Poniedziałek, 2 października, pierwszy dzień zajęć dla studentów I roku socjologii na Uniwersytecie w Białymstoku. Młodzi ludzie przychodzą na wykład z antropologii kultury i... całują klamkę.
- Chyba pani doktor nie zdążyła wrócić z wakacji... - komentują.
Okazuje się, że wykładowca poszła na zwolnienie, ale nikt ich o tym nie uprzedził...
Równi i równiejsi
Zwolnieniem lekarskim nie może usprawiedliwiać się pani doktor, wykładająca prawo w Wyższej Szkole Administracji Publicznej. To prywatna uczelnia, gdzie studenci słono płacą za naukę. Żacy z III roku przez kilka tygodni narzekali, że doktor nie znajduje czasu, aby przeczytać ich prace licencjackie, choć prowadzi seminaria.
- Skandaliczne było to, że na tydzień przed wyznaczonym terminem obrony licencjatu poinformowała mnie, że obronę przesuwa mi na wrzesień - mówi świeżo upieczona absolwentka WSAP-u.
Inni żalą się, że aby spotkać się z wykładowczynią musieli jeździć na Politechnikę Białostocką, bo tam też wykładała. Za każdym razem czekali na spotkanie kilkadziesiąt minut. Pierwszeństwo mieli bowiem studenci politechniki.
- Nie mogę spędzać na WSAP-ie połowy życia, tym bardziej, że jestem tam zatrudniona na umowę o dzieło - wyjaśnia wykładowca. - Nawet nie mam tam gabinetu, dlatego prosiłam o przyjeżdżanie na PB. A wiadomo chyba, że jak mam konsultacje na PB, to pierwszeństwo mają studenci tej uczelni.
Bez praw do głosu
Arogancko wobec swoich studentów zachowują się też profesorowie z publicznych uczelni. Studenci wydziału lekarskiego Akademii Medycznej nie szczędzą gorzkich słów pod adresem dziekana.
- Do słowa nie daje dojść, wyrzuca z gabinetu. Nie zwraca uwagi na to, że mamy prawo do poprawki, komisu, warunku, czy choćby powtórki roku. Przecież zdarzają się różne sytuacje losowe. A dziekan krzyczy: "Skreślony" i wywala za drzwi - skarżą się młodzi medycy.
- Ale jest dobrym dziekanem i organizatorem, świetnie poradził sobie ze stworzeniem oddziału anglojęzycznego - broni go prof. Lech Chyczewski, rzecznik prasowy AMB. I dodaje po chwili: - To młody człowiek, może jeszcze zmieni styl zachowania...
Studenci zyskali nowe prawa
Od tego roku akademickiego studenci mogą podpisywać z uczelniami umowy. Wzór takiego dokumentu został przygotowany przez ogólnopolski Parlament Studentów i Fundację Rektorów Polskich. Taki kontrakt powinien określać wysokość i raty, w jakich ma być wpłacane czesne oraz warunki, na jakich może być podwyższone (i o ile). W umowie zostanie też określona liczba zajęć dydaktycznych (z podziałem na wykłady, ćwiczenia, lektoraty, seminaria), którą powinni odbyć studenci na każdym roku kształcenia oraz liczba i warunki odbywania praktyk. Chodzi o to, by uczelnia wywiązywała się z oferty, którą proponuje kandydatom na studia, a nie - jak to często bywa - zmieniała warunki nauki w trakcie studiów lub po prostu lekceważyła prawa studentów. Z drugiej jednak strony taki kontrakt daje uczelni prawo domagania się od studentów wpłacenia zaległego czesnego. Z prawa podpisania umowy mogą skorzystać zarówno żacy z uczelni państwowych, jak i niepublicznych.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?