Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Szepietowo. Spalił mu się dom, został sam

(jul)
Po pożarze domu pan Józef błąka się samotnie po ulicach Szepietowa. Ludzie go żałują. Urzędnicy przyznają, że mają z nim kłopot, nie wiedzą jak mu pomóc.
Po pożarze domu pan Józef błąka się samotnie po ulicach Szepietowa. Ludzie go żałują. Urzędnicy przyznają, że mają z nim kłopot, nie wiedzą jak mu pomóc.
Mieszkańcy żałują pana Józefa. Gmina nie wie, jak mu pomóc.

Szkoda Józia. To nie jest taki zły chłopak, tylko trzeba mu pomóc - martwi się pani Krystyna, mieszkanka Szepietowa.

Trzy tygodnie temu w nocy, przy ulicy Jana Pawła II w Szepietowie zaczął się palić dom. Ogień strawił wnętrze budynku, parter i poddasze. Przez lata mieszkał tu 58-letni pan Józef.

Józio, bo tak jest nazywany przez miejscowych, jest kawalerem. - Dopóki żyła matka jakoś się trzymał. Kobieta zawsze zadbała o dom, ugotowała, poprała, ale od sześciu lat nie żyje. Józek został sam. To biedny, nieszczęśliwy chłopak - wzdycha pani Krystyna, emerytowana nauczycielka.

Teraz Józio błąka się samotnie po Szepietowie. Ludzie mówią, że nie można z nim się dogadać.
- On tak załamał się, przeżywa tragedię - uważa kobieta. Prowadzi nas do domu, w którym teraz prawdopodobnie mieszka pan Józef. To murowany budynek, który wynajmuje gmina.

- Nie widziałem Ziutka, ale on przychodzi na noc. Śpi w piwnicy - przez drzwi wychyla się młody mężczyzna.

Zaszliśmy więc na pogorzelisko, bo podobno tam też można go spotkać. - Nieraz widzę jak stoi i patrzy na dom. Szkoda go - mówi sąsiad. W końcu udaje się nam znaleźć pana Józefa w pobliżu baru i sklepu. Mężczyzna jest brudny i zarośnięty. Jego zniszczona twarz patrzy na nas podejrzliwie.

- Po pożarze nikt się mną nie zaopiekował. Z opieki dostaję jedzenie, a od czasu do czasu pieniądze. Nigdzie nie pracuję, kiedyś dorywczo robiłem przy murarce - otwiera się Józef.

- Ty przecież potrzebujesz leczenia - stwierdza kategorycznie pani Krystyna. A on jej grzecznie przytakuje.
Wanda Bogucka, kierowniczka Miejsko-Gminnego Ośrodka Pomocy w Szepietowie nie ukrywa, że pan Józef nie dostał i nie dostanie takiej pomocy. - Jest to osoba chora z grupą niepełnosprawności.

Otrzymuje on co miesiąc 389 złotych zasiłku stałego i 153 złotych zasiłku pielęgnacyjnego - wylicza.
Jednak mężczyzna zamiast pieniędzy, dostaje żywność. Bo - jak mówią urzędnicy - ma on problemy z alkoholem.

- Zresztą po co pomoc finansowa. Jemu trzeba dać mieszkanie. Udostępniliśmy mu pokój w domu, który wynajmujemy. Pan Józef nie musi za niego płacić - mówi Bogucka.

Opowiada, że tuż po pożarze nie chciał w nim zamieszkać, wracał późno, krzyczał. Ale w końcu udało się go przekonać.

- Ma on zaburzenia osobowości. Na przykład nie umie powiedzieć gdzie mieszka - zaznacza kierowniczka ośrodka.

Teraz urzędnicy chcą, by pana Józefa przebadał psychiatra. Przyznają, że mają kłopoty. Nie wiedzą, jak mu dalej pomóc. - Rozważamy oddanie go do domu pomocy społecznej. Owszem, wcześniej nie był leczony, bo radził sobie sam - twierdzi Bogucka.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na wspolczesna.pl Gazeta Współczesna