Na przykład na fotografii widać długowłosą kobietę, a wezwanie do zapłaty otrzymał mężczyzna. Śledztwo w tej sprawie trwa od roku. Przedłużono je do 10 lipca, ale już teraz wiadomo, że nie zakończy się w tym terminie. Powód? Jak dotąd, przesłuchano 300 świadków. Pozostało jeszcze 1500!
- To bardzo żmudne śledztwo - mówi Dorota Antychowicz z Prokuratury Rejonowej w Białymstoku. - W toku czynności pojawiają się nowi świadkowie. My musimy to wszystko zweryfikować. Sprawdzamy każde zdjęcie.
Każde zrobione w przeciągu 2,5 roku, czyli od momentu, kiedy straż dysponuje fotoradarem, aż do zgłoszenia nieprawidłowości.
Zawiadomienie o przestępstwie złożono bowiem w kwietniu 2009 roku. Był to wynik policyjnej kontroli, podczas której dopatrzono się nieścisłości.
- 30 i 31 marca odbyło się sprawdzenie doraźne wynikające z obowiązujących przepisów - poinformował Andrzej Baranowski z Komendy Wojewódzkiej Policji w Białymstoku. - W jego trakcie policjanci stwierdzili przypadki, w których najprawdopodobniej były nieprawidłowości w rozliczeniach sytuacji związanych z fotoradarami. Zostało to poddane do oceny przez prokuraturę.
Aktualnie śledztwo prowadzone jest w kierunku przekroczenia uprawnień i niedopełnienia obowiązków.
- Tak, słyszałem o tym - mówi Jacek Pietraszewski, rzecznik białostockich strażników miejskich. - Prokuratura z racji swoich obowiązków ustawowych prowadzi czynności wyjaśniające w sprawie zrobionych fotoradarem zdjęć rejestrujących przekraczanie prędkości.
Nikt nie został zawieszony w czynnościach. Natomiast jeśli chodzi o kontrolę wewnętrzną, to, niestety, nie mogę wypowiedzieć się w tej kwestii. Nie byłem jeszcze rzecznikiem prasowym, a były komendant - pan Stefan Sochański - już nie pracuje u nas.
Nowe uprawnienia w zakresie kontroli drogowej strażnicy miejscy otrzymali w 2006 roku.
Rozporządzenie Ministra Spraw Wewnętrznych i Administracji zezwoliło im na używanie fotoradarów
rejestrujących przekroczenie dozwolonej prędkości lub niestosowanie się do wskazań sygnalizacji świetlnej. Białostoccy strażnicy mają jeden fotoradar od października 2006 roku. Urządzenie kosztuje ok. 150 tys. zł. Dzięki zarządzonym mandatom koszt zwraca się jednak po 2-3 miesiącach.
Prokuratura nie ujawnia, ile mandatów zakwestionowano do tej pory. - Na tym etapie postępowania nie można powiedzieć więcej - ucina Antychowicz. Wiadomo za to, że na razie nikt w tej sprawie nie usłyszał żadnych zarzutów.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?