Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Chciał być z żoną i synem. 4 lata walczył o to z urzędnikami [REPORTAŻ]

Magdalena Kleban [email protected]
Tony i Janina w czasie swojego ostatniego pobytu w Polsce. Janina wówczas już straciła nadzieję, że uda jej się wrócić do Chicago, ale determinacja Tonego zmieniła to.
Tony i Janina w czasie swojego ostatniego pobytu w Polsce. Janina wówczas już straciła nadzieję, że uda jej się wrócić do Chicago, ale determinacja Tonego zmieniła to.
Jego jedynym marzeniem było spokojne życie u boku Janiny i synka, ale to życie uczyniło z niego jednego z większych aktywistów o prawa imigrantów w Stanach Zjednoczonych.

Brał udział w marszach protestacyjnych, składał nawet zeznania przed podkomisją ds. imigracji w amerykańskim kongresie.

Losy rodziny Wasilewskich stały się inspiracją dla reżyserki Ruth Whitman, która opowiedziała ich historię w filmie dokumentalnym "Amerykańskie wesele Tonego i Janiny" (Tony and Janina's American Wedding).

Ale to wszystko było nieważne, bo cel zawsze pozostawał jeden - sprowadzić Janinę i 10-letniego już Briana do domu, do Chicago. Bo Tony, choć urodził się w Mońkach, swoje dorosłe życie ułożył właśnie w stolicy stanu Illinois. I nie wyobrażał sobie, by ktokolwiek, poza nim samym i jego rodziną, mógł decydować o tym, gdzie wspólnie z Janiną stworzą swój dom. Poniedziałek 8 sierpnia był pewnie - obok narodzin syna - najważniejszym dniem w jego życiu.

- Jestem największym szczęściarzem na świecie. Znowu będziemy rodziną. Parokrotnie miałem wątpliwości, czy uda się nam sprowadzić Janinę, ale nigdy nie straciłem wiary, że sprawiedliwość zwycięży i wysiłek tak wielu osób oraz organizacji, które nam pomogły nie pójdzie na marne - mówił 45-letni Wasilewski na specjalnej konferencji zorganizowanej na lotnisku O'Hare w Chicago.

Twarde prawo

We wrześniu tego roku będą obchodzić 18 rocznicę ślubu, ale przez cztery długie lata ich związek łatwiej byłoby określić mianem "papierowy" niż realny.

- Te lata spokojnie można z naszego życiorysu wykreślić - przyznawał Tony, kiedy spotkaliśmy się z nim i Janiną jesienią ubiegłego roku. - To tylko ciągła gonitwa, załatwianie, i podróże tutaj. Ale choć w tym czasie byłem tu już kilkanaście razy, to coraz trudniej znoszę rozstania. Już prawie nie pamiętam, jak to jest mieć rodzinę, wspólnie siedzieć przy stole. W Chicago żyję w biegu, a w Polsce spotykam się z bliskimi... To naprawdę bardzo trudne.

Na adwokatów, sądy, podróże poszły prawie całe ich oszczędności.

- Inny na jego miejscu pewnie nie miałby tyle determinacji - przyznaje Marek Wasilewski, brat Tonego. - Zresztą też takich rozdzielonych rodzin jest w Stanach mnóstwo, ale ludzie zazwyczaj boją się walczyć, boją się wychylać, w obawie, że im to jeszcze bardziej zaszkodzi. Powiem więcej, my jako rodzina mieliśmy takie obawy. Ale nie brat, on nigdy nie miał nawet chwili wahania, zawsze dążył tylko do jednego. Bez względu na przeciwności.

Żona dostała nakaz deportacji

Janina pochodzi z niewielkiej mazurskiej miejscowości. Do Stanów poleciała w marcu 1989 roku. Jeszcze przed zmianami. Tak jak wielu ówczesnych emigrantów z Polski złożyła wtedy wniosek o azyl polityczny. Szybko okazało się, że nie ma na to szansy. Kilka lat później nie miało to już dla niej większego znaczenia. W 1993 roku wyszła za mąż za Tonego. I pewnie by zapomniała o całej sprawie, gdyby urząd nie przypomniał o sobie dwa lata później. To wówczas przyszedł odmowny wniosek w sprawie azylu i jednocześnie wszczęto procedurę jej deportacji z USA. Dzisiaj tłumaczy, że w czasie jednej z rozpraw w sądzie, z powodu kiepskiej znajomości angielskiego, podpisała zobowiązanie do dobrowolnego opuszczenia kraju.

