Jedni pielgrzymują do Lourdes, inni do Fatimy, Lichenia, Częstochowy. Niedawno na mapie miejsc pielgrzymkowych pojawiła się Sokółka, gdzie pątnicy wypraszają łaski przed cudowną hostią.
Gazeta Współczesna - wspolczesna.pl na Facebooku - kliknij "Lubię to". Będziesz na bieżąco
Kiedy wszystkie zdobycze medycyny okazują się bezsilne wobec choroby, nie pozostaje nic innego, jak tylko modlić się o cud. Historie niewytłumaczalnych uzdrowień pokazują, że nigdy nie należy tracić nadziei. Bo wiara czyni cuda. Profesor medycyny Auguste Vallet twierdził, że "medycyna nie zna takiej choroby, z której w Lourdes nie dokonałyby się w niewytłumaczalny dla nauki sposób cudowne uzdrowienia". Modlitwa w tym położonym we Francji miejscu objawień maryjnych, od ponad 150 lat dostarcza ludziom nadziei na powrót do zdrowia. Źródłem podobnej nadziei stają się w ostatnich miesiącach prośby wypowiadane przed cudowną hostią w sokólskim kościele pw. św. Antoniego Padewskiego.
- Mamy coraz więcej udokumentowanych historii uzdrowień - mówi ks. kanonik Stanisław Gniedziejko, proboszcz parafii pw. św. Antoniego.
Nowotwór znikł bez śladu
Ruch pielgrzymkowy w Sokółce rozpoczął się zaraz po tym, jak jesienią 2009 roku władze kościelne podały do publicznej wiadomości, że w miejscowej świątyni doszło do wydarzenia eucharystycznego. Upuszczona na kościelną posadzkę hostia przemieniła się w tkankę, którą - po dokładnych badaniach - zidentyfikowano jako fragment mięśnia sercowego człowieka w stanie agonalnym. Wtedy zaczęto mówić o cudzie eucharystycznym w Sokółce. W październiku 2011 roku cudowną hostię przeniesiono do kościelnej kaplicy. Uroczystości zgromadziły kilkutysięczną rzeszę wiernych. Wśród nich była pani Grażyna, mieszkanka podsokólskiej wsi.
- Wraz z rodziną przeżywaliśmy wtedy bardzo trudne chwile. Kilka miesięcy wcześniej dowiedziałam się, że moja 27-letnia córka ma nowotwór. Mój Boże, to był jeden wielki koszmar. Świadomość, że moje dziecko może lada chwila umrzeć, wywoływała niebywały ból i cierpienie - opowiada pani Grażyna.
Stan 27-latki ciągle się pogarszał. Lekarze przyznali, że to beznadziejny przypadek.
- Wtedy zaczęłam się gorąco modlić o cud życia dla mojego dziecka. Im żarliwiej się modliłam, tym bardziej nabierałam wewnętrznego przekonania, że córka z tego wyjdzie, że choroba minie i nie zostanie po niej żaden ślad - przyznaje mieszkanka podsokólskiej wsi.
W dniu przeniesienia cudownej hostii do kościoła, pani Grażyna długo klęczała w świątyni.
- O modlitwę w intencji zdrowia córki prosiłam wszystkich krewnych i znajomych. Zwróciłam się też o pomoc do jednego z sokólskich kapłanów. Doświadczyłam wtedy ogromnej ludzkiej życzliwości. To, co przeżyłam w tym szczególnym dniu, na zawsze zachowam głęboko w sercu - mówi pani Grażyna.
Modlitwy zostały wysłuchane. Lekarze nie potrafili wyjaśnić, jak to się stało, że chora na raka 27-latka nagle wyzdrowiała. O tym, że nowotworu już nie ma, rodzina pani Grażyny dowiedziała się w wigilię 2011 roku.
- Bóg się narodził dla świata, a w naszym domu narodziło się drugie życie. Właśnie tak to sobie tłumaczyłam. Bóg pokazał swoją siłę. Brakuje słów, którymi mogłabym wyrazić całą radość - podkreśla szczęśliwa matka.
Kobieta nie ma żadnych wątpliwości, że modlitwy wypowiadane przed cudowną hostią mają szczególną moc.
- Tak się Panu Bogu podobało, że objawił cząstkę swego ciała właśnie w naszej Sokółce. To szczególna łaska dla tego miejsca na ziemi. Umiejmy z niej mądrze korzystać - dodaje pani Grażyna.
