Fundacja to spełnienie marzeń Bartka. Pomaganie chorym dzieciom to jego pasja od bardzo dawna. Dzięki fundacji to pomaganie będzie mogło być jeszcze bardziej skuteczne. Bajkowa Fabryka Nadziei ma już na swoim koncie pierwszy sukces - zorganizowała niezapomniany Dzień Dziecka w Klinice Onkologii Dziecięcej Uniwersytetu Medycznego w Białymstoku.
Limuzyną do Planety Urwisa
Swoje święto dzieci z Kliniki Onkologii Dziecięcej zapamiętają na długo. Jeszcze nigdy nikt nie zabierał ich 22-osobową limuzyną do centrum zabaw. A tak stało się w miniony poniedziałek.
- Te dzieci, które mogą opuszczać klinikę, wsiadły do najprawdziwszej limuzyny i pojechały na dwugodzinną zabawę - mówi Marta Skupiewska, mama 10-letniej Weroniki, która przebywa na oddziale od roku.
- Dzieci były zachwycone i limuzyną, i centrum zabaw - potwierdza Agata Panas, pielęgniarka oddziałowa z Kliniki Onkologii Dziecięcej UMB. - Wróciły do szpitala bardzo podekscytowane.
W szpitalu do wszystkich dzieci na oddziale przyszli bajkowi goście, były zabawy integracyjne, dyskoteka. A do tego czekoladowa fontanna i supersłodki tort! Maluchy były zachwycone, tak samo jak i ich rodzice.
- Takich radosnych dni w szpitalu brakuje - mówi Marta Skupiewska. - A teraz nie dość, że jest świetna zabawa, to dzieci, które mogą, mają dyspensę na różne frykasy.
- To, że udało nam się urządzić taki Dzień Dziecka, to zasługa sponsorów, którzy uwierzyli w nas, chcą wspierać naszą fundację - mówi Bartek. - Oczywiście, planów i zamierzeń mamy mnóstwo, to był dopiero nasz pierwszy krok.
O tym, aby stworzyć fundację, która będzie pomagać potrzebującym, Bartek marzył od kilku lat. Dokładnie od momentu, gdy skończył lat 18. Niemal trzy lata trwało przeistaczanie tego marzenia w czyn. Ale się udało!
- Fundacja Bajkowa Fabryka Nadziei działa od dwóch miesięcy - mówi Bartek, który został jej prezesem. - Poprzez jej działalność chcielibyśmy ukazać ludziom ciężką sytuację, w jakiej znajdują się chore dzieci oraz ich rodzice. W natłoku spraw codziennego życia często zapominamy o tych malutkich istotach, które znalazły się w niezrozumiałej dla nich sytuacji, w której odczuwają ból i cierpienie. Jednak odczucia fizyczne można zwalczać poprzez lekarstwa. Najgorsze jest w ich życiu poczucie strachu i osamotnienia.
Sześciu wolontariuszy
Fundację tworzy sześć młodych osób, studentów różnych kierunków, którzy od dawna działali jako wolontariusze.
- Znamy się od lat ze wspólnych działań m.in. w szpitalu - mówi Bartek, który studiuje administrację. - Ale dotąd działaliśmy jako grupa wolontariuszy niezrzeszonych. Chcemy wspólnie walczyć o uśmiech chorych dzieci, pomagać im przetrwać najtrudniejsze chwile, pomóc zapomnieć o cierpieniu, bólu. Aby zobaczyły, że nie zapominamy o nich.
Członkowie fundacji mają wiele zapału i chęci do działania. Wolontariusze odwiedzają podopiecznych Kliniki Onkologii Dziecięcej kilka razy w miesiącu. Bawią się, spędzają razem czas. Wiedzą, że nawet najmniejsza radość każdego z małych pacjentów kliniki jest na wagę złota.
- Działamy też w Centrum Zdrowia Dziecka w Warszawie - dodaje Bartek. - Na razie się rozkręcamy, ale planów mamy mnóstwo.
Fundacja, dzięki pomocy sponsorów, kupiła już np. lodówkę do pokoju rodziców, którzy przebywają w szpitalu razem z dziećmi.
- To była bardzo potrzebna inwestycja - mówi oddziałowa Agata Panas. - Rodzice spędzają u nas całe dnie i noce, nie mieli dotąd, gdzie przechowywać żywności. Bartek ma dużo zapału i chęci do pomocy dzieciom. Sprawia naszym podopiecznym mnóstwo radości. Dzieci są zachwycone atrakcjami, dzięki którym choć na chwilę mogą oderwać się od myślenia o chorobie. Bez niego na pewno byłoby mniej barwnie na oddziale.
Fundacja myśli teraz o stworzeniu na oddziale bajkowej sali.
- Chcemy pomalować na kolorowo jedną z sal szkolnych - opowiada Bartek. - Wśród kolorowych ścian inaczej będzie płynął czas. Wstawimy tam telewizor. Chcemy zresztą w takie odbiorniki wyposażyć wszystkie sale dla dzieci. Nie wszystkie mogą bowiem opuszczać swoje pokoje, aby oglądać telewizję np. w świetlicy.
Na bajkową salę fundacja potrzebuje ok. 10 tys. zł. Liczy na sponsorów. Dzięki nim uda się zapewne zrealizować jeszcze niejedno marzenie.
To potrzeba serca
Bartek pomaga innym, od kiedy skończył 11 lat. Robi to całkowicie bezinteresownie. Na koncie ma m.in. założenie w swoim ogólniaku koła wolontariatu, zorganizowanie akcji na rzecz dzieci uchodźców z Czeczenii, "Pocztę serc", która polegała na przygotowaniu pocztówek z życzeniami dla dzieci chorych na raka, pracę z osobami niepełnosprawnymi, działalność w Polskim Stowarzyszeniu Pedagogów i Animatorów "Klanza" oraz Stowarzyszeniu Pomocy Dzieciom i Młodzieży Specjalnej Troski JEDEN ŚWIAT. W 2006 został uhonorowany statuetką przyznawaną Ośmiu Wspaniałym.
Maluchy z Dziecięcego Szpitala Klinicznego w Białymstoku znają go też jako doktora Clowna - w takim przebraniu nieraz już rozbawiał maluchy i rozdawał im czerwone nosy.
Skąd taka pasja i zaangażowanie? Bartek doskonale zna szpital od strony chorych dzieci.
- Mam poważną wadę serca, wiele razy sam leżałem w szpitalu - tłumaczy. - Leczę się do dzisiaj. Wiem, jak wygląda szpital oczami dziecka, co takiemu maluchowi jest najbardziej potrzebne.
Pamięta smutne miny lekarzy, przygnębiającą atmosferę. Chce tego oszczędzić innym dzieciakom. Jak mówi, chce pomagać innym, zwłaszcza nieuleczalnie chorym maluchom: - To taka potrzeba serca - przyznaje skromnie.
Aby wspomóc fundację Bartka Trzeciaka i chore dzieci, można wpłacać pieniądze na konto:
Fundacja "Bajkowa Fabryka Nadziei" nr konta: PKO BP 67 1020 1332 0000 1402 0670 6537
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?