Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Ksiądz zginął przez szeptuchy?

Krzysztof Jankowski
Setki wiernych uczestniczyło w pogrzebie 38-letniego batiuszki Tomasza. Do dziś opłakują swojego pasterza i spekulują: czy zginął przez ludzką głupotę, przez głupi żart, czy też czyjąś wiarę w zabobony?
Setki wiernych uczestniczyło w pogrzebie 38-letniego batiuszki Tomasza. Do dziś opłakują swojego pasterza i spekulują: czy zginął przez ludzką głupotę, przez głupi żart, czy też czyjąś wiarę w zabobony?
Batiuszka, matuszka i dwoje dzieci. Przejechali setki kilometrów i rozbili się na drzewie tuż przed Hajnówką, koło domu. Bo ktoś na szosie postawił... sedes.

Dlaczego zginął ksiądz Tomasz? - mieszkańcy Hajnówki i okolic od kilku dni zachodzą w głowę. Czy była to czyjaś bezmyślność, zwykła ludzka głupota, czy też walka sił: "dobra" i "zła"? Bliscy księdza nie mają wątpliwości: tragedii winna jest wiara w miejscowe "szeptuchy".

- Ta śmierć nie była przypadkiem - mówił w miniony wtorek nad grobem batiuszki jego kuzyn, dr Grzegorz Kuprianowicz, wykładowca Uniwersytetu Marii Skłodowskiej-Curie w Lublinie. - Ona pokazuje, czym kończy się pogański zabobon.

Sedes na szosie
Sobota, 2 maja. Ksiądz wraz z rodziną wraca do Hajnówki. Jadą skodą octavią od strony Bielska Podlaskiego.

- Wracali ze Słowacji, gdzie batiuszka studiował i skąd pochodzi matuszka - wierni w Hajnówce wiedzą o swoim pasterzu wszystko. - Przejechali tyle kilometrów... Jeszcze z Bielska dzwonili do rodziców, by ich poinformować, że są tak blisko i że za chwilę będą w domu...

Dochodzi godzina 22. Kilka kilometrów przed Hajnówką, nieopodal skrzyżowania z drogą do Nowoberezowa, ksiądz dostrzega na jezdni przeszkodę i zaczyna gwałtownie hamować. Później, na policyjnych zdjęciach można będzie tę przeszkodę dokładnie obejrzeć. To... biały sedes, ustawiony na środku szosy, centralnie na wymalowanych pasach. Ksiądz chciał go ominąć. Samochód wpadł w poślizg i uderzył w przydrożne drzewa.

38-letni ksiądz Tomasz został przewieziony do szpitala w Białymstoku z poważnym urazem głowy. Jego 33-letnia żona Monika oraz dzieci, siedmioletnia Ania i trzyletni Aleksander, trafili z potłuczeniami do szpitala w Hajnówce. Po tygodniu walki o życie duchowny zmarł.

- To był najtrudniejszy tydzień w historii naszej rodziny... - mówił na pogrzebie kuzyn Grzegorz Kuprianowicz.

Wypadek poruszył też wiernych i przyjaciół księdza Tomasza, którzy tłumnie przychodzili na panichidę (nabożeństwo żałobne) do hajnowskiego soboru Świętej Trójcy, w którym duchowny od września 2008 r. był wikariuszem.

- Widziałem to miejsce na szosie - mówi elegancki mężczyzna z parasolem, który przyszedł na hajnowski cmentarz, na pogrzeb kapłana. - Biały sedes na białej linii. Z daleka mógł go nie zauważyć. Może myślał, że to skulony człowiek? Wolał ominąć, niż uderzyć. A przecież, gdyby najechał na ten nieszczęsny sedes, to najwyżej samochód by rozbił, ale by żył...

Droga z Bielska do Hajnówki to stary carski trakt. Prosty jak strzała. W chwili wypadku nie padał deszcz, widoczność była jak każdego, letniego, pogodnego wieczoru. Czy, gdyby ksiądz jechał wolniej, mógłby się uratować?

- Samochód będzie badany przez biegłych i to oni ustalą, z jaką prędkością się poruszał - informuje mł. asp. Tomasz Snarski, oficer prasowy Komendy Powiatowej Policji w Hajnówce. - Biegli ocenią sprawność samochodu, przeanalizują zabezpieczone przez nas ślady na jezdni. Na tej podstawie przygotują swoją analizę.

Snarski zaprzecza też plotkom, jakoby prędkościomierz w samochodzie po wypadku pokazywał niedozwoloną prędkość.

