Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Życie to nie złotówki. Młodzi ludzie jadą do Rwandy

Mateusz Bielski
Paweł i Anna jadą do Rwandy, aby pomagać tamtejszym dzieciom. Eric (w środku) – Rwandyjczyk mieszkający w Warszawie – przyjechał do Białegostoku, aby opowiedzieć młodemu małżeństwu o tym, co może spotkać ich na afrykańskiej ziemi...
Paweł i Anna jadą do Rwandy, aby pomagać tamtejszym dzieciom. Eric (w środku) – Rwandyjczyk mieszkający w Warszawie – przyjechał do Białegostoku, aby opowiedzieć młodemu małżeństwu o tym, co może spotkać ich na afrykańskiej ziemi...
Nigdy nie byli w Afryce. A mimo to zdecydowali: jedziemy na rok do Rwandy - kraju, w którym jeszcze niedawno można było zginąć od strzałów, a malaria wciąż zbiera śmiertelne żniwo.

Paweł i Anna Romaniuk z Białegostoku pobrali się 3 lata temu. Dziś mają po 26 lat. Paweł skończył leśnictwo na SGGW w Warszawie, Ania - pedagogikę opiekuńczo-wychowawczą w Białymstoku. Nigdy nie byli w Afryce. Teraz zdecydowali: będziemy tam mieszkać, przez cały długi rok.

Chcieć to nie zawsze móc...
Paweł do Rwandy leci już w czerwcu, Ania - dwa miesiące później. Współfinansowani przez Polską Pomoc i fundację ARDA będą pomagać niepełnosprawnym dzieciom. Do tej pory z pasją zajmowali się wolontariatem w Białymstoku, pomagając uchodźcom, ludziom umierającym w hospicjum i niepełnosprawnym. Organizowali gry dla dzieci czeczeńskich i ich integrację z polskimi rówieśnikami. Jednak zawsze, kiedy słyszeli o biednej, czarnej Afryce, marzyli o tym, by właśnie tam wyruszyć z pomocą...

Jednak okazało się, że same chęci to za mało. Potrzebne są jeszcze pieniądze, bo trzeba z własnej kieszeni opłacić mnóstwo rzeczy. A oni dopiero skończyli studia, ledwie zaczęli pracować... Wiele pomysłów rozbiło się właśnie o finanse. Nieraz już się zniechęcali, tłumacząc sobie, że nic na siłę - pomagać mogą przecież i tutaj, tak jak robili to do tej pory. Dlatego kiedy pod koniec 2009 roku pojawiła się realna szansa na wyjazd do Afryki, podeszli do niej z dystansem, ale i wielką nadzieją.

- Ja zajmuję się oświetleniem, pracuję w białostockim Teatrze Arkadia, a Ania śpiewa w charytatywnym chrześcijańskim zespole muzycznym. Na jednym z takich koncertów spotkaliśmy prezesa fundacji, która teraz nas wysyła - opowiada Paweł. - Potem zadzwonił Tetsuo, główny koordynator projektu, Japończyk, który od 3 lat mieszka w Polsce. Ma ogromne doświadczenie, bo w wolontariacie pracował w 36 krajach. Umówiliśmy się na spotkanie i udało się! Jedziemy!

Tam było ludobójstwo
Jean Eric Kayishema z Rwandy od 1,5 roku mieszka i studiuje w Warszawie. W minioną niedzielę przyjechał do Białegostoku, bo od Japończyka Tetsuo dowiedział się, że jest para, która chce przeprowadzić się do jego kraju.

- Ucieszyłem się, że ktoś chce tam jechać i pomagać - mówi Eric. - Jednak pomyślałem, że muszą się oni jeszcze przed wyjazdem jak najwięcej dowiedzieć o Rwandzie. Bo czeka ich szok kulturowy! Zobaczą i poznają wiele rzeczy całkiem różnych od tych, które znają i rozumieją.

W Rwandzie ludzie nawet witają się w inny sposób - nigdy nie podaje się jednej ręki, zawsze obie! Poza tym, zawsze najpierw wita się mężczyznę, i to jego zdanie w rozmowie liczy się przede wszystkim. Eric ostrzegł białostoczan, że mogą też mieć problemy z porozumiewaniem się, bo w regionie, do którego jadą, ludzie nie mówią po angielsku.

- Rwanda jest krajem, który przeżył wiele: krwawe zmiany rządów i ludobójstwo, ale teraz sytuacja się stabilizuje - uspokajał Eric. - Teraz rządzi nowy prezydent, który jest bliżej ludzi i wszystko idzie ku lepszemu...

Murakoze znaczy dziękuję
Dzięki Ericowi Ania i Paweł nauczyli się już kilku słów w kinyarwanda, języku Rwandy. Najważniejsze: "Murakoze" znaczy dziękuję.

- Po tych opowieściach zachciało mi się jechać i pomagać tym ludziom jeszcze bardziej niż do tej pory - mówi Ania. - Bo jak już się zacznie nieść pomoc i czujesz, jakie fajne są tego efekty, że możesz podzielić się tym, co masz, co wiesz, to już nie możesz przestać... Wiem, że czeka nas szok, inny świat, bariera językowa, na pewno będą trudne momenty, ale wiem też, że będą tam ludzie, którym zależy na podobnych rzeczach i oni nam pomogą.

Rok z dala od domu
Ania i Paweł stopniowo przygotowywali swoje rodziny na to, że na rok znikną w Afryce. Jednak rodzice i dziadkowie nie do końca w to wierzyli. A kiedy wyjazd stał się pewny, babcia Ani się popłakała. U Pawła jest różnie. Jego mama jest dumna, choć, oczywiście, przejmuje się, że syn ją opuszcza. Dla taty i dziadków pomysł wyjazdu wydaje się trudny do zaakceptowania. Mieli inne plany dla młodych. Ale Paweł się nie kłóci, nie chce negatywnych emocji. Nie wiadomo, co się stanie przez ten rok i te pożegnania teraz są najważniejsze.

Ania nie lubi słowa "misja" - uważa, że jest napompowane. Robi to, co uważa za potrzebne i ważne. Tłumaczy, że zdecydowała się na ten wyjazd, bo chce zrobić coś dla innych. I zdaje się w ogóle nie dostrzegać tego, że już i tak zrobiła - razem z mężem - więcej niż przeciętny człowiek.

Jeszcze jako studenci pracowali oni latem w Norwegii, razem z Haitańczykiem studiującym w Moskwie. Dowiedzieli się, że jego przyjaciel na Haiti ma roczną córeczkę z poważną wadą serca. Musiała przejść operację, której koszt w przeliczeniu na złotówki wynosił 5 tysięcy. W Polsce jest to kwota, którą można jakoś uzbierać lub pożyczyć. Na Haiti to niewiarygodne pieniądze, których nie zarobi się nawet przez rok ciężkiej pracy.

Paweł i Ania razem z kilkoma osobami złożyli się więc i wysłali te pieniądze na Haiti. Kiedy wrócili do Polski, otrzymali list. Były w nim zdjęcia małej dziewczynki, która była już po operacji. Miała się już dobrze, a jej rodzice przesyłali gorące podziękowania.

Paweł z Anką opowiadają tę historię, jakby to, co zrobili, było czymś zupełnie normalnym: - No i co? I wydałeś te pieniądze, ale w zamian masz... życie! - mówi Paweł. - Życia nie da się przeliczyć na złotówki. Ktoś kiedyś powiedział, że ratując jedno życie, ratujesz cały świat! I tak przecież jest!

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na wspolczesna.pl Gazeta Współczesna