Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

To była gehenna! Przeczytaj wstrząsające wyznania Polaków, którzy uciekli z włoskiego obozu pracy

Aleksandra Łuczyńska / Gazeta Lubuska
Zyski Polaków, którzy załatwiali rodakom pracę na plantacji mandarynek we Włoszech, można liczyć w tysiącach euro.

Głodowe porcje jedzenia, terror, koszmarne warunki - tak w największym skrócie można opisać to, co przeżyli Polacy w "obozie pracy" w Marina di Sibari. Wśród nich byli Lubuszanie. W poniedziałek na pierwszej stronie "GL" opisaliśmy dramatyczną historię Wiktora z Nowej Soli i Dariusza z Nowego Sącza, którzy przeczytali ogłoszenie w telegazecie i wyjechali do roboty do Włoch.

Trafili na plantację mandarynek w Marina di Sibari. I przeżyli piekło. Mieszkali w zawilgoconych pokojach, bez ciepłej wody, gazu. Na szczęście, pod dwóch tygodniach udało im się uciec i natychmiast nagłośnili sprawę. - Grzyb na poduszkach, śmierdzące łazienki, woda na podłogach. Tra-ge-dia - mówił nam Wiktor.

Po przeczytaniu poniedziałkowego artykułu do oddziału "GL" w Żarach zgłosił się kolejny mężczyzna (dane do wiadomości redakcji), który uciekł z "obozu pracy". Potwierdził, że w Marina di Sibari rozgrywa się horror. - Nie miałem okazji spotkać panów, o których pisaliście, nimi "opiekowała" się jakaś Magdalena, mną pani Bożena - opowiada. - Polaków, którzy brali w tym wszystkim udział, było znacznie więcej. Oprócz plantacji mandarynek, była plantacja oliwek.

Kiedy dostałem propozycję roboty właśnie przy zbiorze oliwek, jeden z poznanych tam kolegów ostrzegł mnie, że mogę sobie kręgosłup złamać. Tak było ciężko.
Takich osób, jak Wiktor, Dariusz czy mieszkaniec Żar, na plantacji było znacznie więcej. W sumie około 50 Polaków. Mieszkali i pracowali w koszmarnych warunkach. Skusiła ich atrakcyjna oferta, którą znaleźli w telegazecie i w internecie. - Każdego tygodnia przyjeżdżały kolejne osoby, zwiedzione wizją wspaniałych zarobków - przyznaje "uciekinier" z Żar. - Ale ogromne pieniądze zarabiali tylko pośredniczący w tym Polacy, którzy od lat mieszkają we Włoszech, dobrze znają język, ludzi. Z takich, jak my, czerpali niezłe zyski.

Mężczyzna wyliczył, że "opiekunka" Bożena czy kierowca, który przywoził kolejnych robotników, mogli zarabiać nawet kilkaset euro tygodniowo. - Jeśli rzeczywiście zamkną ten "obóz pracy", to oni stracą sporo pieniędzy - dodaje.

Po opowieściach Wiktora z Nowej Soli, Dariusza z Nowego Sącza i mieszkańca Żar, które opublikowaliśmy na łamach "GL", sprawą zajęła się lubuska policja, konsulat we Włoszech, a także tamtejsze władze. Dowiedzieliśmy się też, że wcześniej do ambasady w Rzymie dotarły pierwsze informacje o warunkach, jakie panowały w "obozie pracy". Kilka dni temu do Marina di Sibari wysłany został autokar, który zabrał z plantacji 16 Polaków. Wśród nich byli mieszkańcy województwa lubuskiego.

- Na chwilę obecną jest to sześć osób - informuje Grzegorz Osiński, śledczy z wydziału kryminalnego lubuskiej policji. - Głównie mieszkańcy z okolic Żagania, Szprotawy i Nowej Soli. Wszyscy będą przesłuchiwani przez funkcjonariuszy z wydziału ds. walki z handlem ludźmi. Każdy będzie mógł zdecydować, czy chce rozmawiać z policją na komendzie, czy w domu. My się dostosujemy.

Wiktor uważa, że zarobki pośredników mogły sięgać kilku tysięcy euro. - Tylko za jednego człowieka każdego dnia mogli mieć nawet kilkaset euro - wylicza. - Polacy na emigracji potrafią z rodaka ściągnąć ostatnią parę skarpet i na tym bazują. Wystarczy, że znają język, pojadą do Włocha na plantację, powiedzą, że ściągną pracowników. Ci przyjeżdżają, bo wierzą, że zarobią duże pieniądze. My nie mieliśmy nic. Nawet Włosi ostrzegali nas przed innymi Polakami.

Na pytanie, czy po nagłośnieniu sprawy nie obawia się zemsty polskich pośredników, odpowiada: - Na razie czuję się bezpiecznie, skoro zajęła się tym policja. Mam nadzieję, że nic mi nie grozi. Ale zdaję sobie sprawę z tego, że jak to wszystko przycichnie, będą chcieli mnie odszukać. Kiedy sprawa nabrała takiego rozgłosu, żona zaczęła się trochę bać.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na wspolczesna.pl Gazeta Współczesna