Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Ksiądz przyjął najwyższe odznaczenie i je od razu oddał

Magdalena Kleban [email protected]
Ksiądz Czesław Gładczuk po otrzymaniu bukietu róż i odznaczenia, chwilę później rozstał się z nimi bez żalu
Ksiądz Czesław Gładczuk po otrzymaniu bukietu róż i odznaczenia, chwilę później rozstał się z nimi bez żalu
Ks. Czesław Gładczuk nie byłby sobą, gdyby tak po prostu odebrał odznaczenie przyznane przez Prezydenta RP Bronisława Komorowskiego.

Kiedy więc w sobotni wieczór w Pałacyku Gościnnym w Białymstoku Maciej Żywno, wojewoda podlaski wręczył księdzu w imieniu Prezydenta RP Złoty Krzyż Zasługi, ten pięknie podziękował, po czym odwrócił się na pięcie i odznaczenie przekazał prezesowi Klubu Inteligencji Katolickiej w Białymstoku, którego przez ostatnich 30 lat był kapelanem.

- Nie jestem w latach, kiedy wyróżnienia mają wartość - tłumaczył później. - Do odznaczeń mam już coraz większy dystans.

Jak najmniej patosu

Ale nie tylko przy tej okazji ks. Gładczuk wykazał się dystansem. Wśród swoich przyjaciół znany jest z tego od zawsze.

- Najpierw jestem człowiekiem, dopiero później księdzem - lubi powtarzać.
Widać to było, gdy Roman Czepe, obecny prezes KIK-u, chcąc podziękować prałatowi, skłonił się, by go pocałować w rękę. Ks. Gładczuk tak się przed tym bronił, że sam przed prezesem ukląkł.

- Wiedziałem, że tak będzie. Ksiądz prałat zawsze się przed tym broni - podsumował Czepe.
Ksiądz znany jest również z wielkiego zapału organizatorskiego (organizował m.in. wyjazdy do miejsc pamięci narodowej) i jeszcze większej niechęci do chwalenia się tym.

Przez 40 lat z inteligencją

79-letni ks. Czesław Gładczuk pochodzi z okolic Różanegostoku, studiował w Lublinie, ale to z Białymstokiem związany jest od końca lat 60. Przez wiele lat był profesorem Archidiecezjalnego Wyższego Seminarium Duchownego w Białymstoku. Już w 1972 r. zainicjował i prowadził duszpasterstwo inteligencji katolickiej, które stało się podstawą KIK w Białymstoku.

Na sobotnim jubileuszu 30-lecia Klubu ks. Gładczukowi towarzyszyło spore grono przyjaciół, z którymi zaczynał przed laty tę przygodę. Może dlatego do czasów stanu wojennego ma dzisiaj... sentyment. Po latach nawet próby przechytrzenia ówczesnej cenzury wydają się być niemal zabawnym epizodem.
- Panowała wtedy wspaniała atmosfera, czuć było tę więź. Ludzie nie mieścili się w kościele.

Pamiętam, jak na specjalny pokaz "Quo Vadis" przyszły takie tłumy, że po zamknięciu drzwi niektórzy
wchodzili przez rusztowania i balkon - wspominał. - Dzisiaj już tego nie ma. Są nowe wyzwania.
Z tamtych czasów pozostała przyjaźń. Jak można zdobyć tak duże i wierne grono przyjaciół?
- To proste, wystarczy być człowiekiem - odpowiedział z uśmiechem ks. Czesław Gładczuk.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na wspolczesna.pl Gazeta Współczesna