Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Najpierw kasa, później władza

Anna Mierzyńska, Katarzyna Patalan, Emilia Matys, wsp. hel, tom, yes
Marek Motybel, najbogatszy wójt w Polsce północno-wschodniej, dorobił się m.in. na turystach. Ma pensjonat nad jeziorem, gdzie także może odstresować się po pracy w samorządzie.
Marek Motybel, najbogatszy wójt w Polsce północno-wschodniej, dorobił się m.in. na turystach. Ma pensjonat nad jeziorem, gdzie także może odstresować się po pracy w samorządzie. I. Poczobut
Region. Najbogatsi samorządowcy podają swój przepis na sukces. Ich zdaniem liczy się dobry pomysł, chęci do pracy oraz odrobina szczęścia. Niezbędna jest też wytrwałość.

Milionerzy z samorządów na ogół przyznają, że mają spory majątek. Jolanta Piotrowska, burmistrz Giżycka, i Marek Motybel, wójt Nowinki, podkreślają, że wszystko, co mają, zawdzięczają własnej ciężkiej pracy. Tylko Franciszek Wiśniewski, starosta augustowski, nie lubi być nazywany bogatym - mimo że jego majątek przekracza 1 mln zł.
- Ja bogaty?! To nieprawda! Czuję się bardzo biednie. Po osiemnastu latach urzędniczej pracy nie stać mnie nawet na kupno mieszkania dla syna - mówi. - To, co mam, zawdzięczam rodzicom, którzy przekazali nam swoje gospodarstwo rolne i maszyny.
Wiśniewski podkreśla, że z gospodarstwa praktycznie nie osiąga żadnego dochodu. Utrzymuje je, aby odpocząć od urzędowania i "zapomnieć o biurku".
- Nie boję się pracy - dodaje. - Nie siedzę przed telewizorem, tylko wstaję skoro świt, aby coś zrobić na polu. Całe życie wraz z żoną ciężko pracujemy. I proszę mi wierzyć, nie czuję się bogaty.

Jak została milionerką
Swojego majątku nie ukrywa Jolanta Piotrowska, burmistrz Giżycka. Dorobiła się razem z mężem dzięki własnej firmie, która istnieje już dziesięć lat. Nie zawsze jednak jej sytuacja majątkowa przedstawiała się tak dobrze. W 1990 roku była jedną z pierwszych zarejestrowanych w Giżycku osób bezrobotnych.
- Byliśmy wtedy młodym małżeństwem bez pracy i bez żadnego majątku - wspomina pani burmistrz Giżycka. - Z ówczesnego biura pracy wzięliśmy z mężem pożyczkę na założenie działalności gospodarczej, a poręczyli za nas przyjaciele.
Za pożyczone pieniądze kupili komputer i drukarkę. To był początek ich wspólnego wydawnictwa.
- Na początku działało skromnie, a my z mężem pracowaliśmy prawie po 24 godziny na dobę - opowiada Jolanta Piotrowska. - Z czasem zaczęliśmy wydawać gazetę, jej nakład rósł, a w firmie pojawili się pracownicy.
Zdaniem Jolanty Piotrowskiej, najlepszym, bo najskuteczniejszym sposobem na dorobienie się majątku jest własna działalność gospodarcza.
- Początki demokratycznej Polski były dobrym momentem na to, by zostać prywatnym przedsiębiorcą - uważa Piotrowska. - Nie znaczy to jednak, że dziś nie ma szans na sukces w biznesie. Do tego, by zostać milionerem, potrzebny jest jednak dobry pomysł i chęci do pracy. Wbrew często spotykanym opiniom uważam, że duże znaczenie ma też poziom wykształcenia. Przyda się też odrobina szczęścia i sprzyjające okoliczności.

