Lekarka przypisała tabletki antykoncepcyjne kobiecie, która była w ciąży. - Z tego powodu poroniłam - twierdzi 28-latka. - Gdy poszłam do gabinetu, by wyjaśnić sprawę usłyszałam, żebym nie zawracała głowy. Bo jestem młoda i jeszcze kiedyś urodzę.
Suwalczanka (imię i nazwisko do wiadomości redakcji) domaga się od pani ginekolog zadośćuczynienia. Planuje też złożyć zawiadomienie o podejrzeniu popełnienia przestępstwa w prokuraturze.
- Doktor popełniła błąd, który wiele mnie kosztował - tłumaczy. - Nie chcę, aby inne kobiety przeżywały to samo. Lekarka nie poczuwa się do winy.
Nie zrobiła wszystkich badań
Nasza Czytelniczka leczy się w poradni ginekologicznej od trzech lat. Tyle też czasu zażywa środki antykoncepcyjne. - Nie oznacza to, że nie chcę mieć dzieci - zastrzega. - Wręcz przeciwnie. Chodzi raczej o to, że planowaliśmy je nieco później.
W lipcu tego roku kobieta źle się poczuła. Miała podwyższony puls i nudności. A poza tym, opóźniała się jej miesiączka. Umówiła się więc na wizytę do ginekologa.
- Lekarka zbadała mnie na fotelu - opowiada zainteresowana. - Stwierdziła, że wszystko jest w porządku. Przypisała microgynon, czyli tabletki antykoncepcyjne na trzy miesiące.
Kilkanaście dni później nasza Czytelniczka poczuła mocne skurcze i zaczęła krwawić. Zaniepokojona znowu poszła do pani ginekolog, aby dowiedzieć się, o co chodzi. Wtedy dowiedziała się, że była w ciąży i właśnie poroniła. Otrzymała skierowanie do suwalskiego szpitala, gdzie lekarze usunęli tzw. resztki po poronieniu.
- W szpitalu dowiedziałam się, że byłam w ósmym tygodniu ciąży - dodaje rozmówczyni.
A to oznacza, że gdy zgłosiła się po raz pierwszy do lekarki była w czwartym, albo piątym tygodniu.
- Nie rozumiem, dlaczego nie zdiagnozowała tak, jak powinna - irytuje się kobieta. - Wystarczyło, by
zrobiła badanie usg. Jak można w ten sposób traktować pacjentki!
28-latka skontaktowała się z lekarką i poprosiła o wyjaśnienia. W odpowiedzi usłyszała, że jest młoda i jeszcze zajdzie w ciążę. A jak jej na tym rzeczywiście tak zależy, to po co łyka tabletki antykoncepcyjne? Argumentacja, że kobieta planowała macierzyństwo trochę później, do pani doktor wydawała się nie trafiać.
- Ale na pewno nie zrobiłabym nic, aby doprowadzić do poronienia - zapewnia. - Mam stałego partnera, dobrą sytuację materialną. Ciąża nie byłaby dla mnie problemem, a wręcz przeciwnie.
Kilka dni temu wysłała do pani ginekolog pismo, w którym zażądała zadośćuczynienia za błąd w sztuce lekarskiej. Ponieważ termin minął i nie otrzymała żadnej odpowiedzi, zamierza sprawę skierować do sądu.
- Rozmawiałam już z warszawską kancelarią, która chce mi pomóc - dodaje.
Lekarka: To nie moja wina!
Pani ginekolog jest jednym z najdłużej pracujących w tej specjalizacji suwalskich lekarzy. Nie prowadzi prywatnej praktyki, ma podpisany kontrakt z NFZ.
- Nie popełniłam żadnego błędu - zapewnia. - Tabletki nie miały wpływu na to, że pacjentka poroniła.
I dodaje, że cieszy się z tego, iż sprawa trafi do sądu.
- Niech ocenią to fachowcy - mówią. - Jestem przekonana, że opinie będą dla mnie korzystne.
W czwartek próbowaliśmy pytać innych lekarzy, co sądzą na ten temat. Odmówili nam oficjalnych wypowiedzi. Nieoficjalnie stwierdzili, że w takim przypadku duże znaczenie miałyby wyniki badań histopatologicznych.
- Trzeba byłoby wykluczyć choroby towarzyszące, aby twierdzić, że tabletki przyczyniły się do poronienia - twierdzili.
Z ulotki informacyjnej microgynonu dowiedzieliśmy się natomiast, że kobieta nie może go przyjmować, jeśli stwierdzono u niej ciążę, albo podejrzewa się, że jest w ciąży. Lek ten wymienia się też wśród tych, które stosuje jako wczesnoporonne.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?