Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Martwy noworodek. Matka udusiła synka gumką do włosów?

Andrzej Zdanowicz [email protected]
kmg
Licealistka urodziła dziecko w mieszkaniu. Jej chłopak ukrył zwłoki noworodka w piwnicy. Potem razem wrzucili je w krzaki.

Chłopczyk urodził się żywy i został zamordowany. Uduszono go gumką do włosów. Tak wykazała sekcja zwłok. Po kilkunastu dniach jego ciało odnalazł mężczyzna wyprowadzający psa w okolicy ul. Buskiej w Białymstoku. Zwłoki leżały w krzakach, w odludnym miejscu przy garażach i torach kolejowych. Obok ciała noworodka walały się zakrwawione ręczniki, bielizna i łożysko.

Po kilku dniach do II Komisariatu Policji w Białymstoku zgłosiła się 18-letnia matka dziecka wraz z rodzicami i swoim o rok starszym chłopakiem - ojcem noworodka.

To była normalna rodzina

Białostockie osiedle blisko centrum miasta. Typowe blokowisko z wielkiej płyty. To właśnie tu mieszka 18-latka z rodzicami i bratem.

- Wprowadzili się niedawno, najwyżej rok temu - mówi ich sąsiadka z klatki. - Wyglądali zupełnie normalnie, czasem mówili "dzień dobry", ale w dłuższe pogawędki nigdy się nie wdawali. To było trochę dziwne, że byli tacy skryci. Z nikim dłużej nie rozmawiali. Najczęściej widywałam brata tej dziewczyny, są mniej więcej w tym samym wieku. Często tu jeździ na rowerze.

Rodzina niczym nie wyróżniała się od innych rodzin w bloku. Żadnych awantur, krzyków. Część mieszkańców klatki w ogóle ich nie kojarzy.

- Kiedyś słyszałam od sąsiadki, że ponoć ojciec tej dziewczyny prowadzi jakieś dziwne interesy - opowiada mieszkająca na tej samej klatce starsza pani. - Ale możliwe, że to takie głupie gadanie o kimś, kogo tak naprawdę się nie zna. Sama o nich złego słowa nie powiem.

18-latka mieszkała wraz z rodzicami i bratem na przedostatnim piętrze, za ładnymi, nowymi drzwiami. Kiedy pukamy, otwiera ojciec, głowa rodziny, jednak na widok dziennikarza od razu reaguje złością. Wykrzykuje: "a spadaj" i zatrzaskuje drzwi. Z mieszkania słychać parę przekleństw. Później już nawet nie odpowiada na pukanie ani dźwięk dzwonka.

- Bardzo rzadko widuję tych ludzi - mówi sąsiad z przeciwka. - Nawet nie wiem dokładnie, kto tu mieszka. Na pewno starsze małżeństwo, takie po 50-tce. Ich kilka razy mijałem. Spotykałem też chłopaka, około 20-stki. Ale tę dziewczynę to widziałem najrzadziej. Ona w ogóle nie zwracała na siebie uwagi. Nawet trudno mi opisać, jak wygląda. Pamiętam tylko, że jest blondynką. Parę razy odpowiedziała mi na przywitanie.

Nasz rozmówca kilkakrotnie podkreśla, że rodzina nie sprawia sąsiadom żadnych problemów.

- Z pewnością nie jest to rodzina patologiczna - podkreśla. - Z mieszkania nigdy nie było słychać żadnych niepokojących odgłosów. Gości przyjmują rzadko, znajomych na osiedlu też raczej nie mają. Nigdy nie pomyślałbym, że tam może coś złego się dziać.

- Kiedyś mieliśmy z nimi tylko taki problem, że nie zamykali drzwi prowadzących do piwnic, ale to drobny szczegół - dodaje sąsiadka z niższego piętra. - To zupełnie normalna rodzina.

Gdy pytamy mieszkańców klatki o to, czy ktoś zauważył, że nastolatka była w ciąży, dziwią się. - Nic po niej nie było widać... - odpowiadają.

Nawet rodzice podczas składania zeznań stwierdzili, że nic nie wiedzieli o ciąży córki, a tym bardzie o porodzie i tym, co później stało się z ciałem dziecka.

Aż trudno uwierzyć, że ich cicha i niepozorna córka potajemnie, we własnym domu, urodziła chłopczyka. I w to, że mogła udusić noworodka gumką do włosów, a później - razem ze swoim chłopakiem - ukryć zwłoki w piwnicy jego bloku. Dopiero po jakimś czasie, być może gdy ciało zaczęło się już rozkładać i śmierdzieć, postanowili porzucić je w rosnących na uboczu krzakach.

Po rozpowszechnionych w mediach apelach policji dziewczyna zgłosiła się na komisariat. Oprócz chłopaka, 18-latce towarzyszyli rodzice, którzy - jak twierdzą - o ciąży córki dowiedzieli się od pedagogów z jej liceum.

Kolejna "Katarzyna W."

Dziewczyna podczas prokuratorskiego przesłuchania przyznała się jedynie do tego, że jest matką noworodka. Zaprzecza, by miała zabić dziecko. Twierdzi, że chłopczyk urodził się martwy. Przeczą jednak temu wyniki sekcji zwłok.

Chłopak 18-latki przyznał się do ukrywania ciała dziecka w swojej piwnicy i do zacierania śladów zbrodni. Prokuratura postawiła 18-latce zarzut zabójstwa, a 19-latkowi - ukrywania przestępstwa i zbezczeszczenia zwłok. Oboje są już w areszcie.

- Kreuje się nam kolejna Katarzyna W. Ta dziewczyna zachowuje się podobnie jak matka Madzi - powiedział nam jeden z funkcjonariuszy, który zetknął się z 18-latką.

Prokuratura ustala szczegóły sprawy. Ciągle jest w niej sporo wątpliwości. Nie zgadza się np. data porodu - ta, którą podaje matka i ojciec dziecka z tą, którą ustalili biegli podczas sekcji.

Co mogło skłonić młodą dziewczynę do zabicia swego nowo narodzonego synka?

- Być może było ta depresja, poczucie bezradności, osamotnienia i braku wsparcia ze strony bliskich - dywaguje Krystyna Majewska, dyrektorka Placówki Wychowawczo-Opiekuńczej "Jedynka" w Białymstoku.
Placówka ta prowadzi okno życia, gdzie matki mogą zostawić swe dziecko, gdy go nie chcą lub nie są w stanie go wychowywać. 18-latka z tej możliwości nie skorzystała.

Czytaj e-wydanie »

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na wspolczesna.pl Gazeta Współczesna