Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Gminne taśmy prawdy

Jerzy Kozłowski [email protected]
Renata Beger, za pomocą ukrytej kamery, nagrała polityczne targi o stanowiska. Nauczycielka z Jedwabnego, za pomocą zwykłego dyktafonu, także zarejestrowała grę o stołki, ale... na szczeblu gminnym. Jej jednak udało się doprowadzić do sądu byłego burmistrza oraz dyrektorów szkoły.

Prowokacja i nieporozumienie - mówią burmistrz i dyrektorzy szkoły. - Nadużycie władzy - twierdzą dwie nauczycielki z Jedwabnego. Przed łomżyńskim sądem, rozpoczął się proces byłego burmistrza Jedwabnego Michała Ch. oraz byłego dyrektora miejscowego zespołu szkół Janusza O. i jego zastępcy Roberta S. Ważną rolę odegrają w nim "taśmy prawdy" zarejestrowane przez jedną z nauczycielek na ukrytym małym dyktafonie.
Gra o stołki?
- Wszyscy oskarżeni mają zarzut przekroczenia uprawnień zagrożony karami do 3 lat pozbawienia wolności - mówi prokurator Krzysztof Olszewski z Prokuratury Rejonowej w Łomży.
Ze schowanym dyktafonem nauczycielka jedwabieńskiej szkoły wybrała się na rozmowy ze swoim dyrektorem, a potem także burmistrzem, w maju 2004 roku. Był to w życiu oświatowym miasteczka wyjątkowo gorący okres, ponieważ od następnego roku szkolnego miało dojść do rozdzielenia zespołu szkół na podstawówkę i gimnazjum. A zatem do obsadzenia były dwa stanowiska dyrektorów. Na czerwiec zaplanowane już zostały konkursy.
Jak wykazało śledztwo, władze Jedwabnego były jednak bardziej zainteresowane przesunięciem obsadzania stanowisk w nowych placówkach na okres po wakacjach. Jednym ze środków prowadzących do tego celu miała być petycja do podlaskich władz oświatowych o przesunięcie konkursu.
Jedna z nauczycielek, ciesząca się w swoim środowisku autorytetem, otrzymała propozycję - podpisze petycję i namówi innych, a w zamian jej synowa zachowa etat w szkole. Dla kolejnej nauczycielki stawką za poparcie miały być dodatkowe godziny zajęć (czyli też lepsze zarobki).
"Negocjacje" z dyrektorem, jego zastępcą i burmistrzem zostały jednak zarejestrowane na taśmie. Nagranie było słabej jakości i wymagało specjalistycznej obróbki. Dlatego m.in. śledztwo trwało tak długo.
- Taśma jest ważnym, ale nie jedynym dowodem przekroczenia uprawnień - podkreśla prokurator Olszewski.
To prowokacja
Początek procesu w łomżyńskim sądzie nie przyniósł niespodzianek. Nauczycielki podtrzymały swoją wersję wydarzeń. Oskarżeni obszernie przedstawili swoją.
- Była to prowokacja mająca doprowadzić do skompromitowania nas przez przeciwników władz Jedwabnego. Nie mieliśmy żadnego interesu w przekładaniu konkursu. Wręcz przeciwnie, petycja miała powstać z inicjatywy nauczycielek. Rozmowy miały zupełnie inny sens, niż to ocenia prokuratura - mówili Michał Ch., Janusz O. i Robert S.
Proces będzie kontynuowany. Pierwszego dnia, mimo dziesięciogodzinnego "maratonu" udało się przesłuchać tylko dwóch z kilkunastu świadków.
Nie przesądzając o rozstrzygnięciach, trudno nie dopatrzyć się podobieństw z głośnymi wydarzeniami z ostatnich lat, w których także pojawiają się "taśmy prawdy". Nagrania Beger, a wcześniej Adama Michnika, który nagrał Lwa Rywina, pokazały brudne strony polityki. Na lokalną miarę taką samą rolę spełniło także zarejestrowanie rozmów przez jedwabieńską nauczycielkę.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na wspolczesna.pl Gazeta Współczesna