Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Studenci potrafią wyżywić się za 3 złote

(azda)
Jest kryzys i nie ma co włożyć do garnka? Zobacz jak w kryzysowych sytuacjach od lat radzą sobie studenci.

Pusta lodówka lub brak tego sprzętu, do tego nie myte od kilku dni naczynia i psujące się resztki jedzenia - to standardowy obraz biednego studenta. Ale nawet w taki sytuacjach żacy radzą sobie całkiem nieźle.

- Kiedy po kilku tygodniach imprez kończy się kasa trzeba sobie jakoś radzić - opowiada Rafał - Kiedyś cały tydzień przeżyłem za jedyne dziesięć złoty. Pomogli znajomi i kombinowanie.
- Na czym się głównie oszczędzało?
- Oczywiście na jedzeniu - odpowiada Rafał

Co jedzą studenci w okresach kryzysu?
Wszystko, co tanie i "zapychające". Podstawa są: kasza, ryż, makaron i ziemniaki. - Mój współlokator co tydzień przywoził z domu ziemniaki - opowiada Andrzej - Robiliśmy z nich wszystko: placki ziemniaczane, ziemniaki pieczone, frytki, talarki. Zawsze też można było je zjeść z kefirem lub jogurtem. Podobnie robiło się z ryżem, makaronem lub kaszą.

W czasie kryzysu zawsze przydaje się mąka. Jest ona składnikiem wielu potraw np popularnych wśród studentów, naleśników.

Standardowymi posiłkami studentów są mrożonki, parówki i konserwy i oczywiście zupki chińskie (idealne po imprezie). Ulubionym miejscem zakupów supermarkety i dyskonty. Tam można kupić najtaniej. Nieustanną popularnością cieszą się bary mleczne.

Nieświeże jedzenie
Niestety nie każdego studenta stać na sprawna lodówkę. Przechowywanie jedzenia zwłaszcza latem jest więc kłopotliwe. Zazwyczaj korzysta się wówczas z uprzejmości sąsiadów zajmując przestrzeń ich chłodziarki. Zimą jedzenie trzyma się za oknem. W nadziei, że nie dobiorą się do niego ptaki.

Niezbędnym sprzętem w akademiku jest patelnia. Na niej można usmażyć wszystko nawet starą, nieco już śliską kiełbasę, czasem nawet trafi się do tego jajko.

Micha w akademiku
Najłatwiej czasy kryzysu znosić w akademiku. Kiedy już została nam jedynie stara cebula i wczorajszy chleb idziemy do znajomych i robimy "michę". Każdy przynosi wszystko, co ma w lodówce ( o ile ma lodówkę). Z zebranych składników robi się różne potrawy... zazwyczaj nie ma ich w książkach kucharskich np. ryż smażony z cebulą polany ketchupem i do tego smażony (na tym samym oleju) chleb. Przy okazji wspólnego gotowania zawsze znajdzie się jakieś piwko lub coś mocniejszego - "Na lepsze trawienie". - Wychodzą z tego całkiem fajne imprezy - komentuje Darek, były mieszkaniec akademika przy ulicy Krakowskiej.

Piwo na mecie
Najważniejszy jednak jest alkohol tego nigdy nie może zabraknąć. Kiedy mieszkaniec akademika nie ma już pieniędzy na piwo, idzie na tzw. "metę". Jest to pokój, w którym studenci handlują alkoholem. zazwyczaj kupują go w sklepie, a później sprzedają drożej kolegom. Plusem mety jest możliwość brania "na krechę". Zazwyczaj zostawia się coś w zastaw: dowód, prawo jazdy, indeks. Kolejną jej zaletą jest to, że zapukać tam można o każdej porze nocy ( w dzień jest raczej zamknięta).

- Parę lat temu na czwartym piętrze była meta, w której można było wypić piwo i poczęstować się pizzą lub ciastem robionym przez jej mieszkańców - wspomina dawne czasy Robert z akademika przy ul. Krakowskiej.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na wspolczesna.pl Gazeta Współczesna