Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Żywioł szalał, a ludzie byli w szoku

Mirosław R. Derewońko [email protected]
Przerażeni mieszkańcy i sąsiedzi przez kilkadziesiąt minut nie wiedzieli, czy na piętrze drewnianego domu przy ul. Ogrodowej znajdują się ludzie. Jednego mężczyznę uratowali dopiero strażacy.
Przerażeni mieszkańcy i sąsiedzi przez kilkadziesiąt minut nie wiedzieli, czy na piętrze drewnianego domu przy ul. Ogrodowej znajdują się ludzie. Jednego mężczyznę uratowali dopiero strażacy. Fot. M. Maliszewski/4lomza.pl
Łomża Pożar przy ul. Ogrodowej poderwał na nogi straż w mieście i okolicy

Pechowa trzynastka potwierdziła się w życiu mieszkańców drewnianego domu przy ul. Ogrodowej w Łomży. Jego dach i poddasze doszczętnie strawił pożar w nocy z 13 na 14 maja. Zanim na miejsce dojechały wozy strażackie, sześcioro ludzi uratowali... policjanci. Dopiero siódmemu życie ocalili strażacy.
Aspirant Edward Ostrowski z posterunku policji w Śniadowie i st. sierżant Sławomir Wiski z posterunku w Nowogrodzie stali ok. godz. 22 przed komendą miejską w Łomży, gdy przypadkowy przechodzień zaalarmował ich o pożarze. Zawiadomili dyżurnego, a sami ruszyli na pomoc.
- Weszli do płonącego budynku, skąd wynieśli dwóch mężczyzn, których stan wskazywał, że są pod wpływem alkoholu - relacjonuje oficer prasowy Krzysztof Leończak. - Wybili szybę w oknie drugiego pomieszczenia, ponieważ nikt im nie otwierał drzwi. Otworzył je jeden z trzech mężczyzn, którzy też byli najprawdopodobniej pod wpływem alkoholu. Policjanci pomogli im wyjść, a rodzina mieszkająca obok wyszła sama.
Zanim zjawiły się pierwsze wozy strażackie (w akcji uczestniczyło ich aż 15 i blisko 50 strażaków!), policjanci zdążyli wyprowadzić młodą kobietę w ciąży. Wydawało się, że na zewnątrz znaleźli się już wszyscy mieszkańcy.
Tymczasem, kiedy szalejące płomienie zajęły cały dach, okazało się, że na zagrożonym poddaszu jest jeszcze jeden, ok. 50-letni mężczyzna.
- Cała klatka schodowa była w ogniu - mówi dowodzący akcją Ireneusz Denysiuk, zastępca komendanta miejskiego Państwowej Straży Pożarnej w Łomży. - Zobaczyliśmy go w oknie, jak cofnął się przerażony płomieniami, ale przy pomocy podnośnika hydraulicznego ewakuowaliśmy go z piętra i oddaliśmy pod opiekę pogotowia ratunkowego. Trafił na szpitalną izbę przyjęć.
- Z pozszywaną prawą ręką, oszołomiony, uciekł ze szpitala - opowiada sąsiadka lokatorów domu, którym zarządza Miejskie Przedsiębiorstwo Gospodarki Komunalnej i Mieszkaniowej. - Tracił przytomność, wymiotował, ale wrócił, żeby sprawdzić, czy coś złego nie stało się rodzinie.
Odwaga dwóch policjantów i prawie 50 strażaków zawodowych i ochotników z Łomży oraz, m.in., z Piątnicy, Jeziorka, Konarzyc, Niewodowa i Kupisk, uchroniły bezradnych wobec żywiołu ludzi przed najgorszym nieszczęściem.
- Tam same pijaki siedzieli, denaturat pili - żali się ze łzami w oczach jedna z mieszkanek. - Bez światła, przy świeczce, to i od tego wybuchł ten pożar. Bogu dzięki, że żyjemy...
- Do tej pory jestem w szoku - dodaje jej córka. - Co tam się działo!
Policja czeka na ustalenia biegłego w zakresie pożarnictwa. Zakład Gospodarki Mieszkaniowej znalazł lokal zastępczy najliczniejszej rodzinie. Wiceprezydent Marcin Sroczyński zapowiedział rozbiórkę budynku.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na wspolczesna.pl Gazeta Współczesna