Komendant każe policjantom oddać pieniądze. Mundurowi szykują skargę

Policjanci pobrali za wysokie rekompensaty z tytułu dojazdów do pracy - uznał komendant wojewódzki. I każe je zwrócić. Na dodatek, za ostatnie trzy lata. Funkcjonariusze przygotowują skargę do komendy głównej.

- Mamy oddać po kilkaset, a nawet kilka tysięcy złotych - oburzają się. - Przy naszych zarobkach są to bardzo duże kwoty.

Zwrot kosztów dojazdu do pracy, to jeden z policyjnych przywilejów. Otrzymywać go może każdy funkcjonariusz, który mieszka w innej miejscowości, niż znajduje się komenda, czy komisariat. By dostać pieniądze, musi, zgodnie z ustawą, wypełnić wniosek, do którego powinien dołączyć bilety. Ale nawet jeśli go nie ma, to kasę i tak otrzyma.

Wystarczy, że we wniosku wpisze, ile przejazd kosztował. - Trzy lata temu zrobiło się wokół tego zamieszanie - opowiada jeden z suwalskich funkcjonariuszy. - Komenda główna chciała w ogóle zlikwidować ten przywilej, aby zaoszczędzić pieniądze. Były nawet takie plany, aby policjantów przenieść do miejsca ich pracy. Tyle, że nikt nie gwarantował mieszkań.

Na fali tych przemyśleń, szef białostockiej komendy wojewódzkiej miał wydać instrukcję, by policjanci podróżowali tylko pociągami, ponieważ ten środek transportu oferuje nieco tańsze przejazdy.

- Jeden mógł korzystać z pociągu, drugi nie - dodaje nasz rozmówca. - Wiadomo, że w naszym regionie połączeń jest niewiele. Trudno więc oczekiwać, że ktoś przyjedzie trzy godziny przed służbą i będzie siedział w parku.

Tymczasem dwa miesiące temu "wojewódzka" zarządziła w podległych sobie jednostkach kontrolę wydatków poniesionych na dojazdy policjantów. I wtedy wyszło na jaw, że nie wszyscy przestrzegali wydanej instrukcji. Muszą więc zwrócić nadpłacone pieniądze.

- Jak komendant może zmieniać zapisy ustawy? - pytają zainteresowani. - Przecież to jest sprzeczne z prawem.

Oferty pracy z Twojego regionu