Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Afera w ARR: Taśmy Serafina skomplikowały sprawę

(ika)
We wrześniu w procesie zeznawał także były minister rolnictwa Marek Sawicki
We wrześniu w procesie zeznawał także były minister rolnictwa Marek Sawicki Anatol Chomicz
Po dwóch i pół roku dobiegł końca proces, w którym oskarżonymi o przekroczenie uprawnień przy zatrudnianiu pracowników są byli prezesi Agencji Rynku Rolnego.

Sąd Rejonowy w Białymstoku zamknął w piątek przewód sądowy. Ze względu na zawiłość sprawy, odroczył jednak wygłoszenie mów końcowych do 15 stycznia, aby strony mogły się do nich przygotować.

Piątkową rozprawę zdominowała dyskusja na temat opinii biegłego z zakresu fonoskopii, który badał tzw. taśmy Serafina. Prywatna rozmowa szefa kółek rolniczych oraz jednego z oskarżonych - Władysława Ł. - została nagrana z ukrytej kamery i upubliczniona w internecie.

Zdaniem CBA, które złożyło zawiadomienie o popełnieniu przestępstwa, Ł. przyznaje w niej, że faktycznie dochodziło do nadużyć w obsadzania państwowych stanowisk przez niektórych działaczy PSL. Z uwagi na słabą jakość nagrania, taśmę zbadał biegły z zakresu technik audiowizualnych i fonoskopii. Jak podkreślał w piątek Władysław Ł., biegły potwierdził, że z jego ust pada tam sformułowanie: "nie była naruszona procedura". W domyśle: w przebiegu konkursu dotyczącego zatrudnienia pracownika w białostockim oddziale terenowym ARR.

Tymczasem funkcjonariusz CBA w stenogramie odnotował słowa oskarżonego jako: "była naruszona procedura". Ł. zastanawia się, skąd te rozbieżności. Zarzucił też prokuraturze tendencyjny wybór fragmentów nagrania, które, jego zdaniem, miały jedynie potwierdzić tezę oskarżenia.

- Te 5 minut 8 sekund, jakie zleciła prokuratura do zbadania przez biegłego, nie mają związku z istotą tej sprawy. Czyli rzekomych nacisków przy zatrudnianiu - podkreślał Władysław Ł.

Aby rozwiać wątpliwości, prokurator złożył wniosek o odtworzenie na sali rozpraw nagrania całej kilkudziesięciominutowej rozmowy. Sąd odrzucił go, przyznając rację oskarżonemu i wyznaczył termin mów końcowych.

Afera w ARR po dziennikarskiej publikacji

Władysław Ł. i jego poprzednik Bogdan T. zostali oskarżeni o przekroczenie uprawnień przy zatrudnianiu pracowników. Sąd próbuje wyjaśnić, czy wydawali polecenia zatrudniania lub zwalniania konkretnych osób w białostockim oddziale ARR, mimo że przy obsadzaniu stanowisk obowiązywał otwarty konkurs. Obaj oskarżeni nie przyznają się do zarzutów.

Polecenia miały być wydawane w 2008 r. ówczesnemu dyrektorowi oddziału - Andrzejowi S. To on złożył zawiadomienie do CBA, twierdząc, że był naciskany w sprawie zatrudniania osób bez stosownych kompetencji. Stało się to tuż po dziennikarskiej prowokacji, w której S. obiecuje pomoc w znalezieniu pracy osobie powołującej się na znajomości w ministerstwie. Po tym dyrektor stracił pracę. Zdaniem Władysława Ł., donos o rzekomych naciskach stanowi zemstę byłego podwładnego za zwolnienie.

Czytaj e-wydanie »

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na wspolczesna.pl Gazeta Współczesna