Ciężarówki jeżdżą przez Niewodnicę, by ominąć zatłoczony Białystok. A mieszkańcy wsi boją się o swoje bezpieczeństwo.
- Mamy już tego dosyć. Czy musi dojść tutaj do tragedii, by ktoś w końcu przejrzał na oczy - denerwuje się Jan Bień, jeden z mieszkańców Niewodnicy Koryckiej.
Jest groźnie, bo w Niewodnicy nie ma w ogóle chodników. Ludzie muszą więc chodzić poboczami.
Dlatego co kilka dni zgłaszają ten problem władzom gminy Turośń Kościelna.
- Sam niemal codziennie widzę na tej drodze tiry, które nie powinny tam jeździć, a jednak łamią przepisy - zauważa Grzegorz Jakuć, wójt gminy Turośń Kościelna.
Dlatego już poprosił komendanta policji w Łapach o wysyłanie do Niewodnicy Koryckiej radiowozu. Funkcjonariusze zapowiedzieli częstsze patrole w tym miejscu.
Mieszkańcy uważają, że na drodze w Niewodnicy Koryckiej należałoby również zamontować tak zwanego leżącego policjanta. Ich zdaniem problem rozwiązałoby także ograniczenie tutaj prędkości.
Prośbę popiera wójt gminy Turośń Kościelna, który zapewnił, że będzie interweniował w tej sprawie u właściciela drogi, czyli w Powiatowym Zarządzie Dróg w Białymstoku.
Marek Jędrzejewski, dyrektor PZD przypomina, że Niewodnica Korycka to obszar zabudowany, na którym obowiązuje prędkość 50 km/h.
- Mieszkańcy powinni do nas napisać prośbę, jeśli chcą, by zmniejszono tutaj prędkość do 30 kilometrów - wyjaśnia.
Następnie urzędnicy rozpatrzą wniosek i zdecydują czy postawią we wsi nowe znaki drogowe.
Czytaj e-wydanie »Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?