Kontrowersyjna decyzja dyrektora szpitala

- Nawet telefonu komórkowego nie można doładować - skarżą się chorzy. - Jak pielęgniarka jest miła to udaje, że nie widzi. Są jednak i takie, które zwracają uwagę, albo chcą zabrać ładowarkę w depozyt.
Od kilku dni na drzwiach do szpitalnych oddziałów znajdują się zarządzenia dyrektora, w myśl których pacjenci nie mogą korzystać z elektrycznych urządzeń. To, jak twierdzą zainteresowani, utrudnia im pobyt w placówce.

- W jaki sposób mam zrobić sobie herbatę? - zastanawia się pan Henryk, który poprosił nas o interwencję. - Mieszkam poza Suwałkami, więc taka możliwość, że rodzina codziennie przynosi napój w termosie w ogóle nie wchodzi w grę.

Rozmówca przyznaje, że przyjechał do szpitala z elektrycznym czajnikiem. Pielęgniarka poleciła jednak, aby schował urządzenie do torby, albo oddał je odwiedzającym krewnym. Stwierdziła, że jeśli pracownicy administracji szpitala zauważą stojący na szafce czajnik, to będzie miała duże problemy. Musi bowiem przestrzegać zarządzeń dyrektora.

- Rozumiem, że szpital powinien oszczędzać - irytuje się rozmówca. - Jednak zagotowanie pół litra wody nie kosztuje znowu tak dużo. A jak już, to kierownictwo placówki powinno zainwestować w zakup dystrybutorów wody. Bo ta, która płynie z kranów, absolutnie nie nadaje się do spożycia. Nawet po przegotowaniu suwalski szpital jest jedynym w naszym regionie, gdzie zakaz korzystania z urządzeń elektrycznych obowiązuje. W augustowskim i sejneńskim takich obostrzeń nie ma.