Wypadek miał miejsce na terenie siłowni Ośrodka Sportu i Rekreacji w Suwałkach. - Podczas ćwiczeń pękła linka w jednej z maszyn, na której podnosiłem ciężarki - odpowiada Robert Górski. - Odczepił się od niej metalowy, ciężki gryf, który uderzył mnie z dużą siłą w głowę.
Poszkodowany niemal stracił przytomność i mocno krwawił. - Nie miałem kogo poprosić o pomoc, bo w siłowni nie było instruktora, ani innego opiekuna - opowiada. - A pani z recepcji powiedziała, że obsługuje tylko szatnie, a nie siłownię.
Mężczyzna sam więc pojechał na pogotowie.
- Choć wyglądało to groźnie, to miałem pęknięty tylko łuk brwiowy - mówi. - Ale ślady rany na twarzy zostaną już do końca życia.
Zdaniem poszkodowanego, to skandal, że nikt nie pilnuje sprzętu i nie odpowiada za ludzi, którzy tam ćwiczą.
- Tym bardziej, że przychodzą również młodzi, niedoświadczeni ludzie - dodaje. - Sprzęt powinien być też chyba sprawny, skoro płacimy za jego użytkowanie.
Sławomir Drejer, kierownik siłowni, twierdzi natomiast, że to normalne, iż maszyny się psują.
- To nieszczęśliwy przypadek - mówi o zdarzeniu. - Dbamy o sprzęt i codziennie przed oddaniem go do użytku przeglądamy. Linka mogła pęknąć w czasie ćwiczeń, po prostu przez "zmęczenie materiału". To nie nasza wina.
Kierownik tłumaczy, że w siłowni nie było instruktora, bo jest chory.
- Wszystkim opiekuje się jednak pani, która jest w recepcji - wyjaśnia. - Ćwiczący muszą znać i przestrzegać regulaminu. Nie mamy obowiązku ich pilnować. Jeśli mężczyzna będzie żądał odszkodowania, musi udowodnić nam winę.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?