Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Nietypowa akcja pomocy chorej białostoczance

Urszula Ludwiczak [email protected]
Ewelina z dwuletnim synkiem Dorianem spędza cały czas. – To on daje mi siły do walki z chorobą i do życia – mówi 32 latka. – I to jego potrzeby liczą się najbardziej.
Ewelina z dwuletnim synkiem Dorianem spędza cały czas. – To on daje mi siły do walki z chorobą i do życia – mówi 32 latka. – I to jego potrzeby liczą się najbardziej.
27 lipca wsiądą na rowery i wyruszą w 19-dniową trasę z Chełma do Odessy na Ukrainie. Nie będzie to jednak zwykła wyprawa. Jej uczestnicy - rowerzyści z całej Polski - chcą przy okazji pomóc chorej na raka białostoczance - Ewelinie.

Ewelina Łapińska od dwóch lat zmaga się z chorobą nowotworową, w walce z rakiem straciła lewą dłoń. Rowerowa Grupa Turistas chce zebrać fundusze na protezę dla Eweliny oraz na dalsze leczenie. Akcja przebiega pod hasłem "Pocztówka dla Eweliny", bo każdy kto wesprze dziewczynę zakupem cegiełki, zostanie wynagrodzony pocztówką, która zostanie wysłana podczas rowerowej wyprawy na Ukrainę. Same pocztówki też są niezwykłe - to piękne obrazki wykonane przez małych pacjentów z Instytutu Matki i Dziecka. Także tych, którzy sami zmagają się z chorobą nowotworową.

Choroba nie odpuszczała

Ewelina miała ok. 20 lat gdy nagle spuchł jej środkowy palec w lewej ręce.
- Bardzo przy tym bolał. Poszłam do lekarza, pobrano wycinek i okazało się, że to nowotwór złośliwy kości - opowiada. - Znajoma leczyła się wtedy medycyną niekonwencjonalną, poszłam w jej ślady. Byłam na ścisłej diecie, nie jadłam pieczywa, nabiału, mięsa, potraw mącznych. Dwa razy dziennie piłam specjalną mieszankę ziół. To trwało kilka lat. Robiłam regularnie badania, markery nowotworowe, prześwietlenia ręki, i wszystko wróciło do normy.

Tylko palec co jakiś czas jednak puchł, czemu towarzyszył silny ból, ale zazwyczaj te objawy mijały.

- Tak to trwało, do czasu, gdy urodziłam Dorianka - opowiada Ewelina. - Synek miał 3-4 miesiące, jak palec mi spuchł i już ta opuchlizna mi nie zeszła. Zrobił się tak duży, że te po bokach nie miały miejsca. Już wiedziałam, co to znaczy.

Był lipiec 2011 roku. Ewelina trafiła do szpitala, gdzie od razu jej powiedziano że palec i środkowa kość dłoni będą do amputacji. Tak też się stało. Ale choroba nie dała za wygraną. Po kilku miesiącach przy amputowanej kości powstało zgrubienie. - To mnie zaniepokoiło, bo rosło. Lekarz uspokajał, że to nic, ale ze zgrubienia narosła wielka kula. Poszłam do innego, który wysłał mnie do Warszawy. Tu usłyszałam, że ręki nie da się uratować - wspomina dziewczyna.
W kwietniu ub. roku amputowano jej dłoń i część przedramienia. Do tego po badaniach okazało się, że ma inny nowotwór niż przypuszczali lekarze białostoccy. Okazało się też że pojawiły się przerzuty do obu płuc. - Takich policzalnych guzów miałam ok. 20 - mówi Ewelina. - To nieoperacyjne, dlatego zaczęto podawać mi chemię na płuca.

Na początku lekarze dawali jej 20 proc. szans. Na szczęście nowotwór, który ją zaatakował, jest podatny na chemię. Dotąd przeszła 60 kursów chemioterapii, radioterapię. - Ostatnią tomografię miałam w grudniu, wykazała, że został już tylko jeden guz, dlatego miałam jeszcze dwa kursy radioterapii. 18 lipca mam kolejną tomografię, a 26 - kontrolę w Warszawie, okaże się wtedy, co dalej - mówi Ewelina.

Dawne życie legło w gruzach

32-letnia Ewelina mimo choroby stara się żyć normalnie. Ma dla kogo - dwuletni synek jest jej największym szczęściem i oczkiem w głowie. Jej choroba okazała się za to zbyt silnym przeżyciem dla męża.