Zaradność w polskim stylu
Według Marka Motybla, wójta Nowinki, najbogatszego człowieka na wysokim stanowisku samorządowym w naszym regionie, sukces w prowadzeniu firmy gwarantuje także powodzenie w zarządzaniu gminą.
- Jak ktoś jest dobrym gospodarzem w życiu prywatnym, poradzi sobie też na urzędzie - uważa Marek Motybel, od 1994 roku wójt Nowinki. Pierwsze spore pieniądze zarobił jeszcze w czasach studenckich, czyli za PRL-u. Często wyjeżdżał do pracy do zachodnich Niemiec. Kiedyś podliczył, że w sumie spędził tam niemal trzy lata. Pieniądze, które przywiózł do Polski, inwestował - przede wszystkim w dom. Działkę w atrakcyjnie położonej miejscowości Danowskie odziedziczył. Zaczął zarabiać na turystach - wynajmował pokoje.
- To jedyny sposób - mówi. - Z ziemi VI klasy za wiele się nie wyciągnie.
Parę lat temu postanowił wybudować pensjonat na 20 miejsc. Skorzystał z możliwości, jakie daje nasze członkostwo w Unii Europejskiej. Z funduszy unijnych otrzymał ponad 200 tys. zł. Kredyty spłaca do dziś.
- Zaryzykowałem, ale chyba się opłaciło - opowiada. - Chciałem mieć też jakieś zabezpieczenie na wypadek, gdyby znudziło mi się wójtowanie. Mnie albo moim wyborcom.
Zabezpieczoną przyszłość ma na pewno Jarosław Siekierko, który funkcję burmistrza Wysokiego Mazowieckiego piastuje już trzecią kadencję. Historia zdobywania przez niego majątku to prawdziwa lekcja zaradności w polskim stylu. Siekierko w 1991 r. założył własną firmę i wtedy po raz pierwszy zaczął zarabiać pieniądze.
- Początkowo to był handel obwoźny - wspomina burmistrz. - Wyjeżdżałem na rynek ok. 2 w nocy i do 11-12 po południu trwał handel, następnie jechałem do cukrowni po cukier i tak każdego dnia od nowa.
Siekierko zarabiał na cukrze, gdy obowiązywały ceny państwowe, a prywatni handlarze mogli sprzedawać go po niższych cenach. Potem przerzucił się na... sól. To on jako pierwszy w wysokomazowieckiem sprowadzał sól kamienną z Kłodawy.
- Później przez jakiś czas handlowałem papierosami - opowiada. - Przywoziłem je z wytwórni w Augustowie. Można było na tym zarobić. Gdy wiadomo było, że producent podniesie ceny, to kupowało się ich niemal cały samochód!
Przyszły burmistrz od dziecka uczył się, jak prowadzić własny biznes. Jego ojciec miał hodowlę lisów, w której bardzo ciężko pracowała cała rodzina.
- Zanim zdecydowałem się na kandydowanie na stanowisko burmistrza, już razem z żoną mieliśmy bardzo dobrze prosperującą hurtownię spożywczą. Teraz prowadzi ją moja żona - tłumaczy Siekierko. - Ale gdybym ja nie zajął się "burmistrzowaniem", to myślę, że mogłaby lepiej funkcjonować.

Bogaty jak rolnik
Andrzej Kwieciński, wójt gminy Bargłów Kościelny, należy do tych samorządowców, którzy trafili na listę najbogatszych dzięki gospodarstwu rolnemu, podobnie jak Bogusław Tyszka, wójt gminy Rzekuń. Nie pierwszy już raz okazuje się, że rolnik nie musi być biedny. Wręcz przeciwnie - duże gospodarstwo warte jest grube pieniądze. Jeśli dojdą do tego dopłaty unijne, to uprawa ziemi okazuje się być bardzo opłacalna. Jednak wójt Bargłowa Kościelnego ocenia swój majątek bardzo skromnie.
- Trudno mi powiedzieć, czy to duży majątek czy mały. Znam ludzi o wiele bogatszych - mówi Andrzej Kwieciński i zaraz podkreśla: - Na pewno nie dorobiłem się jako wójt. Zanim trafiłem na tę posadę, miałem dwa domy i trzy samochody. Teraz został jeden dom, bo drugi przepisałem na syna. Samochód też mam już tylko jeden, a gospodarstwo oddałem w dzierżawę.
Kwieciński większość majątku odziedziczył po rodzicach.
- Z wójtowskiej pensji wykształciłem trzech synów. Jeden skończył prawo i jest współwłaścicielem kancelarii adwokackiej w Warszawie, drugi zrobił dyplom z cybernetyki, trzeci właśnie zaczyna samodzielne życie. I to mój największy dorobek, chociaż nie wpisuje się go w oświadczeniu majątkowym - podsumowuje wójt.
Największą część majątku samorządowców stanowią najczęściej nieruchomości. Tak jest w przypadku Kazimierza Bohusza, wójta Nowego Dworu, najbogatszego włodarza na Białostocczyźnie. Ma dom, mieszkanie, gospodarstwo rolne, sklep, budynek po restauracji. Bo samorządowcy chętnie inwestują w ziemię, w nieruchomości, znacznie rzadziej - w akcje i fundusze inwestycyjne. Tymi mogą się pochwalić jedynie prezydenci największych miast. Wszyscy włodarze podkreślają natomiast, że na stanowisku w samorządzie dorobić się nie sposób.
- Jeśli ktoś chciałby zostać burmistrzem, to o wzbogacenie się powinien zadbać wcześniej, a pracę w samorządzie traktować jako misję - mówi Jolanta Piotrowska, burmistrz Giżycka. - Zarobki w samorządzie pozwalają tylko na pewne podniesienie poziomu standardu życia. Poza tym dorabianie się majątku w trakcie pracy w samorządzie budzi podejrzenia.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na wspolczesna.pl Gazeta Współczesna