Nigdy nie uciekali przed wymiarem sprawiedliwości. W Chicago widzieli swoją przyszłość i chcieli tu żyć legalnie. Zwłaszcza, że wraz z upływem czasu wiodło im się coraz lepiej. Tony jest obrotny, założył własną firmę, zaczęli myśleć o kupnie własnego domu, mieszkania. Prawie co rok meldowali się w sądzie. I sędzia za każdym razem powtarzał: dobrze, przyjdźcie za rok, ale najlepiej by było, żeby Janina wyjechała. I tak prawie przez dziesięć lat, do połowy 2007 roku, kiedy do Janiny przyszedł nakaz deportacji, od którego nie można się już było odwołać. Miała opuścić USA na 10 lat.

Ich historia stała się najpierw w Chicago, a potem i niemal całych Stanach, bardzo głośna.
- Brat poruszył wszystkich: kongresmenów, gubernatora, a kiedy powstał o ich historii film, zjeździł z nim niemal całe Stany - opowiada pan Marek. - Opowiadał później, że wielu Amerykanom dopiero wówczas "otwierały się oczy", że nie mieli pojęcia jak działa w ich kraju prawo emigracyjne, jak traktuje się tutaj ludzi.

Ten film, to dokument "Amerykańskie wesele Tonego i Janiny" (Tony and Janina's American Wedding). Reżyserka Ruth Leitman przez trzy lata towarzyszyła Wasilewskim w najbardziej bolesnych dla nich momentach, także w czasie pożegnania na lotniku w Chicago, przed odlotem Janiny do Polski. Jak na ironię, niemal w tym samym momencie Tony dostał amerykańskie obywatelstwo. Amerykaninem był też ich urodzony w USA syn Brian.

Wiedeński cud

Tony, jego rodzina, zdają sobie sprawę, że ich sukces był możliwy też dzięki pomocy innych. Dlatego prócz Wasilewskiego Janinę w Chicago witali demokratyczny kongresman ze stanu Illinois Luis Gutierrez, reżyserka dokumentu o Wasilewskich Ruth Leitman oraz adwokat Royal F. Berg.
Na jej przylot czekali także przedstawiciele Inicjatywy Polonijnej (PIC) i Koalicji na Rzecz Imigrantów i Uchodźców Politycznych w stanie Illinois (ICIRR), organizacji zaangażowanych w walkę o powrót deportowanej Polki do Chicago.

Nie ma co ukrywać, że przez te lata wszyscy wierzyli w powodzenie. Wydawało się, że wykorzystano już wszystkie możliwości.

- Aż tu w czerwcu przyszła informacja z oddziału Urzędu Imigracyjnego w Wiedniu, zajmującego się deportacjami europejskich obywateli, o pozytywnym rozpatrzeniu jej sprawy. Jeszcze tylko w lipcu musiała pojechać do warszawskiej ambasady USA i bratowa mogła wracać - opowiada Marek Wasilewski.

Jak twierdzi, sami dokładnie nie wiedzą, co tak naprawdę wpłynęło na zmianę decyzji amerykańskich władz. Jedno jest pewne - zalanie Amerykanów petycjami przez Tony'ego i jego sojuszników z USA, ale i Polski - nie zaszkodziło.

- Dopatrzyli się w końcu błędu formalnego w tej pierwszej decyzji sędziego z 1995 roku. I to ponoć stało się powodem, dla którego Janina mogła wrócić. Dostanie stały pobyt i nareszcie cała rodzina może odetchnąć z ulgą. Udało się! - cieszy się Marek.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na wspolczesna.pl Gazeta Współczesna