Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

SOR Białystok. Szpital wyjaśnia sprawę i zapewnia, że badania wykonano

Urszula Ludwiczak [email protected]
sxc.hu
Do zarzucanych nieprawidłowości na Szpitalnym Oddziale Ratunkowym nie mogło dojść.

Twierdzą tak przedstawiciele Uniwersyteckiego Szpitala Klinicznego. Chodzi o sprawę, którą opisywaliśmy w poniedziałkowym wydaniu "Gazety Współczesnej". Przypomnijmy: starsze małżeństwo z Białegostoku zarzuciło szpitalowi, że nie wykonał tych badań, których wyniki zostały wydane.

- Wszystkie etapy przyjmowania pacjenta, z podaniem dokładnego czasu, na Szpitalnym Oddziale Ratunkowym są odnotowane w dokumentach, pod każdym podpisuje się odpowiedzialna osoba - mówi Katarzyna Malinowska-Olczyk, rzeczniczka szpitala. - Z naszej dokładnej analizy tego zdarzenia wynika, że wszystko odbyło się prawidłowo.

Małżeństwo: porady ani badań nie było

Do zdarzenia doszło w miniony czwartek. Mąż pani Tamary - 72-letni pan Stanisław, jest kilka lat po udarze. W środę zasłabł.

- Gdy zasłabł drugi raz w czwartek, a do tego doszły zawroty głowy, pojechaliśmy do lekarza rodzinnego - opowiada pani Tamara. - Ten dał nam skierowanie z adnotacją "pilne" do kardiologa. Ale kardiolog w szpitalu MSW nie chciał nas przyjąć, kazał jechać na SOR.

Dyżur miał właśnie Uniwersytecki Szpital Kliniczny. Małżeństwo pojawiło się na tu ok. godz. 12.
- Lekarz zlecił nam badania dodatkowe i dał nam skierowanie na konsultację do neurologa oraz laryngologa - opowiadali małżonkowie. - Czekaliśmy w kolejce do tych lekarzy.

Dodają, że konsultacja neurologiczna się odbyła. Podobnie jak badanie EKG i tomografia głowy, zlecona przez neurologa. Po jakimś czasie pana Stanisława wezwał inny lekarz z SOR-u. - Powiedział, że mąż do szpitala nie będzie przyjęty, bo nie ma takiej potrzeby - mówiła pani Tamara. - Wręczył nam jeszcze plik wyników badań.

Dopiero w domu małżonkowie zorientowali się, że wśród wyników, które dostali, są takie, których - ich zdaniem - pan Stanisław nie przeszedł. - Dostaliśmy wyniki badań krwi, ogólne i biochemiczne, ale mężowi nikt krwi na SOR-ze nie pobierał - zapewnia pani Tamara. Pan Stanisław dostał też wyniki konsultacji laryngologicznej, nie stwierdzające żadnych zmian.

- I pod badaniami krwi i konsultacją laryngologa są podpisy wykonujących je osób - mówiła nam pani Tamara. - Tylko ja pytam, na jakiej podstawie, skoro laryngolog nie widział męża. I nikt mu krwi do badań nie pobierał. Nie opuszczałam go ani na chwilę.

Szpital: to niemożliwe

- Sprawę dokładnie przeanalizowaliśmy i z naszych wewnętrznych wyjaśnień wynika, że wszystko odbyło się jak należy - zapewnia Katarzyna Malinowska-Olczyk, rzeczniczka USK. - Pacjent został przyjęty pierwszy raz przez internistę o godz. 14.40. Konsultacja neurologa odbyła się o godz. 15.40, a o godz. 18.16 - laryngologa. W międzyczasie pacjentowi pobrano krew do badań. Pod każdą z tych czynności podpisała się odpowiedzialna osoba. Nie ma możliwości, aby podpisał się ktoś, kto nie widział pacjenta.

Rzeczniczka dodaje, że uzyskane wyniki badań nie wskazywały na potrzebę hospitalizacji pana Stanisława. Starsze małżeństwo zamierza złożyć jeszcze skargę do dyrekcji szpitala i podlaskiego oddziału NFZ

Badania

Według szpitala, panu Stanisławowi zostały wykonane badania krwi: ogólne, biochemiczne i poziomu elektrolitów. Była też wykonana tomografia komputerowa głowy, zrobiono EKG i zmierzono ciśnienie. Pacjenta oglądało czterech lekarzy: internista, który go przyjmował i zlecił konsultacje i dalsze badania, neurolog, laryngolog i internista, który wypisał chorego z SOR-u.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na wspolczesna.pl Gazeta Współczesna