- Gdy wróciłam do domu po amputacji, powiedział, że żąda rozwodu - mówi Ewelina. - Po pierwszej chemii wypadły mi włosy, źle się czułam, źle wyglądałam. Zostałam sama, mimo że dalej razem mieszkaliśmy. Wracałam ze szpitala po chemioterapii do naszego mieszkania i mimo że nie czułam się najlepiej, musiałam wszystko robić. Trzeba było gotować, sprzątać, robić zakupy. I normalnie zajmować się dzieckiem. Jakby tej choroby nie było.

Musiałam nauczyć się obierać ziemniaki, zapinać zamek czy guzik. Były momenty, gdy wydawało mi się, że szlag mnie trafi. Bywało tak ciężko, że siadałam i płakałam, musiałam to z siebie wyrzucić. Ale musiałam też podnieść się i żyć dalej. Gdyby nie Dorianek, nie dałabym rady.

W grudniu ub. roku Ewelina z synkiem musiała też opuścić dotychczas zajmowane z mężem, wspólne mieszkanie. Przeniosła się do mamy, do Gródka. Nadal jednak płaci wzięty na nie kredyt i czynsz.

- Mieszanie kupowaliśmy na kredyt, ale nie wystarczyło nam tego głównego na całość, więc ja wzięłam dodatkowy kredyt. Umówiliśmy się, że on płaci swoje raty, a ja swoje i czynsz.
Te opłaty to ok. tysiąca zł miesięcznie. Z powodu choroby Ewelina nie może już pracować, od grudnia jest na rencie. Z alimentami jej miesięczny dochód to niecałe 2 tys. zł.
- Ale i tak nie dostaję takiej kwoty na raz, a w różnych terminach. Zazwyczaj ciągle coś pożyczam, zadłużam się, aby mieć na bieżące wydatki - przyznaje. - Gdyby nie pomoc przyjaciół, znajomych, nie wykupywałabym nawet recept. Choć i tak sporo ich szło do kosza, bo nie było pieniędzy. Nieraz jechałam pociągiem do Warszawy na chemię nie mając pieniędzy na powrót, ale zawsze jakoś to było.

Stara się nie myśleć o tym, co ją spotkało. - Od początku choroby przyjęłam taką taktykę, jakby mnie to nie dotyczyło. Te dwa ostatnie lata minęły bardzo szybko. Jak wspomnę co przeszłam, nie chce mi się wierzyć - mówi Ewelina.

I dodaje, że czuje się już lepiej.

- Ręka mnie teraz nie boli, na początku miałam silne bóle fantomowe, brałam leki przeciwbólowe, przeciwzakrzepowe, uspokajające, na apetyt. Teraz nie biorę już nic. Tylko witaminy, magnez, piję soki, herbatę z pokrzywy. Najważniejszy jest teraz Dorianek. Dla niego chcę jak najlepiej.

Dlatego gdy ktoś Ewelinie proponuje jakąkolwiek pomoc, o którą w dzisiejszych czasach niełatwo, zawsze przyjmuje ją z wdzięcznością.

Pojadą na Ukrainę

Jednak gdy skontaktowali się z nią ludzie z Grupy Turistas mówiąc, że pojadą na jej rzecz 1100 km na Ukrainę, nie chciała uwierzyć. - Wysłałam wcześniej swoją prośbę o pomoc do Fundacji Rak'n'Roll - Wygraj Życie! i gdy ta grupa zwróciła się do niej o wytypowanie osoby do ich akcji, akurat wybrano mnie - cieszy się Ewelina.

Rowerzyści w ramach akcji "Pocztówka dla Eweliny" chcą rozprowadzić jak najwięcej cegiełek na pomoc Ewelinie w walce z nowotworem. Potrzebne są pieniądze na zakup protezy amputowanej ręki (taka naprawdę dobra kosztuje nawet 200 tys. zł) oraz dalsze leczenie.

Każdy kto wpłaci chociażby najmniejszą kwotę, zostanie wynagrodzony przez grupę elektroniczną pocztówką wraz ze zdjęciem osób przemierzających Ukrainę. Jeśli ktoś kupi cegiełkę powyżej 50 zł, otrzyma papierową pocztówkę wykonaną specjalnie przez małych pacjentów z IMiD, wysłaną z ukraińskiej wyprawy.

Aby pomóc Ewelinie wystarczy wpłacić dowolną sumę na konto: Fundacja Rak'n'Roll - Wygraj Życie, ul. Podchorążych 15/19 lok. 38B, 00-721 Warszawa; nr konta: 93 1140 2017 0000 4402 1296 2443; tytuł przelewu: dla Eweliny oraz adres e-mail wpłacającego.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na wspolczesna.pl Gazeta Współczesna