Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Panie sprawdzają się w każdym zawodzie

Helena Wysocka
Marzanna Sierocka jest jedyną kobietą, która jeździ karetką
Marzanna Sierocka jest jedyną kobietą, która jeździ karetką
Suwałki: Gdy chorego umieści w karetce i siada za jej kierownicą nieraz słyszy: O Boże, to pani mnie powiezie?!

A ja nie czuję się gorsza od mężczyzn - mówi Marzanna Sierocka. - Kocham tę pracę i staram się ją wykonywać jak najlepiej. Dla mnie liczy się tylko chory.

Jest jedyną kobietą na Suwalszczyźnie, która jeździ karetką pogotowia.

Nie boję się jeździć
Pracuje w suwalskim szpitalu. Przez lata była pielęgniarką na oddziale intensywnej terapii, a ostatnio jest oddziałową na SOR. Nie brakuje jej więc doświadczenia w ratowaniu ludzkiego życia. By swoją wiedzę lepiej wykorzystać, postanowiła pójść na "pierwszą linię". Poza pracą w szpitalu zaangażowała się w ratownictwo medyczne. - Przecież wiele kobiet jeździ samochodem - tłumaczy. - A karetka, to nic wielkiego. My też musimy przestrzegać zasad bezpieczeństwa na drodze. Zresztą, nie myślę, czy dam radę dojechać. W drodze do chorego zastanawiam się raczej, co zastanę na miejscu.

Zdarza się bowiem, że ludzie wzywają pomoc do osoby, której leci krew z nosa. Niby nic się nie dzieje. Na miejscu okazuje się, że sprawa jest o wiele poważniejsza, pacjent np. miał wylew. W takich przypadkach liczy się czas, trzeba działać szybko.

Igrają z cudzym życiem
Czasem bywa ciężko, gdy trzeba pacjenta przenieść do karetki. Wówczas, w skrajnych przypadkach prosi o pomoc strażaków lub puka do drzwi sąsiadów.

- Ale ratownicy-panowie też nie zawsze dają sobie radę - zastrzega Sierocka. - Kilka lat temu, gdy pacjent ważył blisko 150 kilogramów, trzeba było użyć specjalnych noszy.

Bywa też niebezpiecznie. Nie raz bowiem trzeba pojechać na pijacką melinę, gdzie uczestnicy biesiady np. rozbili sobie głowy.

- Najbardziej denerwuję się, gdy ludzie igrają z cudzym życiem - dodaje. - Ignorując fakt, że w tym czasie ktoś może faktycznie potrzebować pomocy wzywają nas jak taksówkę.

Niedawno np. klient izby wytrzeźwień zaalarmował jej pracowników, że bardzo źle się czuje. Ci wezwali karetkę pogotowia. - Zabraliśmy go do szpitala - opowiada ratowniczka. - Gdy dojechaliśmy na miejsce, uciekł nam. Jak się później okazało, mieszkał w sąsiedztwie szpitala i potraktował nas jak taksówkę. I to super. Do karetki bowiem zanieśliśmy go.

A najgorzej jest, gdy trzeba wezwać pomoc dla siebie.

- Kiedyś przez godzinę zwijałam się z bólu - dodaje Sierocka. - Nie chciałam wzywać karetki sądząc, że ktoś może cierpieć jeszcze bardziej.

Koledzy z pracy traktują ją, jak kumpla. - I o to chodzi - śmieje się Marzanna Sierocka.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na wspolczesna.pl Gazeta Współczesna