia Zbigniew Sulewski z Centrum im. Adama Smitha. - Taka sytuacja spowoduje, iż w przyszłości albo emerytury będą niższe niż obecnie, albo trzeba będzie podnieść składki. Żaden wariant nie jest dla nas dobry.
Zmusić do pracy
Trend taki utrzymuje się pomimo iż bezrobocie w województwie podlaskim należy do najniższych w kraju i ciągle spada.
- Bezrobocie spada dzięki wyjazdom za granicę - uważa Sulewski. - Dodatkowo mnóstwo osób emigruje nie rejestrując się nawet w urzędzie, więc statystyki się poprawiają, ale tylko na papierze. Wyjściem z sytuacji jest zwiększenie zatrudnienia tutaj, na miejscu i wprowadzenie ułatwień dla przedsiębiorców, które na to pozwolą.
Pod koniec sierpnia br. w podlaskich urzędach pracy zarejestrowanych było ponad 63 tys. osób. Tylko ok. 10 proc. z nich ma prawo do zasiłku, od którego odprowadzane są podatki. Reszta korzysta m.in. z bezpłatnej opieki lekarskiej. Największą grupę bezrobotnych (ponad 40 tys.) stanowią osoby, które nie pracują od ponad roku.
- Są wśród nich ci, którzy nie mają zatrudnienia od 3-4 lat - mówi Iwona Rojcewicz, kierownik Działu Świadczeń Powiatowego Urzędu Pracy w Białymstoku. - Zazwyczaj mają podstawowe wykształcenie i nie posiadają żadnych kwalifikacji. Takim osobom ciężko znaleźć posadę. Często zdarza się jednak też, że po prostu nie chcą iść do pracy. Codziennie mamy do czynienia z kilkunastoma przypadkami, kiedy bezrobotni wynajdują mnóstwo powodów, dla których nie mogą iść np. na rozmowę kwalifikacyjną. A z doświadczenia wiem, że jeśli ktoś chce znaleźć pracę, to ją znajdzie.
Na koszt całej reszty
Powody takiego zachowania są znane.
- Przede wszystkim nie chcą oni stracić ubezpieczenia zdrowotnego, które nie przysługuje np. przy zatrudnieniu na umowę o dzieło - tłumaczy Rojcewicz. - Z drugiej strony, duża część z nich pracuje na czarno. Zdarza się, że osoby takie przychodzą do nas z kanapkami w torbie, które nie są przecież potrzebne przy wizycie w urzędzie pracy. Nie udowodnię tego, ale wnioski nasuwają się same.
A w przypadku pracy w szarej strefie nie płaci się podatków za pracowników. Traci na tym państwo i reszta podatników, którzy finansują takim rzekomym bezrobotnym m.in. opiekę lekarską.
Niechęć do pracy zauważa się już także u młodych mieszkańców województwa.
- Ofert pracy jest coraz więcej, ale chętnych coraz mniej - twierdzi Olga Hryniewicka z Centrum Edukacji i Pracy Młodzieży w Białymstoku. - Powodem są tutaj pieniądze, bo młodzi ludzie zapatrzeni są na zarobki zachodnie.
Według danych podlaskich urzędów pracy, bezrobocie dotyczy prawie 15 tys. osób w wieku do 25 lat.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na wspolczesna.pl Gazeta Współczesna