Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Opłaty za deszczówkę. Suwalczanie lepsi i gorsi

Tomasz Kubaszewski [email protected]
sxc.hu
Za wody opadowe część suwalczan ma płacić podwójnie. Jednak, zdaniem sądu, może tak być.

Jesteśmy tym rozstrzygnięciem mocno zdziwieni - mówią przedstawiciele suwalskich spółdzielni mieszkaniowych. - To się najprawdopodobniej skończy apelacją.

Wojewódzki Sąd Administracyjny w Białymstoku oddalił właśnie skargę na uchwałę Rady Miejskiej Suwałk, podjętą kilka miesięcy temu. Miasto, jako jedyne w całym północno-wschodnim regionie, zdecydowało się na wprowadzenie opłat za wody opadowe.

Mieszkańcy mieliby płacić za to, co spływa do studzienek kanalizacyjnych. Jak to jest liczone? Płacą administratorzy danego terenu, czyli np. spółdzielnie mieszkaniowe. Pod uwagę bierze się obszar oraz średnią opadów. Dla każdej ze spółdzielni to dodatkowy wydatek. Np. w Suwalskiej Spółdzielni Mieszkaniowej roczną kwotę oszacowano na 200 tys. zł. Rzecz jasna, że będą musieli złożyć się na to lokatorzy. Miesięczne czynsze wzrosną o kilka złotych.

- Tu chodzi nie tylko o pieniądze, ale też o zasadę - mówili przedstawiciele spółdzielni. - Okazało się bowiem, że tylko część mieszkańców takie opłaty będzie ponosić. Nie dotyczy to choćby właścicieli domów jednorodzinnych, komunalnych czy niektórych spółdzielczych.

Np. płacić nie muszą lokatorzy Zakładowej Spółdzielni Mieszkaniowej. Powód? Ich spółdzielnia nie administruje żadnymi innymi gruntami oprócz tych, które są pod poszczególnymi blokami. Z kolei za budynki komunalne płacić ma miasto, czyli tak naprawdę wszyscy suwalscy podatnicy. Dlatego ci, którzy mieszkają w zasobach spółdzielczych zapłacą niejako podwójnie.

- Tereny mojej spółdzielni sąsiadują z terenami komunalnymi - mówił prezes Międzyzakładowej Spółdzielni Mieszkaniowej Tadeusza Szymańczyk. - Nasi lokatorzy będą musieli płacić za wody opadowe, a ci, którzy mieszkają kilkadziesiąt metrów dalej już nie. Coś tu jest nie tak.

Przeciwko sposobowi naliczania opłat oraz temu, że mają być pobierane jedynie od części mieszkańców trzy największe w mieście spółdzielnie - Suwalska, Międzyzakładowa i Młodzieżowa, w których zasobach mieszka 30 tys. ludzi, zaprotestowały zanim jeszcze uchwała trafiła pod obrady radnych. Nic to jednak nie dało. Rajcowie przyjęli nowe uregulowania.

Spółdzielnie wystąpiły więc do wojewody, który jednak skargę oddalił. Ale uchwałę radnych badał jedynie pod względem formalnym.

Kolejnym krokiem było więc wystąpienie do sądu. Ten skargę oddalił. Jak tłumaczy Danuta Tryniszewska-Bytys, rzecznik prasowy WSA w Białymstoku, sąd nie dopatrzył się naruszenia prawa ani w odniesieniu do sposobu naliczania opłat, ani odnośnie tego, że płacić ma jedynie część mieszkańców.

- Poczekamy teraz na sądowe uzasadnienie na piśmie - mówi prezes Szymańczyk. - Potem podejmiemy decyzję, co dalej. Przypuszczam jednak, że wystąpimy do Naczelnego Sądu Administracyjnego.

Czytaj e-wydanie »

Nieruchomości z Twojego regionu

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na wspolczesna.pl Gazeta Współczesna