Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Uważaj w szpitalach! Możesz zapłacić gigantyczny rachunek

Urszula Ludwiczak [email protected]
Opr. graf. R. Mogilewski
Rekordzista jest winny szpitalowi 25 tys. zł.

Nawet kilkaset tysięcy złotych rocznie za leczenie nieubezpieczonych pacjentów tracą podlaskie szpitale. Dlatego ściśle przestrzegają przepisów i domagają się dokumentów ubezpieczenia, a przy ich braku wystawiają chorym faktury.

Od niedawna takie zaświadczenia trzeba też mieć przy sobie, gdy wybieramy się po receptę na leki refundowane. Inaczej leki mogą kosztować nas majątek.

Szpitale tracą tysiące
Nieubezpieczeni są sporym problemem szpitali od dawna. To zazwyczaj osoby bezdomne, bezrobotne lub obywatele państw spoza Unii Europejskiej. Ściganie ich za nieopłacone rachunki za leczenie jest trudne i często niemałe koszty ponoszą finalnie same placówki.

Ale do szpitali trafiają też zwykli obywatele, którzy po prostu dokumentów przy sobie nie mają, lub akurat skończyła się ich ważność. Aby nie płacić za leczenie mają wtedy 7 dni na dostarczenie papierów.
- Na prawie 27 tys. osób, przyjętych na nasz SOR w 2011 roku, ponad 30 proc. nie miało skierowania - mówi Zbigniew Sokołowski z Wojewódzkiego Szpitala Zespolonego w Białymstoku. - Z tej grupy 150 osób nie miało przy sobie także dowodu ubezpieczenia. Połowa taki dokument nam potem dostarczyła, połowa zalega z rachunkami do dziś.

Wartość nieopłaconych faktur wynosi od kilkuset do kilku tysięcy złotych. Ale bywają i wyższe rachunki, jak ten z początku stycznia za opiekę nad Białorusinką i jej nowo narodzonym dzieckiem, które przyszło nagle na świat na granicy. Matka miała ubezpieczenie medyczne, ale białoruskie a nie polskie, dlatego szpital wystawił rachunek na prawie 12 tys. zł. Na szczęście znalazł się sponsor, który koszty te za rodzinę opłacił.

Ale np. za ubiegły rok WSZ nie odzyskał jeszcze 30 tys. zł.
- I to mimo tego, że nie odpuszczamy, korzystamy z wszelkich możliwości, aby te należności ściągnąć - zaznacza Urszula Łapińska, dyrektor WSZ w Białymstoku. - Toczą się postępowania sądowe i komornicze. Dopiero gdy nie ma możliwości ściągnięcia długu, jest umarzany.

Problem narasta
Kłopot z nieubezpieczonymi jest też w Uniwersyteckim Szpitalu Klinicznym w Białymstoku.
- Na dzisiaj saldo z nieopłaconych rachunków za leczenie w szpitalu w 2011 roku wynosi 930 tys. zł - informuje Katarzyna Malinowska-Olczyk, rzecznik USK. - Najwyższa nieopłacona dotąd faktura opiewa na 25 tys. zł za leczenie w Klinice Reumatologii. Zapewne część z tych pieniędzy jeszcze odzyskamy, ale kwota i tak jest bardzo duża.

Tym bardziej, że problem narasta, osób bez dowodu ubezpieczenia zdrowotnego w momencie przyjmowania do szpitala jest coraz więcej.
- W tym roku wystawiliśmy już 97 faktur na SOR-ze, tylko 42 osoby doniosły dotąd dokumenty - mówi Katarzyna Malinowska-Olczyk. - Już wiadomo, że w trzech przypadkach podano nam zły adres i nie ma szans na odzyskanie pieniędzy.

Z kolei do klinik szpitalnych w ub. roku przyjęto 137 pacjentów bez ubezpieczenia, w tym - już 22. Tu sytuacja z odzyskaniem kosztów jest łatwiejsza, bo szpital może ubiegać się w ośrodku pomocy społecznej o ubezpieczenie danej osoby.
- Średnio takich przypadków, kiedy nie możemy odzyskać pieniędzy jest około 30 w ciągu roku - dodaje pani rzecznik.

Recepta bez zniżki
Od niedawna aktualny dowód ubezpieczenia powinniśmy zabierać ze sobą także do każdego lekarza, który może wystawiać nam receptę na leki refundowane.

- Zgodnie z obowiązującym rozporządzeniem o receptach, brak aktualnego dowodu ubezpieczenia pacjenta podczas wypisywania recepty na lek refundowany obliguje lekarza do wpisania litery "X" w polu, gdzie powinien być kod oddziału NFZ - mówi Monika Kowalska z Porozumienia Zielonogórskiego, skupiającego lekarzy rodzinnych z całej Polski. - W aptece leki będą wydane ze 100-proc. odpłatnością. Tylko czy fakt, że poprzedniego dnia skończyła się ważność pieczątki w legitymacji ubezpieczeniowej może pozbawiać pacjenta prawa do uzyskania refundacji w leczeniu?

Lekarze muszą przepisów przestrzegać, bo inaczej koszty nienależnej refundacji obciążą ich kieszenie. Ale np. problem jest w ambulatorium pogotowia. Tu 30-40 proc. zgłaszających się pacjentów nie ma przy sobie dowodu ubezpieczenia.

- Wystawiamy recepty na leki, które trzeba przyjąć jak najszybciej, np. na antybiotyk czy środki przeciwbólowe - mówi Mirosław Tarasiuk, dyrektor ds. medycznych Wojewódzkiej Stacji Pogotowia Ratunkowego w Białymstoku. - Dlatego pacjent składa oświadczenie, że jest ubezpieczony i w ciągu 7 dni taki dokument nam dostarczy. Zazwyczaj nie ma z tym problemu.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na wspolczesna.pl Gazeta Współczesna