Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Wielki dramat! Z domu wyrzuca ją... własny syn

Helena Wysocka
– Pracowałam tutaj całe życie – opowiada pani Wacława. – A na starość pozostałam bez dachu nad głową. Nie mogę tego przeżyć. Chyba serce pęknie mi z bólu.
– Pracowałam tutaj całe życie – opowiada pani Wacława. – A na starość pozostałam bez dachu nad głową. Nie mogę tego przeżyć. Chyba serce pęknie mi z bólu.
Schorowana i zrozpaczona staruszka prosi o litość.

Przez pół wieku harowałam od rana do nocy, a teraz syn każe mi wynosić się z domu. Mówi, że nic tutaj nie mam, że moje miejsce jest na cmentarzu - skarży się pani Wacława.
Z wnioskiem o orzeczenie eksmisji wystąpił jej syn. Sprawę rozpatruje suwalski sąd. Wyrok ogłosi 20 grudnia.

Majątek oddali dzieciom

Pani Wacława ma 84 lata i mieszka w Szurpiłach. Kobieta wraz z mężem przez lata prowadziła 20-hektarowe gospodarstwo. Wychowała dwoje dzieci.

- Nikt mi nie pomagał - wspomina. - Na karku wiadra z mlekiem ciągałam. Biegałam po polach za ziołami, aby pieniędzy na szkołę dla syna wystarczyło.
Dziewiętnaście lat temu przekazała ziemię córce.

- Nie było innego wyjścia - tłumaczy staruszka. - Z sił opadaliśmy, rentę chcieliśmy dostać. Dlaczego córce? Bo syn przez czternaście lat oczu nie pokazywał. Zresztą, on też krzywdy nie ma.
Mąż pani Wacławy zapisał mu bowiem w testamencie budynki i 80-arową działkę. Wszystko było w porządku dopóki darczyńca żył.

- Mąż zmarł osiem lat temu i od tego czasu nie mam spokoju - twierdzi kobieta. - Zaraz po pogrzebie synowa kazała mi się zbierać. Odparłam jej, że po dobroci nie wyjdę. Jak chcą, to niech mnie na sznurku wyciągają.

Syn wezwał elektryków, aby odcięli światło. Później zamknął drzwi do budynków na klucz, a matce kazał płacić czynsz. Za mieszkanie w rozwalającej się ruderze, w jednym pomieszczeniu, domaga się... 800 złotych miesięcznie.

- Mało tego, policzył mi za osiem lat do tyłu - płacze staruszka. - Bo wtedy nabył spadek.
W sumie kobieta musi zwrócić blisko 60 tysięcy złotych.

Matka zajmuje mu budynki

Pani Wacława ani czynszu, ani zaległych zobowiązań zapłacić nie jest w stanie. Dostaje około 900 złotych renty, z czego prawie połowa idzie na lekarstwa.

- A prąd, który kupuję na kartę, a jedzenie, a opał - wylicza jednym tchem.
Dwa lata temu syn pozwał ją do sądu. Zażądał zwrotu pieniędzy za "bezumowne korzystanie z pomieszczeń". A ponieważ nic nie dostał, w ubiegłym roku wystąpił do suwalskiego sądu znowu. Tym razem z wnioskiem o orzeczenie eksmisji. Sprawa jest w toku. Wczoraj sąd rozpatrywał kolejne wnioski dowodowe. Wyrok ma ogłosić za dwa tygodnie.

- Wigilię spędzę pod płotem - płacze staruszka.
Syn pani Wacławy nie ma sobie nic do zarzucenia.

- Budynki są moje - przypomina. - Nie mogę nic tam robić, bo matka je zajmuje.
Zapytany, czy będzie miał odwagę nasłać na staruszkę komornika, by wyrzucił ją z domu powtarza: - To wszystko jest moje.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na wspolczesna.pl Gazeta Współczesna