Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Tragicznie zmarli piloci kochali swoją pracę! Przeczytaj wspomnienia rodziny i znajomych

Urszula Bisz [email protected]
Andrzej Żukowski od dawna fascynował się lataniem. To była jego pasja i praca. Na co dzień był spokojny, cichy, nigdy agresywny, zawsze koleżeński.
Andrzej Żukowski od dawna fascynował się lataniem. To była jego pasja i praca. Na co dzień był spokojny, cichy, nigdy agresywny, zawsze koleżeński. Archiwum domowe rodziny / reprodukcja B. Maleszews
Andrzej Żukowski, Marcin Bezubik, Bartłomiej Bartnicki. Zginęli podczas pełnienia służby. Śmigłowiec, którym lecieli, się rozbił. Znajomi wspominają ich jako prawdziwych entuzjastów latania, ale przede wszystkim jako dobrych ludzi.

Tego dnia obiad jadł bardzo szybko. Tłumaczył, że musi biec do pracy, bo o godz. 16 ma lot. Stanął w progu ubrany we flanelową koszulę i powiedział: "Na razie" - wspomina ze łzami w oczach żona tragicznie zmarłego pilota Andrzeja Żukowskiego.

Andrzej miał 49 lat, latał śmigłowcem straży granicznej. Tydzień temu, w sobotę, maszyna rozbiła się tuż przy granicy, po stronie białoruskiej. Oprócz pilota zginęli Marcin Bezubik i Bartłomiej Bartnicki.

Andrzej Żukowski w straży granicznej pracował od 2003 r. Doświadczenie w lataniu miał jednak o wiele większe. Zaczynał w latach 70-tych na szybowcach. Potem pilotował samoloty i śmigłowce. Pracował między innymi w firmie zajmującej się opryskiem pól z góry i gaszeniem pożarów lasów. Latał też w Lotniczym Pogotowiu Ratunkowym. Od sześciu lat zaś pracował w Podlaskim Oddziale Straży Granicznej. W powietrzu spędził ponad połowę swego życia.

Nic nie zapowiadało tragedii

- Nigdy wcześniej nie miał wypadków. To był jego pierwszy... - szepcze Helena Żukowska, żona tragicznie zmarłego pilota. - Tego dnia wszystko było w porządku. Przynajmniej ja nie czułam żadnego niepokoju. On też zachowywał się normalnie.

Nic nie zapowiadało tragedii, jaka rozegrała się kilka godzin później. Była sobota. Porucznik Andrzej Żukowski wraz z młodszymi kolegami - chorążym sztabowym Bartłomiejem Bartnickim (35 lat) oraz chorążym Marcinem Bezubikiem (34 lata) wylecieli na rutynowy lot z Białegostoku do Mielnika. Nie dolecieli. Przed godziną 18 jeden z mieszkańców Klukowicz w powiecie siemiatyckim usłyszał hałas śmigłowca, potem coś huknęło i zapadła cisza.

Przez wiele godzin około 200 osób szukało wraku śmigłowca, licząc, że znajdą tam też żywą załogę. Niestety, gdy nad ranem znaleziono rozbitą maszynę, która leżała 200 metrów od granicy, po stronie białoruskiej, trzej mężczyźni nie żyli już od dawna.

Załoga nie miała szans na przeżycie tego wypadku. Śmigłowiec został zmiażdżony. Co było przyczyną? Nad odpowiedzią pracują komisje powołane do zbadania przyczyn wypadku oraz prokuratury - polska i białoruska.

Lotnicy sercem i duszą

Jednak nawet odkrycie przyczyny czy ustalenie ewentualnych winnych nie zwróci życia trzem pełnym życia mężczyznom, pasjonatom latania.

- Takich jak oni najbardziej szkoda. Byli autentyczni - mówi Henryk Sosnowski, dyrektor Aeroklubu Białostockiego. - To byli prawdziwi entuzjaści, sercem i duszą lotnicy.

Dyrektor Sosnowski najlepiej znał Andrzeja Żukowskiego. Przygodę z lataniem zaczynali mniej więcej w tym samym czasie. Dużo razem latali. Uczestniczyli w zawodach szybowcowych.

- Andrzej bardzo szybko dużo osiągnął, jego poziom szkolenia i doświadczenia był bardzo wysoki - wspomina Sosnowski. - W związku z tym był bardzo dobry podczas zawodów. Rywalizowaliśmy ze sobą. Często był lepszy ode mnie. Zazdrościłem mu, ale w zdrowym rozumieniu rywalizacji.