- Wskazówka zatrzymała się na zerze - mówi.

Zabobon ciągle żyje
Skąd jednak na jezdni wziął się sedes? Wersji krążących wśród mieszkańców Hajnówki i okolic jest wiele:

- Z początku myśleliśmy, że to młodzi chłopcy z pegeeru go postawili. Bo tego wieczoru słychać było, jak śpiewali. Oj, chyba ostro popili! - wspomina starsza kobieta w chustce, mieszkanka Nowoberezowa. To w pobliżu tej wsi doszło do wypadku. Obok niej stoi starszy mężczyzna z rowerem. Mówi: - Pijany ma różne pomysły. Mogli znaleźć sedes w rowie i postawić go na szosie.

Najczęściej hajnowianie wspominają jednak o tym, że sedes na rozstajach dróg kazała komuś postawić jedna z lokalnych "babek", "szeptuch", czyli znachorek. W okolicach Bielska, Dubicz Cerkiewnych, Hajnówki, Narwi czy Orli jest ich wiele.

- Nawet w naszej wsi są trzy. Ludzie do nich chodzą i "zamawiają" choroby. Podobno pomaga. A jaka siła przez nie działa, to kto tam wie? - mówi kobieta z Nowoberezowa.

Do najsłynniejszej "babki" z Orli przyjeżdżają od lat ludzie z całej Polski. Podobnie jest z "szeptuchami" z Parcewa, Rutki czy Kuraszewa. Mówią, że są znachorkami, uzdrowicielkami ciał i dusz. Dobrze wpisują się w lokalne wierzenia i zabobony, o których już na przełomie XVIII i XIX w. w swoich pamiętnikach pt. "Łyki i kołtuny" pochodzący z Bielska mieszczanin pisał: "Gdy miotła w kącie stoi, gdy solniczka przewróci się na stole, gdy kto próg lewą nogą przestąpi, gdy przez próg wita się z przyjacielem, gdy koń parsknie lub nogą kopnie, gdy wrony zakrakają, gdy puszczyk odezwie się, gdy nietoperz przeleci, gdy pies zawyje, gdy trzy świece palą się w izbie, gdy trzynastu do stołu zasiądzie - wszystko to stanowi złą wróżbę".

Popularność zabobonów i "szeptuch" wśród miejscowych nie zanika, pomimo krytycznego zdania duchownych: i katolickich, i prawosławnych.

- Nie można być chrześcijaninem i jednocześnie korzystać z takich praktyk! - grzmiał na pogrzebie księdza Tomasza jego przyjaciel, biskup gorlicki Paisjusz.

Klątwa na działce
Hajnowianie widzą jednak w wypadku rolę "szeptuch".

- Mówią, że kobieta chciała męża oduczyć pić. Poszła więc do "babki", a ona poradziła jej, by na rozstajach dróg postawiła sedes z wódką w środku - mówi jeden z mężczyzn, którego spotkaliśmy przed sklepem w Hajnówce.

Na zdjęciach policji z wypadku widać, że sedes nie był pusty. Co w nim było? Tego policjanci nie chcą zdradzić.

- To informacje, które będziemy wykorzystywać w śledztwie - mówią.

Najwięcej śladów prowadzi jednak do wsi Istok - leżącej przy szosie z Hajnówki do Siemiatycz, kilka kilometrów od miejsca wypadku. To stamtąd mógł pochodzić feralny sedes.

- Leżał na sąsiedniej działce przez kilka miesięcy. Był tu jeszcze kilka godzin przed wypadkiem. A tego wieczoru znikł - opowiada nam mieszkaniec Istoku.

Zdaniem mieszkańców, sedes miał leżeć na niezabudowanej działce, o którą rywalizuje rodzeństwo: brat i dwie siostry. Na działkę przywiózł go mężczyzna.

- To było parę miesięcy temu - wspominają sąsiedzi. - Przywiózł, postawił i zapomniał o nim.

Jak sedes zawędrował na szosę z Bielska do Hajnówki? Tego ludzie w Istoku tylko się domyślają:

- Mówią, że siostry sądziły, że ten sedes to jakaś klątwa. Z problemem pojechały do jednej z pobliskich "szeptuch", a ta poradziła im wystawić go na rozstaje dróg. No to może wystawiły? - mieszkańcy wsi popuszczają wodze fantazji.

Policjanci przyznają, że miejscowość Istok pojawiła się w trakcie ich pracy operacyjnej. Na razie nie chcą jednak zdradzać żadnych szczegółów.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na wspolczesna.pl Gazeta Współczesna