Uległem naciskom prezesów, bo bałem się zwolnienia - powtórzył w piątek w sądzie swoje wyjaśnienia Andrzej S., były dyrektor białostockiego oddziału Agencji Rynku Rolnego. Mężczyzna oskarżony jest o przekroczenie uprawnień jako osoba nadzorująca proces rekrutacji w ARR. Właśnie ruszył jego proces.
Zdaniem prokuratury Andrzej S. zatrudniał osoby wskazane przez warszawskich prezesów agencji. Obecny szef ARR i jego poprzednik od 9 miesięcy sami zasiadają na ławie oskarżonych. Obciążyły ich zeznania właśnie Andrzeja S., który złożył doniesienie do CBA.
Nieprawidłowości miały miejsce w roku 2008. Śledztwo ujawniło, że Bogdan T., a później jego następca, dzwonili z poleceniem zatrudnienia konkretnych osób na stanowisku specjalisty w sekcji administracji i zastępcy dyrektora. Kiedy okazało się, że to drugie stanowisko jest zajęte i nie ma powodów do zwolnienia zajmującego go osoby, prezes zgodził się na utworzenie dodatkowego etatu.
Protegowany Marek T. otrzymał więc posadę starszego referenta, a po upływie miesiąca awansował na głównego specjalistę.
- Wspomniałem osobom selekcjonującym oferty, że jest to człowiek od prezesa. Gdybym tego nie zrobił, Marek T. odpadłby pewnie w preselekcji i nie dotarł nawet do rozmowy kwalifikacyjnej - mówił Andrzej S.
Kolejna rozprawa pod koniec stycznia.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?