Potem swój profesjonalizm przeniósł on na karierę zawodową. Cały czas się szkolił. Właśnie niedawno skończył studia. W lipcu br. odebrał dyplom. Doszkalał się, by sprostać wymaganiom stawianym kadrze oficerskiej. Niedawno wybudował też dom. Planował też kolejne prace wykończeniowe...

- Dla niego zawsze najważniejsza była rodzina. I nie mówię tego tylko dlatego że o zmarłych powinno się mówić dobrze. Tak po prostu było - opowiada jego żona. - Pamiętam, jak ucieszył się, gdy dostał pracę w straży granicznej. Dla niego ważne było to dlatego że w końcu mógł być blisko rodziny.

Wcześniej latał prawie po całej Polsce. Teraz mógł być przy bliskich: ukochanej żony, dwóch córkach i synu. W Białymstoku mieszkają też jego rodzice. Gdy pracował na miejscu, mógł ich wspierać. Rodzina zawsze mogła liczyć na jego pomoc.

- Zawsze nasze zdjęcia nosił przy sobie - mówi Helena Żukowska. - Był na każde zawołanie córek i syna. Nie potrafię o nim złego słowa powiedzieć. To był wspaniały człowiek. Byliśmy małżeństwem przez 26 lat i nigdy się nie pokłóciliśmy. Nie zdarzały nam się ciche dni. I tam bardziej mnie to boli. Nie potrafię zrozumieć, dlaczego Bóg mnie tak pokarał... Nawet gdybym chciała, nie potrafię sobie przypomnieć złych chwil związanych z mężem.

Poza miłością do rodziny, miał jeszcze jedną: latanie. Podobnymi jak on entuzjastami byli koledzy, z którymi zginął.

- Marcin Bezubik był pozytywnie zakręcony na punkcie lotnictwa - wspomina dyrektor białostockiego aeroklubu. - Do nas przyszedł w 2006 r. Latał jako pilot na szybowcach. Miał zacięcie techniczne. Widać było, że to lubi. Szczerze mówiąc, wiązałem nadzieje z jego osobą...

Koledzy z lotniska

Z trzech tragicznie zmarłych lotników, dyrektor Sosnowski najmniej znał Bartłomieja Bartnickiego. Jednak nieraz widywali się na Krywlanach, bo łączyła ich wspólna pasja - latanie.
- My tu żyjemy jak rodzina i strata któregokolwiek z nas jest powodem do żalu - mówi Henryk Sosnowski. - Tak jak są koledzy z boiska, my jesteśmy kolegami z lotniska.

Tragicznie zmarłych funkcjonariuszy Podlaskiego Oddziału Straży Granicznej opłakują nie tylko ich rodziny, lotnicy i koledzy z pracy. Ich śmierć wstrząsnęła mieszkańcami Białegostoku i regionu. Podczas sobotnich poszukiwań śmigłowca wiele osób z niepokojem czekało na nowe informacje.
- Dopóki nie odnajdziemy śmigłowca, mamy nadzieję, że oni żyją - mówiła podczas poszukiwań mjr Anna Wójcik, rzecznik Podlaskiego Oddziału Straży Granicznej.

Wszyscy liczyli na cud. Niestety, katastrofa zabrała trzech mężczyzn, którzy mieli jeszcze sporo zrobić.
Na forum www.wspolczesna.pl pojawiło się wiele wpisów, w których internauci oddawali cześć pamięci ofiarom. Oto dwa z nich:

"Latali wysoko - polecieli najwyżej... już nigdy nie usłyszymy ich w eterze" - napisał internauta.
"W takich chwilach wszyscy pogrążamy się w żałobie i duchowo wspieramy rodzinę załogi oraz kolegów z pracy" - napisał "Gość".

- "Zginęliście broniąc granic swego kraju. Zginęliście, by coś stało się nauczką, by komuś uświadomić w końcu, że jest to zawód niebezpieczny i nigdy nie wiadomo, czy wrócicie do domu. To była Wasza Najpiękniejsza Służba i zarazem ostatnia. Odeszliście z honorem. Spoczywajcie w Pokoju... A jeszcze niedawno siedziałem w tym śmigłowcu i pilot uświadamiał mnie, jak bardzo lubi swoją pracę".

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na wspolczesna.pl Gazeta Współczesna