Ocknął się po ostatnim namaszczeniu
Niecodzienna historia przytrafiła się też Franciszkowi Krawczyńskiemu z Sokółki. Był początek września ubiegłego roku. Pewnego wieczoru liczący już ponad 90 lat pan Franciszek jak zwykle kładł się spać. I nagle poczuł się bardzo słabo...
- Zupełnie nic na to nie wskazywało, bo kilka dni wcześniej tato został poddany dokładnym badaniom lekarskim - mówi Jadwiga Michalak, córka pana Franciszka. - Tato ma wstawiony rozrusznik serca, dlatego systematycznie musi zgłaszać się na kontrole. I tym razem lekarze stwierdzili, że tato ma doskonałe wyniki i nic mu nie dolega.
Kiedy więc tamtej wrześniowej nocy rodzina pana Franciszka usłyszała, że z jego pokoju dochodzą dziwne odgłosy, wszyscy byli zaskoczeni i przerażeni.
- Usłyszałam, że tata się dusi - wspomina pani Jadwiga. - Wbiegłam do jego pokoju i zamarłam z przerażenia. Tata był wyprostowany, sztywny i zimny jak lód. Miał szeroko otwarte usta...
Franciszek Krawczyński był nieprzytomny. Wezwany lekarz pogotowia ratunkowego oznajmił, że to stan agonalny bezradnie rozłożył ręce. Poradził, żeby zapalić gromnicę i zawołać księdza. O zabraniu konającego do szpitala nawet nie było mowy. Pogotowie odjechało, a do pokoju wszedł ks. kanonik Stanisław Gniedziejko, proboszcz sokólskiej parafii.
- Doskonale pamiętam, jak zostałem wezwany do pana Franciszka. To było w nocy. Pochyliłem się nad nieprzytomnym mężczyzną i udzieliłem mu ostatniego namaszczenia - mówi proboszcz.
Kiedy kapłan zbierał się do wyjścia, nastąpiło coś nieprawdopodobnego.
- Tata... otworzył oczy, usiadł na łóżku i głośno powiedział do księdza: "cześć, Stanisławie". Wszyscy byliśmy w szoku - wspomina Jadwiga Michalak.
- Jestem księdzem ponad 30 lat i pierwszy raz widziałem coś podobnego - przyznaje ks. kanonik Stanisław Gniedziejko.
Rodzina pana Franciszka ponownie wezwała karetkę. Mężczyzna trafił do szpitala, skąd wyszedł po trzech dniach. Miesiąc później - klęcząc przed cudowną hostią w sokólskim kościele - dziękował za darowane życie.
- Widocznie Pan Bóg chciał, żebym jeszcze pobył na tym świecie i za to chcę mu dziękować. Ludzie do Sokółki przyjeżdżają, bo cudów chcą doświadczyć. I dobrze robią, bo tu cudów będzie coraz więcej - nie ma wątpliwości Franciszek Krawczyński.
To duchowa medycyna
W dokumentacji gromadzonej w sokólskim archiwum parafialnym zostały opisane również inne przypadki niewytłumaczalnych - z punktu widzenia medycyny - uzdrowień. Jest wśród nich historia wyleczonej z nowotworu kobiety, Polki mieszkającej w Szwecji. Jest też opisane to, co spotkało chorego na autyzm małego chłopca. Po mszy odprawionej w jego intencji przed cudowną hostią, lekarze cofnęli postawioną wcześniej diagnozę.
- Takich przypadków mamy znacznie więcej. Jedni chcą głośno mówić o odzyskanym zdrowiu, inni wolą zachować milczenie. Musimy uszanować każdą decyzję - wyjaśnia proboszcz Gniedziejko.
Uzdrowienia fizyczne to nie jedyny cud, jaki dokonuje się w sokólskim kościele. Duchowni zwracają też uwagę na liczne przypadki przystępowania do spowiedzi osób, które latami nie korzystały z sakramentu pokuty. A to właśnie - jak twierdzą - sakramenty prowadzą do wewnętrznej przemiany człowieka. Nie na darmo św. Tomasz z Akwinu nazywał je duchową medycyną, której zadanie ma polegać na uzdrowieniu człowieka ze zła, egoizmu i grzechu.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?