Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Zgwałcony chłopiec i jego matka przeżywają piekło

Tomasz Kubaszewski [email protected]
zdjęcie ilustracyjne
zdjęcie ilustracyjne archiwum
Syn słyszy nieżyjącego od trzech lat dziadka i bez przerwy wydaje mu się, że ktoś go śledzi - opowiada kobieta.

Syn słyszy nieżyjącego od trzech lat dziadka i bez przerwy wydaje mu się, że ktoś go śledzi - opowiada matka 10-latka, który miał zostać w ubiegłym roku zgwałcony. - Ja też zaczęłam się leczyć psychiatrycznie. Schudłam 5 kilo. Zanim to wszystko się skończy, wszyscy zwariujemy. Kobieta dodaje, że z ofiary staje się powoli winowajczynią. - Najgorsze w tym wszystkim jest to, że to dzieje się w majestacie prawa - kwituje.

Sąd nierychliwy

O tej sprawie pisaliśmy pod koniec sierpnia. Pani M., mieszkanka Augustowa, sama postanowiła zgłosić się do mediów. To był wyraz bezradności wobec tego, co się działo. 14-latek, który miał się dopuścić gwałtu na jej synu chodził po wolności i jeszcze miał się odgrażać, że zrobi ze swoją ofiarą porządek. Przez całe wakacje 10-latek bał się nawet wychodzić na podwórze. Rodziny mieszkają nie tylko w tym samym bloku, ale też w tej samej klatce schodowej.

Do wymiaru sprawiedliwości matka miała wiele pretensji. Bo zanim zapadło postanowienie w I instancji minęło parę miesięcy. W dodatku sąd uznał, że nie doszło do gwałtu, lecz tzw. innych czynności seksualnych. 14-latek nie otrzymał praktycznie żadnej kary. Bo trudno za takową uznać wzmożony dozór rodziców.

Zanim zapadło rozstrzygnięcie w instancji odwoławczej, znowu trzeba było czekać kilka miesięcy. Tyle, że werdykt już kontrowersji matki nie budził. Bo sąd uznał, że pierwsza instancja źle oceniła i zgromadziła dowody, w tym to, iż doszło do gwałtu, a nie "innych czynności". Sprawa wróciła do ponownego rozpatrzenia. Pani M. w najczarniejszych snach nie przypuszczała, że będzie to trwało aż tyle czasu. Październik dobiega końca, a terminu rozprawy jak nie było, tak nie ma.

Dopiero niedawno sąd wyznaczył za to posiedzenie w innej sprawie, która dotyczy tego, że 14-latek miał w ostatnich miesiącach nękać swoją ofiarę. Matka zgłaszała to we wrześniu. Sąd zajmie się sprawę w połowie listopada.

Ośmielili do ataku?

- I syn, i ja boimy się wychodzić z domu - opowiada kobieta. - Stosunki z tamtą rodziną są coraz gorsze. Za nami nikt nie chce się ująć.

Pani M. uważa, że to właśnie niejednoznaczna postawa różnych instytucji publicznych ośmiela rodzinę sprawcy do ataku. Właśnie przeciwko kobiecie złożono prywatny pozew o zniesławienie. Miało pójść o jej publiczne wypowiedzi na ten temat, a także opublikowanie przez jedną z gazet zdjęcia bloku. Choć adres nie jest widoczny, wnioskodawcy uznali, iż ujawniono w ten sposób ich miejsce zamieszkania.

- Niedawno otrzymałam wezwanie na policję jako podejrzana o pobicie - żali się matka chłopca. - Nie mam pojęcia, o co tu może chodzić. Paweł Jakubiak, oficer prasowy augustowskiej policji potwierdza jedynie, że taka sprawa jest prowadzona. Ale zbyt wielu szczegółów nie ujawnia. Pani M. miała ponoć spoliczkować jakąś kobietę, za to, co o tym wszystkim powiedziała. Ale kto to jest, nie wiadomo.

Z dnia na dzień nie wyznaczą

Przedstawiciele policji zapewniają, że starają się reagować na kolejne wezwania kobiety, która czuje się zagrożona. Przyjeżdżają patrole, przychodzi dzielnicowy. Policjanci przypominają jednocześnie, że w sprawach dla nieletnich niemal wszystko zależy tylko i wyłącznie od sądu. - My wykonujemy jedynie zlecone czynności - dodają.

Marcin Walczuk, rzecznik prasowy Sądu Okręgowego w Suwałkach uważa z kolei, że w tej sprawie niczego więcej zrobić nie można. Nie da się wyznaczać terminów posiedzeń sądowych z dnia na dzień. Nie ma też podstaw do czasowego umieszczenia sprawcy w ośrodku opiekuńczym. Bo w tym postępowaniu nawet prokurator domaga się jedynie dozoru kuratora. 14-latek pozostanie więc najprawdopodobniej w domu. Zleconych przez sąd odwoławczy i niezbędnych badań sprawcy w specjalistycznym ośrodku, przyspieszyć się nie da, bo są długie kolejki. - Z tego, co wiem, te badania już wykonano - mówi M. Walczuk. - Myślę więc, że niedługo termin posiedzenia zostanie wyznaczony.

Z nim jest coraz gorzej

- Właściwie jedyną instytucją, która stara się nam jakoś pomóc jest szkoła syna - mówi pani M. - Wszyscy inni mają nas w nosie. Tak, jakby nie doszło do tego, do czego doszło. To, że chłopiec rozmawia z nieżyjącym dziadkiem czy słyszy różne głosy, a nawet, co się wcześniej nigdy nie zdarzyło, ucieka z lekcji, specjaliści określają jako wtórne objawy traumy. - Z nim jest coraz gorzej - mówi matka. - Aż boję się myśleć, co będzie dalej.

Czytaj e-wydanie »Lokalny portal przedsiębiorców

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na wspolczesna.pl Gazeta Współczesna