Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Tak się zarabia w Białymstoku

Izabela Krzewska [email protected]
O pensjach mieszkańców sąsiednich województw możemy tylko pomarzyć.

Przypominamy o naszej akcji "Podlaska lista płac". Wciąż czekamy na informacje od Czytelników o ich zarobkach. Można je przysyłać, także anonimowo, e-mailem na adres: [email protected]. Chodzi o dane: zawód/stanowisko, miasto, staż pracy, zarobki netto. "Listę płac" cyklicznie publikujemy na łamach na stronie www.wspolczesna.pl.

Nasze zarobki są wciąż jednymi z najniższych w Polsce. Jak wynika z najnowszych danych GUS, przeciętne miesięczne wynagrodzenie mieszkańca naszego regionu w 2009 r. wyniosło 2885 zł. To o ponad 100 zł więcej niż rok wcześniej i 360 zł więcej niż dwa lat temu. Ale o pensjach mieszkańców sąsiednich województw możemy tylko pomarzyć.

W ubiegłym roku najwięcej zarobili mieszkańcy pow. lubińskiego ze średnią pensją 5,6 tys. zł, Warszawy - 4,6 tys. zł, Katowic - 4,5 tys. zł i Gdańska - 4 tys. zł. Wypłata białostoczanina, czyli 3,14 tys. zł, na tym tle przedstawia się nadzwyczaj skromnie.

Niezły bilans mieli mieszkańcy powiatu sokólskiego, którzy w 2009 r. zarobili średnio o 165 zł więcej niż w poprzednim.

- Spadek koniunktury na rynku i wzrost cen wymusił na nas podniesienie wynagrodzeń, o co wnioskowali sami pracownicy - przyznaje Justyna Kulikowska, dyrektor Metal Fachu w Sokółce, który przy produkcji maszyn rolniczych zatrudnia ok. 500 osób. - Mogliśmy sobie na to pozwolić, ponieważ obroty firmy, mimo kryzysu, kształtowały się na dość wysokim poziomie.

Najbardziej poszkodowani w regionie są mieszkańcy powiatu augustowskiego i hajnowskiego. W tym pierwszym wynagrodzenie (choć drugie w Podlaskim, bo 2,9 ty. zł) spadło o blisko 7 proc., czego powodem jest kryzys w branży stoczniowej. W pow. hajnowskim mieszkańcy zarobili w zeszłym roku średnio o 51 zł mniej. To niecałe 2 proc.

- Prawdopodobnie mieści się to w granicach tzw. błędu statystycznego - uważa Wojciech Winogrodzki, prezes Podlaskiego Związku Pracodawców i dodaje: - Tam jest wzrost wynagrodzenia, gdzie jest niedobór kadr. Dlatego przedsiębiorcy cenią sobie głównie specjalistów, którzy mogą i negocjują swoje wynagrodzenia. Popyt rośnie nie tylko na ekspertów, ale i pracowników niewykwalifikowanych, zwłaszcza w budownictwie.

Zdaniem Zbigniewa Sulewskiego z Centrum im. A. Smitha na dynamikę naszych wynagrodzeń wpływają nowe inwestycje. - Te regiony, gdzie jest niższa płaca, mogą być atrakcyjne dla inwestorów. Niestety, nasze władze samorządowe raczej nie wykorzystują tego. Przykładem jest Suwalska Specjalna Strefa Ekonomiczna.

Wygląda więc, że jedyną korzyścią niskich zarobków jest to, że i mniej wydajemy.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na wspolczesna.pl Gazeta Współczesna