Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Zniszczył życie dziewczynie

Tomasz Kubaszewski, (jsz) [email protected]
Magdalena Kotowska odrabia lekcje przy specjalnym stoliku, który zrobił jej ojciec. Bo nie może się pochylać. – Chciałabym, aby sąd wydał sprawiedliwy wyrok – mówi.
Magdalena Kotowska odrabia lekcje przy specjalnym stoliku, który zrobił jej ojciec. Bo nie może się pochylać. – Chciałabym, aby sąd wydał sprawiedliwy wyrok – mówi. J. Szypulska
Suwalszczyzna. Była pełną życia nastolatką. Dzisiaj chodzi w gorsecie i nie wiadomo, czy kiedykolwiek powróci do zdrowia. Winnych jej nieszczęścia wciąż jednak nie ma.

- To, co się dzieje w naszym wymiarze sprawiedliwości, urąga wszelkim zasadom
- mówi ojciec pokrzywdzonej Magdy Kotowskiej. - Niedługo okaże się pewnie, że to moja córka jest winna.

W styczniu tego roku w Filipowie na idącą prawidłowo lewą stroną jezdni dziewczynę najechał samochód.

- Szłam do koleżanki. Nagle poczułam potężny ból - opowiada Magda.
Do zdarzenia doszło niedaleko domu państwa Kotowskich. Ojciec usłyszał krzyk córki. Wybiegł na drogę. Zobaczył odjeżdżający samochód.

Od razu rozpoznał auto miejscowego radnego Andrzeja S. Wkrótce dotarł na podwórze jego domu. Od kierowcy wyraźnie czuć było alkohol. Waldemar Kotowski powiadomił o wszystkim policję. Ale zanim mundurowi przyjechali, radny zniknął. Został zatrzymany dopiero trzy godziny później. Był kompletnie pijany. Miał 2,36 prom. alkoholu w wydychanym powietrzu.

Po wstępnym przesłuchaniu przyznał się do winy. Poprosił też o dobrowolne poddanie się karze. Ale potem odwołał wcześniejsze zeznania.

Magda z poważnym urazem kręgosłupa znalazła się w szpitalu. Wcześniej miała wiele planów. Ponieważ zawsze była wysportowana, myślała nawet o studiach na akademii wychowania fizycznego. Jednego dnia wszystko się jednak zmieniło.

- Teraz S. chodzi po Filipowie i udaje, że nic się nie stało - opowiada Waldemar Kotowski. - Nawet próbuje nam się kłaniać. To już jest wyjątkowa bezczelność!
Proces ciągnie się już wiele miesięcy. Sąd, który wyznacza terminy rozpraw raz na kilka tygodni, przesłuchał szereg świadków, w tym kobietę zapewniającą, że w chwili wypadku widziała oskarżonego w... kościele. Proces również spadał z wokandy. Jednym z powodów był urlop obrońcy radnego S.

- Wydawałoby się, że to prosta sprawa - komentuje Waldemar Kotowski. - Okazuje się jednak, że na wyrok trzeba bardzo długo czekać.

65-letni Andrzej S., dzisiaj już emeryt, wrócił do pracy w gminnej radzie.
- Do czasu prawomocnego wyroku nie będziemy zajmować żadnego stanowiska w tej sprawie - mówi Ewa Walicka-Grzyb, przewodnicząca rady. - Nikt tej kwestii nie podnosi, ani oficjalnie, ani po cichu.

Z Andrzejem S. nie udało nam się dzisiaj skontaktować. Jego żona powiedziała nam jedynie, że to sprawa dla sądu, a nie dla gazety.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na wspolczesna.pl Gazeta Współczesna